doku doku
151
BLOG

50 lat świadomości

doku doku Wychowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W tym roku świętujemy 50-tą rocznicę przebudzenia świadomości. Gdzieś w okolicach 8 klasy chłopcy przechodzą bardzo ważny etap dojrzewania, który nazywam przebudzeniem świadomości. Nie wiem, kiedy dziewczynki to przechodzą - prawdopodobnie wcześniej, gdyż wiadomo, że dojrzewają wcześniej. Z różnych dyskusji zapamiętałem też, że u dziewczyn to przebudzenie trwa dłużej - dziewczynom trudniej jest zlokalizować to w czasie - odbierają to jako powolny proces. Nie tak, jak chłopcy, którzy jeszcze w 7 klasie wegetują bezmyślnie na sposób dziecięcy, a pod koniec klasy ósmej mają już świadomość swojego człowieczeństwa i swojej wartości.

Co takiego przydarza nam się pod koniec 7 klasy lub na początku 8, że nagle stajemy się świadomi? Jeszcze niedawno na złość mamie bawiliśmy się z kolegami, którzy mamie się nie podobali, a teraz nagle rozumiemy sami, że to nie jest nasze towarzystwo. Jeszcze niedawno reagowaliśmy na zaczepki tak samo, jak koledzy reagowali na nasze zaczepki - z tą naturalną dziecięcą spontanicznością - zawsze oddawać cios, ale zawsze fair. Teraz nagle rozumiemy, że niektóre zaczepki przekraczają naszą granicę przyrodzonej godności - teraz rozumiemy, że czasem trzeba oddać 10 razy mocniej i nie fair - trzeba dać chłopakom do zrozumienia, że takich zaczepek już nie tolerujemy. Rozumiemy też, że niektóre zaczepki trzeba ignorować lub reagować w stylu: "nie sprowokujesz mnie, nie ze mną te numery".

Nagle zaczynamy inaczej traktować nauczycieli. To już nie są zwyczajni wrogowie ze świata dorosłych - dzikie bestie wobec których jesteśmy zupełnie bezbronni. Nagle zaczynamy rozumieć, że niektórzy nauczyciele są bestiami, a inni nie - mają swoją godność i szanują godność uczniów. Nauczyciele też to zaczynają dostrzegać - widzą już, że nie mogą sobie na wszystko pozwalać, bo te łobuziaki nagle potrafią pokazać swoje oburzenie złym traktowaniem.

Wtedy też zaczynamy rozumieć, że rodzice nie mają tej zdolności, którą mają nauczyciele - nie potrafią zauważyć tej przemiany, nadal widzą w dzieciach tylko dzieci - podmioty prawa do opieki. Oczywiście istnieją mądrzy rodzice, ale to rzadkość. Mądrzy rodzice są jeszcze rzadsi niż mądrzy ludzie. Już prawie 100 lat mija od kiedy Korczak nauczał o prawach dziecka, a jest to wciąż wiedza przekraczająca zdolności pojmowania współczesnego człowieka.

Moje doświadczenia z tego okresu są prawdopodobnie inne niż doświadczenia chłopaka, który  ma starszego brata. Moim przewodnikiem w szkole, na tej drodze od dzieciństwa do świadomości, był mój kolega o pół roku starszy ode mnie, w dodatku miał on starszego brata, który niewątpliwie chcąc nie chcą uczył go świadomego i godnego zachowania.

Inny mój kolega miał brata dużo starszego - chyba cztery lata - i to chyba jest zbyt duża przepaść. Tacy bracia żyją już niemal w innych światach i prawdopodobnie dlatego dużo starszy brat nie jest w stanie pomóc młodszemu bratu. Kiedy teraz wspominam te czasy, to widzę, że dojrzewaliśmy mniej więcej w tym samym wieku, ucząc się od kolegów. Taki kolega, który ma brata rok lub dwa lata starszego, to skarb - nawet jeśli ci ten jego brat czasem spuści łomot, to nic.

Wracając do rocznicy, to czuję, że mam 50 lat - dzieciństwo było tylko marną zwierzęcą wegetacją - ono się zupełnie nie liczy. Nawet nie miałem własnych poglądów politycznych. Dziadek puszczał mi RWE, ojciec kłócił się z nim, że to może mi zaszkodzić. Zawsze bardziej sympatyzowałem z dziadkiem, ale nie uświadamiałem sobie, że tylko dziadek i RWE mówią prawdę, a cała reszta dorosłych kłamie. Nie potrafiłem odróżnić prawdy od kłamstwa, nie wiedziałem że socjalizm jest złem a kapitalizm dobrem. A kiedy znalazłem się w liceum, już wiedziałem, już byłem otwarty - gotowy chłonąć wiedzę prawdziwą i odrzucać kłamstwa. Coś się stało w 8 klasie. Kiedy wcześniej bawiliśmy się w SS-manów, naturalnie nie dziwiły nas szubienice z gwiazdą Dawida, których było pełno na wszystkich murach w Warszawie. Ale nagle, około 50 lat temu, zrozumiałem, jakie to podłe i krępujące. Nagle skojarzyłem, że to dlatego straciliśmy w 68 r dwóch fajnych kolegów z klasy, że wychowawczyni kłamała - że nie przeprowadzili się do innego miasta, ale zostali wypędzeni do Izraela, bo byli Żydami. O tym, że wypędził ich Moczar na rozkaz z Moskwy, dowiedziałem się dużo później, ale już wtedy - 50 lat temu - uświadomiłem sobie związek tych szubienic na murach z utratą kolegów 3 lata wcześniej. Zrozumiałem jak działa nienawiść w szerszej skali, zrozumiałem, dlaczego niektórzy ludzie udają, że czosnek im śmierdzi - zrozumiałem, że tych ludzi naprawdę trzeba się bać.

Albo jeszcze coś. Coś, co w 6 klasie nazywaliśmy "grypsowaniem" i każdy chciał byś mistrzem w grypsowaniu. Oznaczało to w naszym dziecinnym "rozumieniu" umiejętność wulgarnego obrażenia przeciwnika w taki sposób, żeby wywołać salwę śmiechu słuchających kolegów, a także, oczywiście, umiejętność natychmiastowej riposty jeszcze bardziej wulgarnej i jeszcze bardziej obraźliwej. Potem przyszło zrozumienie, około 7 klasy, że istnieją prawdziwi grypsujący, starsi koledzy, którzy nigdy nie pozwalają sobie na obelgi pewnego rodzaju...  A potem, pod koniec 8 klasy zaczynamy rozumieć, że ci grypsujący to najgorsza hołota. Już w I klasie liceum bezbłędnie rozpoznajesz tych podludzi.

Może ktoś z Was ma jeszcze jakieś refleksje związane z dojrzewaniem świadomości w 8 klasie? 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo