Wojtek Wojtek
285
BLOG

Religia w szkole świeckiej

Wojtek Wojtek Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Należę do pokolenia, które uczęszczało na lekcje religii do sal katechetycznych zlokalizowanych poza szkołą chociaż na terenie parafii. Akurat tak składało się, że obie szkoły - stara i nowa, oddana w połowie lat 60. XX wieku, sąsiadowały przez ulicę z kościołem. Niestety, chociaż był to okres budowy tysiąca szkół na tysiąclecie, chociaż hucznie obchodzono rocznicę tysiąclecia państwa polskiego w 1966 roku, polityczny dyktat partii zadecydował o rozdziale kościoła od państwa. 

Wiązało się to z koniecznością organizacji religii w taki sposób, żeby uczniowie mogli po zajęciach w szkole dotrzeć do domu, zjeść obiad i ponownie dotrzeć w pobliże szkoły - teraz do salki katechetycznej w parafii.

Księża tak organizowali zajęcia, aby nie kolidowały z rozkładem lekcji w szkole a my przychodziliśmy dzięki wsparciu rodziców. Od siebie dodam, że zajęcia lekcyjne w szkole były obowiązkowe. Na lekcje religii chodziliśmy z własnej nieprzymuszonej woli. Były to zupełnie inne zajęcia, które dawały przyjemność uczestniczenia w nich.

Po roku 1980 (kiedy już nie byłem uczniem) zapadła decyzja o prowadzeniu lekcji religii na terenie szkoły. Teraz księża i zakonnicy mieli prowadzić lekcję religii wtopioną w normalny tok zajęć szkoły państwowej.

Mijały lata i znowu wraca temat rozdzielenia kościoła od państwa.

W międzyczasie zostałem nauczycielem zawodu i znowu zacząłem bywać w szkole... Chociaż była to szkoła średnia, nie podstawowa, to mogłem zauważyć różnicę w zachowaniu uczniów do nauczycieli. Inne było wobec nauczycieli świeckich, inne do katechetów oraz osób duchownych.

Gdy nauczyciel przechodził korytarzem, uczniowie pozdrawiali go pospolitym "dzień dobry" i kontynuowali rozmowy z kolegami. Ale wejście księdza w sutannie wyglądało już zupełnie inaczej.  Młodzież od razu otaczała księdza kołem, ogromny uśmiech z obu stron i ksiądz musiał znaleźć chwilkę dla każdego z uczniów. Odpowiadał szerokim uśmiechem każdej parze oczu, przyjaznym podaniem dłoni i zawsze znalazł się temat godny uwagi.

Ksiądz czy zakonnica byli bardzo przyjaźnie postrzegani przez uczniów a lekcje były inne - lekkie, czasem z gromkim śmiechem zebranych w sali a rozmowy były bardzo głęboko wkraczające w każdy poruszony temat.

Życzyłbym każdemu nauczycielowi tego ciepła, jakim każdy z uczniów miał dla osoby duchownej. A księża czy katecheci potrafili zmobilizować wszystkie klasy do uczestnictwa w uroczystościach religijnych już na terenie parafii.

Nie jestem hipokrytą. Były osoby nie praktykujące, co wyniosły z domu. Bardzo  często osoby innych wyznań nie uczestniczyły w obcych sobie uroczystościach, ale stosunek wzajemny uczeń-katecheta mógł wzbudzać zazdrość w relacjach uczeń-nauczyciel. Być może dlatego osoby już spoza szkoły domagają się usunięcia nauczania religii ze środowiska szkoły świeckiej...

Zastanawiam się, dlaczego młody człowiek nie ma mieć dostępu do czegoś, co jest sprawdzone jako wzorzec godny polecenia ?



Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo