doku doku
42
BLOG

Zdrowie, przyroda, zamożność, sprawiedliwość

doku doku Gospodarka Obserwuj notkę 2

Te cenne dobra (zdrowie, przyroda, zamożność, sprawiedliwość) nawzajem uzupełniają się i wspierają, jak dodatnie sprzężenie zwrotne. Zauważyłem, że wiele osób tego nie rozumie - wydaje im się że ochrona przyrody lub troska o zdrowie musi się wiązać z dodatkowymi kosztami. Tymczasem jest odwrotnie - zdrowy człowiek lepiej pracuje, mniej kupuje leków, zabiegów i opieki, mniejszym kosztem radzi sobie w codziennych praktycznych czynnościach... Podobnie kwitnąca przyroda sprzyja zamożności, pozwalając niemal bezkosztowo pozyskiwać cenne dobra zbierackie i mniejszym kosztem uprawiać cenne dobra ogrodnicze, sadownicze, a nawet rolnicze. Zamożność oczywiście pomaga chronić przyrodę i dbać o zdrowie.

Sprzężenie zwrotne między zdrowiem i przyrodą jest powszechnie rozumiane, więc nie będę obrażał Waszej inteligencji - przyjmę więc, że wszyscy znamy i rozumiemy ten fakt, że lepsza przyroda pozwala zdrowiej żyć, a zdrowsi ludzie (podobnie jak zamożniejsi) lepiej chronią przyrodę.

Najmniej znanym i rozumianym aspektem tego dobroczynnego sprzężenia zwrotnego jest sprawiedliwość. Będę w tym kontekście mówił o sprawiedliwych zarobkach i sprawiedliwych cenach. Pokażę, że sprawiedliwe ceny (i zarobki producentów) sprzyjają zdrowiu, zamożności i przyrodzie. Narzędziem sprawiedliwości w tym przypadku jest wolny rynek, na którym gracze przestrzegają reguł fair play. Ten rodzaj sprawiedliwości realizowany jest przez tzw. liberalne państwo prawa, czyli wolny rynek, na którym państwo broni zasad fair play za pomocą prawa. I co się okazuje, gdy połączyć wiedzę medyczną, ekonomiczną i biologiczną? Okazuje się, że (dziwnym? zbiegiem okoliczności) proporcja 1:10 obowiązuje zarówno w przyrodzie, w ekonomii i medycynie.

W przyrodzie proporcja 1:10 odnosi się do proporcji masy białek i proporcji energii (kalorii) - ile musi zjeść zwierzę, żeby urosnąć. Dla uproszczenia nazwijmy "wartością" to, na co składa się białko i energia zawarta w pożywieniu - to co jest konieczne, żeby można było to zjeść i urosnąć. Rośniemy, rozwijamy się i rozkwitamy dzięki białku i kaloriom zawartym w pożywieniu, dlatego takie pożywienie nazywamy "wartościowym". Wartość jedzącego jest około 10 razy mniejsza niż wartość zjadanego. Proporcję 1:10 można nazwać "sprawnością" przetwarzania wartości przez zwierzęta (to ma się kojarzyć ze sprawnością silników, elektrowni). 

W ekonomii proporcja 1:10 odnosi się do proporcji między cenami żywności (tej samej wartości) pochodzenia roślinnego, a cenami żywności  (tej samej wartości) pochodzenia zwierzęcego, np.: proporcja ceny oleju : ceny masła lub smalcu; ceny fasoli : ceny mięsa podobnej kaloryczności; ceny warzyw u owoców : ceny mleka; ceny orzechów : ceny serów żółtych... Takie ceny są sprawiedliwe, bo odpowiadają rzeczywistym kosztom produkcji - trzeba wyprodukować 10 razy więcej roślin, żeby wyprodukować żywność pochodzenia zwierzęcego. Przykładowo, gdyby świnię karmić fasolą, to zjadłaby 1000 kg ugotowanej fasoli żeby zwiększyć swoją wagę o 100 kg.

W medycynie proporcja 1:10 odnosi się do najzdrowszej proporcji potraw pochodzenia zwierzęcego i roślinnego. Jeżeli 90% kalorii i 90% białka, które zjadamy w pożywieniu, pochodzi od produktów roślinnych, a 10% od produktów zwierzęcych, to wtedy człowiek jest naturalnie zdrowy. Jeżeli ta proporcja jest inna, to dla zachowania zdrowia konieczne są dodatkowe starania (diety, lekarstwa, zabiegi itp.).

A teraz porównajmy to, co obserwujemy na rynku. Ceny są niesprawiedliwe, bo państwo niesprawiedliwie wspiera niektóre grupy zawodowe kosztem innych. Przykładowo, państwo pomaga leniwym rolnikom, hodowcom i innym, żeby produkowali więcej taniej żywności pochodzenia zwierzęcego. Leniwi rolnicy,  hodowcy, rzeźnicy, mleczarze, wędliniarze, serowarzy bogacą się kosztem pokrzywdzonych ogrodników i sadowników, którzy ciężko pracują i mało zarabiają z powodu niesprawiedliwego prawa. Wszyscy cierpią z tego powodu, bo ceny towarów skłaniają ludzi do niezdrowych zakupów - np. 20% zwierzęcych i tylko 80% roślinnych. Chcąc odżywiać się zdrowo (10% zwierzęcych, 90% roślinnych) musimy wydawać więcej pieniędzy - stajemy się biedniejsi. Państwo krzywdzi więc nie tylko sadowników i ogrodników, ale dodatkowo także wszystkich konsumentów, także rolników, hodowców i innych beneficjentów niesprawiedliwego systemu.

Cierpi też zamożność całego społeczeństwa, bo nadmiar produkcji zwierzęcej powoduje globalne marnotrawstwo surowców roślinnych, które przerabia się na pasze dla zwierząt, zamiast na żywność dla ludności, a także globalne marnotrawstwo ziemi i nawozów, bo rolnictwo paszowe potrzebuje 10 razy więcej ziemi i nawozów niż sadownictwo i ogrodnictwo, żeby hodowcy mogli wytworzyć żywność dla ludzi. Cierpi też przyroda, gdyż rolnictwo zawsze jest kosztem przyrody - pola zamiast lasów psują jakość wody, którą lasy uzdatniają. Rolnictwo wymaga więcej maszyn, transportu, paliwa, prądu, oprysków... a to wszystko przemysł musi wyprodukować, musi zatruć przyrodę. Jaki jest cel tych zniszczeń? Żeby mieć gorsze (2:10 zamiast 1:10) jedzenie? Żeby mieć gorsze zdrowie? Żeby mieć więcej pól i mniej lasów? Żeby leniwi bogacili się kosztem pracowitych? Żeby oddychać smrodem i pić zanieczyszczoną wodę? Po co są państwo daje pieniądze rolnikom, hodowcom i innym trucicielom?

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka