Podczas jednej z dyskusji zauważyłem zarzut "kradzieży technologii" wobec Japonii, Korei i Chin. A ja na to olśniony klepnąłem się w czoło i napisałem...
... - nie tylko technologii, ale także metod, organizacji, wizji i wartości. Możecie to nazywać "kradzieżą" czy "wypieraniem", zgodnie z duchem mafii wydawniczej, ale ja to nazywam kopiowaniem, naśladowaniem, uczeniem się, dzieleniem się... wszyscy chcą być tacy, jak Amerykanie. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak wielu Chińczyków stało się Amerykanami?! To nieważne, gdzie mieszkają, ważne że zmieniają się, jak Japończycy.
Kiedy jeden z ostatnich Yokozunów wybrał życie w amerykańskim stylu - jako dobrze opłacany worek treningowy dla amerykańskich wrestlerów - wtedy zrozumiałem, że tradycyjna japońskość jest już tylko dla pogardzanego marginesu - coś jak "honor" w rozumieniu mafii sycylijskiej. Yukozuna - najwyższy arystokratyczny tytuł w Japonii - ostatni prawdziwy arystokrata w cywilizowanym świecie, z prawdziwymi przywilejami i służącymi... a ten Haitańczyk wolał obrywać po buzi od Amerykanów niż być królem tradycyjnej Japonii. Japończycy stali się Amerykanami - ich ulubioną rozrywką jest karaoke, którą sami wynaleźli - stali się bardziej amerykańscy niż Amerykanie. Niedługo Chiny zmienią się tak samo - ukradną Ameryce amerykańskość. ... a de facto staną się kolejnym stanem USA
