doku doku
214
BLOG

Luksusowe życie dla 20 miliardów ludzi

doku doku Gospodarka Obserwuj notkę 12

Już o tym pisałem, ale widzę, że to wciąż trzeba powtarzać, bo wielu ludzi nie rozumie matematyki na tytle dobrze, żeby przyswoić nawet proste obliczenia. Pokażę więc raz jeszcze, jak łatwo jest zrozumieć, że na Ziemi bardzo łatwo 20 miliardów ludzi może mieszkać w dużych jednorodzinnych willach otoczonych ogrodami i sadami. Można to zrobić jedną prostą reformą rolną, bez żadnego postępu technicznego.

Bierzemy za podstawę obliczeń popularny standard: willa z ogrodami i sadami zajmuje średnio 1000 m2 (20 m front działki, 50 m w głąb). W willi mieszka średnio 5 osób. Potrzebujemy więc 4 miliardy willi x 1000 m2. Potrzebujemy więc 4 miliony km2, aby 20 miliardów ludzi mogło mieszkać w luksusowych willach. Dorzućmy dla bezpieczeństwa obliczeń jeszcze jeden milion lm2 na drogi dojazdowe do takich osiedli willowych (20 m front, 10 m szerokość drogi). Potrzebujemy więc znaleźć 5 milionów km2, aby wynieść się z miast i wsi, i powiększyć liczbę ludności do 20 miliardów, i zacząć żyć w luksusach. A kto chce, może zostać w miastach - tym lepiej.

Dzisiaj rolnictwo zajmuje około 10 milionów km2, lasy zajmują około 40 milionów km2. Jednak 70% rolnictwa to rolnictwo paszowe - 7 milionów km2, na których marnuje się 90% produktów rolnych. Dzielimy tę ziemię tak, że 5 milionów dajemy ludziom, żeby zbudowali sobie wille, a pozostałem 2 miliony przeznaczamy na produkcję żywności dla ludzi.

Dzisiaj mamy 2 miliony km2 upraw żywności dla ludzi (i 1 milion upraw dla przemysłu, ale tego nie dyskutujemy - potraktujmy to jako stałą). Dzięki likwidacji rolnictwa paszowego dodajemy 2 miliony km2 i po reformie mamy 4 miliony km2 ziemi pod uprawy dla ludzi. Za mało? To wystarczy tylko dla 15 miliardów ludzi. Jak nakarmić pozostałe 5 miliardów? Przypomnijmy sobie o sadach i ogrodach na terenach willi - to kolejne 2 miliony km2 sadów i ogrodów. W sumie mamy więc 6 milionów km2 na których uprawiamy żuwność dla ludzi. Tak dochodzimy do 20 miliardów ludzi dobrze nakarmionych - lepiej niż dzisiaj.

A co z mięsem i mlekiem? Skoro nie ma pasz, to czy mamy wszyscy zostać weganami? Otóż wcale nie. Nikt nam przeszkodzi mieć kury czy kaczki. One nawet nam pomogą, niech sobie chodzą i wyjadają, co znajdą - mniej szkodników i gnijących resztek. Nadal możemy polować i łowić ryby. Nawet świnia się wyżywi na odpadkach z naszego gospodarstwa. Trochę pastwisk dla krów. Oczywiście, mięsa i nabiału będzie dużo mniej - akurat tyle, ile jest optymalne dla naszego zdrowia.

Kluczowe dla przyswojenia tego rachunku jest zrozumienie zdania: "marnuje się 90% produktów rolnych". Otóż biologia tak działa, że przetworzenie paszy na mięso i mleko przez zwierzęta hodowlane jest procesem bardzo nieekonomicznym. To już dokładnie wyjaśniałem we wcześniejszych notkach, więc tylko powtórzę wynik. Tylko 10% kalorii i białka odzyskujemy ze zwierząt hodowlanych. Te 10% pominąłem w obliczeniach, jakby ich nie było. Ale 10% to mało. Te 10% z nawiązką zrekompensowałem zaniżeniem liczby ludności do 20 miliardów. Dzisiaj mamy 8 miliardów ludzi na Ziemi, więc rachunek mój powinien się skończyć na 24 miliardach. Celowo zaokrągliłem tę liczbę do 20, aby teza była bezpieczna. Powtórzę ją na wszelki wypadek raz jeszcze:

Ziemia w obecnym stanie pozwala żyć minimum 20 miliardom ludzi w luksusowych i zdrowych warunkach.

Ale przecież ludzkość się rozwija - postęp techniczny trwa, a do 20 miliardów ludzi wciąż mamy bardzo dużo czasu.  Tymczasem rozpowszechnia się nowy wynalazek zwany agroekologią. Opisałem go już dokładnie w starszych notkach, więc tylko w skrócie przypomnę, że sadzi się przemieszane kilka różnych gatunków roślin jadalnych, np. kukurydzę z fasolą i dynią (i gdzieniegdzie jakieś drzewa owocowe). Kluczową ideą jest brak chwastów - po prostu każdy chwast  jest jednocześnie uprawą - nie ma już miejsca na inne chwasty. Jest oczywiste, że takie uprawy mają wydajność wyższą niż tradycyjne intensywne uprawy monokulturowe - po prostu po kolbach kukurydzy wspina się dodatkowo fasola, a dynia robi jako chwast - nie pozwala rosnąć innym chwastom. Dzięki fasoli kukurydza nie potrzebuje nawozów azotowych.

Agroekologia ma wiele innych dodatkowych korzyści - z lenistwa wkleję cytat: "wiele różnych upraw. Rośliny mogą rosnąć dokładnie na tym samym terenie, ale może to też być wiele poletek z różnymi uprawami poprzedzielanych miedzami czy zadrzewieniami. Nawet jak przyjdzie jakaś klęska – pożar, powódź, gradobicie – to przy dobrym ustaleniu upraw zawsze coś przeżyje. Zadrzewienia mogą powodować rozbicie coraz częstszych wichur i pomóc zatrzymać rozprzestrzenianie się pożarów. Trudno znaleźć też owada [pasożyta – przyp. red.] żerującego na dwóch uprawach, np. pszenicy i jabłkach. Tego rodzaju polikultury prowadzą więc do zwiększenia bezpieczeństwa żywnościowego, jednocześnie chroniąc przy tym bioróżnorodność".

Gdyby wprowadzić drugą reformę - połączyć ogrodnictwo i sadownictwo w gospodarstwa agroekologiczne - można by wyżywić 30 miliardów ludzi, jednak taka reforma jest trudniejsza. Agroekologiczne kombinacje upraw wymagają nadzoru naukowców i nieustannych eksperymentów - nie wszystkie kombinacje mogą wszędzie rosnąć. O wiele łatwiejsza jest proste ograniczenie spożycia mięsa i nabiału - na najbliższe 100 lat wystarczy.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka