Wojtek Wojtek
557
BLOG

Majątek Kościoła

Wojtek Wojtek Polityka Obserwuj notkę 13

 

 

Solą w oku obecnego politykierstwa staje się majątek kościoła, a tak naprawdę chodzi o majątek Kościoła Rzymskokatolickiego.

Uważam, że „specjaliści” wypowiadający się w tej materii robią jeden błąd – a mianowicie błąd zaniechania świadczenia prawdy.

 

Tu prosi się o przypomnienie, że Kościół Katolicki – znaczy się chrześcijaństwo – trafił na polskie ziemie w 966 roku, to znaczy jeszcze w X wieku, zaledwie albo 1000 lat temu (Słownie: tradycje kościoła katolickiego na ziemiach polskich liczą już ponad tysiąc lat).

Chrześcijaństwo trafiło do Polski nie bez powodu. Polskie ziemie a właściwie obszary zamieszkałe przez plemiona słowiańskie były nękane przez plemiona germańskie. Dzisiaj trudno jest wskazać dokładnie, z jakich powodów, ale z przekazów zachowanych do naszych czasów wynika, że ubogie ludy germańskie wdzierały się na ziemie Słowian po to, aby zrabować, co się da. Później, w czasach bliższych już X wieku, te wyprawy po łupy wojenne, przybrały postać szerzenia chrześcijaństwa. Oczywiście, ludność odmawiająca przyjęcia chrześcijaństwa była tępiona fizycznie, czyli zabijano kogo się dało złapać, kobiety i dzieci często stanowiły łup wojenny a wszystko, co można było zabrać na wozy taborów, stawało się własnością najeźdźcy, który wracał do siebie z zamiarem kolejnej wyprawy.

Słowianie byli ludem pracowitym, zamieszkałym na żyznym terenie, dostatecznie nawodnionym, ale i wolnym od nadmiaru wody. Najeźdźcy byli silni zaskoczeniem najazdem oraz przewagą zbrojną. Cóż, słabszy zazwyczaj nie atakuje silniejszego, odwrotnie, ten, kto czuje się silniejszy, zazwyczaj stara się obrabować potencjalną ofiarę, ale nie przeciwnika godnego sobie.

I to spostrzeżenie prawdopodobnie przyczyniło się do koncepcji obrony Słowian przed plemionami germańskimi a ukoronowaniem prób zabezpieczenia się było przyjęcie chrztu przez Mieszka I z czeską księżniczką Dobrawą. Małżeństwo to było widomym symbolem przyjęcia chrztu przez władcę w imieniu całego narodu reprezentowanego poległością poszczególnych plemion władzy książęcej Mieszka I.

Oczywiście, nie sposób przedstawić zawiłości tego politycznego przecież związku we wszystkich aspektach. W prosty sposób udało się uregulować następujące zagadnienia :

1.   przyjęcie chrztu przez małżeństwo z czeską księżniczką dawało nadzieję wstrzymania pretensji władców czeskich do Śląska, którego ludność skłaniała się ku władzy Mieszka,
2.   przyjęcie chrześcijaństwa przez władcę w imieniu własnym i w imieniu poddanych pozwalała na polityczny i zbrojny odpór Niemcom, którzy nie mieli już argumentu szerzenia chrześcijaństwa, a ich wyprawy zbrojne miały już charakter rabunkowy i nie służyła im ochrona „mitu szerzenia chrześcijaństwa”,  
3.   przyjęcie chrześcijaństwa z rąk niemieckich groziło ustanowieniem władzy niemieckiej na ziemiach tradycyjnie słowiańskich, a jak w praktyce owocowałaby ta władza, świadczy los Łużyczan,
4.   przyjęcie chrześcijaństwa przez państwo wiązało się z przyjęciem organizacji państwowej zachodnioeuropejskiej, import tak organizacji administracji państwowej jak i nominację do autonomii państwowej, władca stawał się księciem bądź królem równym władcom innych państw o strukturze – już prawa rzymskiego, trzeba dodać, że przyjęcie zwierzchnictwa moralnego papieża wiązało się z przyjęciem szeregu norm społecznych,
5.   przyjęcie chrześcijaństwa przez władcę w imieniu poddanych wiązało się z obowiązkiem państwa i jego władzy monarszej w zakresie szerzenia wiedzy chrześcijańskiej wśród poddanych.

 

Tak dotarliśmy do zagadnienia wypełnienia obowiązku władzy książęcej czy królewskiej w zakresie szerzenia wiedzy o chrześcijaństwie – nauczenia poddanych zupełnie nowych norm i wprowadzenia ich w życie.

O ile plemiona germańskie szerzyły wiedzę ogniem i mieczem połączonymi z zabijaniem opornych oraz rabunkiem mienia, co też nie sprzyjało przyjmowaniu takiego wzorca „bycia łupionym”, o tyle pierwsi misjonarze byli przyjmowani w lokalnych środowiskach a ich nauka znajdowała zwolenników i naśladowców.

Mecenat państwa w zakresie nauczania chrześcijaństwa umożliwiał osadzanie zakonników – którym władca nadawał majątek – ziemię – na wzniesienie klasztoru. Zakonnicy otrzymywali akt nadania w celu wzniesienia chrześcijańskiej świątyni oraz nauczania wiernych nowych norm moralnych.

