Problem obronności państwa przewija się permanentnie przez lata. Kiedyś sprawa była prosta. Młode roczniki wzywano na komisję wojskową, gdzie delikwenta rejestrowano a za jakiś czas "powoływano w kamasze"... Nowi poborowi stanowili pożywkę dla starych wygów, będąc po prostu "kotami". To chyba od pojęcia "pogonić komuś kota"...
Tu przytoczę kilka słów kaprala z tamtych czasów. Wiadomo, wojsko - to sprawa poważna a dyscyplina musi być. Dyscyplinę wprowadzano systematycznie już od pierwszego dnia. Wiadomo, wojsko nie mogło mieć długich włosów, Poza tym obowiązywał schludny ubiór, jednakowy dla wszystkich w kolorze i stylu, ale już indywidualnie dopasowany rozmiarami.
I ten - już kapral - postanowił odciąć się od praktyk wcześniej mu znanych, kiedy jeszcze sam był "kotem". I od pierwszego dnia pełnienia służby na tym zaszczytnym stanowisku postanowił być "równym kolegą" - czyli nie wykorzystywać kompetencji kultywowanych, powiedzmy - od zawsze. Starał się być dla swoich podwładnych czymś między bratem i ojcem. Szanować ich godność i rozumieć, że nie zawsze każdy jest w doskonałej formie i gotowy do wykonania rozkazu. W dość krótkim czasie w dyskretnej rozmowie z oficerem dyżurnym dowiedział się, że jego kampania jest jak "rozlazłe baby" bez wdawania się w szczegóły. Cóż było zrobić, bo podlegli mu żołnierze nie figurowali na najwyżej notowanych miejscach we współzawodnictwie, a i on sam nie raz musiał zagryzać zęby, kiedy widział niezaradność swoich podwładnych, często z oberwanym guzikiem i "rzucających mięsem" w ćwiczeniach, które były dla nich nazbyt uciążliwe. Po tej rozmowie zrozumiał, że bycie dowódcą to jednak wymaganie dyscypliny od podwładnych, bo inaczej nie będzie to żadne wojsko - więc i nieudolnego dowódcę trzeba szybko zmienić, skoro nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Dowódca ma dowodzić a nie dawać się wodzić za nos - pomyślał.
Następnego dnia, a było to po deszczu, ogłosił alarm chwilę przed pobudką. Zebrana nieoczekiwanie drużyna poczęła wyrażać swoje niezadowolenie - i wtedy wyjaśnił, że jest alarm i wojsko ma zadanie dotrzeć na wskazane pozycje w trybie ekspresowym... i poprowadził żołnierzy na przełaj. Niezadowolenie było przeogromne a kolejne komendy ... powaliły oddział na ziemię. Poranna gimnastyka "w trybie pompek" przeczołgała oddział komendą "czołgaj się" akurat przez głębsze błotko. niezadowoleni szeregowcy zaczęli szemrać, więc pogonił ich w jeszcze szybszym tempie w stronę podmokłej łąki i tam po raz kolejny przeczołgał przez mokrą i zimną trawę a potem galopem popędził na poranną zbiórkę na placu apelowym i tam umorusani szeregowcy stali się celem żartów pozostałych żołnierzy...
Dodał, że dopiero idiotyczne wykonanie poleceń doprowadziło oddział do coraz lepszych wyników szkoleniowych...
Dlaczego o tym piszę ?
Przypominam, że wielu młodych ludzi odbywało służbę zastępczą, by nie trafić do jednostek wojskowych. A tam - jak zawsze - ani nie było nowoczesnego sprzętu, ani też zachęty do nabywania wyższych kwalifikacji... I wygląda na to, że te czasy... wracają.

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-na-stole-lezaly-dwa-skrajne-rozwiazania-ekspert-o-zapowiedzi,nId,7926669
Inne tematy w dziale Polityka