Tradycyjnie jak co roku, Pasterze zliczają swoje owieczki. Ma to coś wspólnego z biblijnym przesłaniem, kiedy to Chrystus zwrócił się do Piotra, by ten po odejściu Chrystusa do Domu Ojca pasł jego baranki...
Jest w tym przesłaniu coś wspólnego z redykiem, kiedy to pasterze wracają z wypasu i przed rozliczeniem z właścicielami owiec, dokonują kontrolnego ustalenia liczby owiec, które zostały im powierzone...
Jest w tym pewna praktyka, w myśl której Kościół katolicki stara się uzyskać informację o wynikach swej pracy duszpasterskiej. Takie liczenie odbywa się już po wakacjach, kiedy wierni wracają do codziennych obowiązków, ale kiedy jeszcze są na tyle wolni, że nie czują się zmuszeni do posłuszeństwa.
Właśnie dzisiaj odbyło się zliczanie wiernych uczestniczących w mszach świętych na terenie Polski. Na ile jest to wynik rzetelny - w mojej ocenie trudno jest na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że oprócz osób regularnie i obowiązkowo uczestniczących w mszach jest ogromna rzesza osób, które żyją w ogromnej zbieżności z nakazami wiary, ale są obecne ciałem "akurat wtedy, gdy proboszcz patrzy, kto przyszedł..." - tak bym to określił.
Przyczyn takiego postępowania jest wiele i można zastanawiać się, na ile rygorystyczne przestrzeganie norm jest, a na ile nie zawsze wyklucza osobę nieobecną ze wspólnoty katolickiej.
Dzisiaj słowo Pasterza, jego obecność mają zupełnie inną relację, niż przed 10, 30 czy 50 laty. Wystarczy zobaczyć w szkołach, jak przyjmowani są księża przez uczniów. To jest autentyczna przyjaźń bez względu na okoliczności towarzyszące tej przyjaźni. Dzisiaj obecność w kościele a świadectwo wiary to ogromne pole odcieni, wątpliwości i doświadczeń. Tu liczby statystycznej obserwacji mogą nie oddawać prawdy o miejscu Kościoła w życiu całej społeczności.
Uważam, że jest zbyt wiele problemów, które mogą dawać światło bardzo dalekie od rzeczywistego określenia problemu...
http://fakty.interia.pl/religia/news-w-niedziele-w-kosciolach-coroczne-liczenie-wiernych,nId,2452807
Komentarze