Tu trzeba zauważyć, że nowe porządki prawne znajdowały zainteresowanie lokalnych społeczności, wielu posiadaczy oddawało swój majątek na potrzeby kościoła i tak – zgodnie z obowiązującym prawem – majątek poszczególnych rodzin poprzez darowizny – stawał się majątkiem kościoła, majątkiem kumulującym się przez wieki, a niektóre świątynie na ziemiach polskich zostały wzniesione już w X wieku. Oczywiście, nie wszystkie klasztory pozostały przez ten czas niezmienione. Ewoluowały w czasie, ich dobra czasem były rabowane przez złodziei czy też najeźdźców, ulegały pożarom, ale jedno jest pewne – klasztory, jak i inne obiekty sakralne kumulują w sobie ogromne wartości – przede wszystki niematerialne, chociaż posiadają też i swoją materialną wymowę.

Wiele mówi się o gruntach kościelnych. Tak, są, bo wiele osób oddawało swoją ziemię, swoją własność Kościołowi, niektóre grunty stanowiły nieruchomości zabudowane, bowiem darczyńca nie tylko, że oddawał klasztorowi część swojej ziemi, ale też fundował, czyli pokrywał koszty wzniesienia kościoła czy też klasztoru.

Tu zrobię wyjątek i podam jeden z przykładów – klasztor w Lubiążu – który jest przykładem jednego z największych w tej skali obiektów budowlanych, klasztor ufundowany przez osobę świecką zakonowi tutaj osadzonemu. Jak wiele jest wart, świadczy wartość nieruchomości, ale jak wiele zrabowano przez lata, począwszy od likwidacji zakonów rzez pruskiego władcę Fryderyka a później przez kolejne i kolejne pokolenia użytkowników tego obiektu, nie sposób powiedzieć. Ale na przykład kościół-klasztor na Jasnej Górze w Częstochowie miał już więcej szczęścia. Tu możemy wskazać na wartość materialną gruntu – w centrum miasta, w zasięgu wszelkich mediów podnoszących jego wartość, jak i wartości niematerialne – wartość historyczną obiektu jak i wartość kolekcjonerską jego zbiorów – przypomnę – że są to darowizny choćby takie, jak obrączki czy biżuteria – pozostałe po śmierci danej osoby i podarowane przez rodzinę, czasem będą to dzieła większe lub mniejsze – w darze za cud uzdrowienia, o ogromnej wartości już kolekcjonerskiej choćby tylko z uwagi na osobę, która była właścicielem tej darowizny po dzieła o wartości niewymiernej w postaci kolekcji rzeźb czy obrazów, kolekcji broni, kolekcji trofeów wojennych w postaci zdobytych w walce z najeźdźcą sztandarów czy chorągwi – bezcennych kolekcji zachowanych przez wieki w ilości jednej, jedynej sztuki egzemplarza.

 

Jeszcze jest inny aspekt zbiorów ruchomości kościelnych, zbiór na przykład ornatów – szat liturgicznych zdobionych ręcznie, z wykorzystaniem drogich i cennych ozdób w postaci kamieni szlachetnych czy też nici złotych i srebrnych używanych w celach zdobniczych. Te stroje mają swoją wartość z uwagi na precyzję pracy ręcznej w jednostkowym wymiarze, który często wielokrotnie przekracza wartość użytych materiałów. Jeżeli dodamy unikalny wymiar danego – przecież daru, jeżeli uwzględnimy związek przedmiotu z osobą władcy lub osoby uznanej za świętą, jeżeli przedmiot posiada cechy relikwii, to zaiste – Kościół jest muzeum dzieł bezcennych.

Zgodnie z przepisami prawa, majątek kościelny jest własnością organizacji kultu religijnego i posiada ochronę prawną. Jednym z elementów tej ochrony jest mecenat państwa polegający na przykłąd na zwolnieniu z obowiązków podatkowych – bowiem jako dar – stanowi część dochodu objętego obowiązkiem podatkowym darczyńscy, jako cenny przedmiot – wymaga kosztów opieki, magazynowania czy konserwacji, jako dzieło sztuki (tu sztuki religijnej) jest również dowodem kultury materialnej Narodu w wymiarze jego historii.

Bardzo często wiele wotów stanowiących wyposażenie poszczególnych kaplic wiąże się z bezcenną wartością pamiątek po osobach zasłużonych dla samego Państwa w zakresie różnych dziedzin jego życia – materialnej, duchowej czy też szerzenia oświaty.

 

Zdaję sobie sprawę, że nie wyczerpalem całości tematu, że zaledwie zasygnalizowałem źródło majątku kwalifikowanego jako majątek kościelny. W moim zamierzeniu jest to apel o zastanowienie się, czy majątkowi świadczącemu o wartości moralnej obywateli nie grozi kolejna sekularyzacja, czyli „upaństwowienie” w celu „reprywatyzacji”, czyli przejęcie majątku od jego prawowitego właściciela i przekazanie go urzędnikom po prawnym po litycznie za ich judaszowski wkład w ateizacji życia Narodu, zagrabienia majątku narodowego.

Sądzę, że dotykam zaledwie czubka ogromnej góry lodowej zamierzeń zagrabienia majątkowego Narodu w części pozostającej poza możliwością „po zornej prywatyzacji” własności NARODU – jako suwerena praw i obowiązków.

W moim przekonaniu ateizacja życia jest zaprzeczeniem wartości duchowej poszczególnych ludzi będących jednocześnie obywatelami państwa – „wolnego” od przekonań religijnych wbrew treści aktu dagome iudex sprzed ponad tysiąca lat...

 

200 640, 15.10.2010, 00.10

Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka