doku doku
42
BLOG

Jak poprawić funkcjonowanie Sejmu

doku doku Polityka Obserwuj notkę 4

Właśnie weszła w życie bardzo potrzebna ustawa, której celem powinno być zbieranie informacji o rosyjskich wpływach w Polsce. Niestety, ustawa z powodu błędów i niechlujstwa ustawodawców nie została dobrze zrozumiana i będzie trudno wprowadzić ją w życie bez jej poprawienia. Ta ustawa to dobra okazja, aby sobie coś uświadomić:

Zaczynamy już powoli przyzwyczajać się do uchwalania ustaw przez Sejm bez ich weryfikacji i redakcji merytorycznej. Sejm działa wg standardu znanego ludziom pracy pod nazwą "burza mózgów" i całą robotę redakcyjną zwala na Senat. A Senat chyba ma już dość tej spychologii, więc równa w dół do Sejmu. W efekcie zamiast parlamentu mamy dzieciaków, którzy nawet nie potrafią korzystać z pomocy prawników i polonistów. A prezydent ma inne obowiązki niż redagowanie ustaw... Całe zło ma więc swoje źródło w jakości posłów, którzy są jak chłopcy bawiący się w polityków, ale niepotrafiący jeszcze bawić się w ustawodawcę.

Ale nawet w takiej sytuacji Sejm powinien sobie radzić. Gdyby jakość pracy parlamentów zależała od tego, jakich debilków debilni wyborcy sobie wybiorą na posłów, to historia demokracji już dawno pokazałaby, że demokracja nie jest wcale najlepszym ustrojem. Jednak osiągnięcia cywilizacyjne demokracji są niezaprzeczalne. Dzisiaj już tylko naprawdę oderwani od rzeczywistości teoretycy próbują dowodzić, że demokracja nie jest najlepsza, bo debilni wyborcy mogą wybrać debilnych parlamentarzystów, którzy mogą narozrabiać, jak debilny pirat drogowy. Ostatnią taką porażką demokracji było to, co stało się po wyborze NSDAP na władców Niemiec... a może to była porażka Niemców, a nie demokracji? Ten naród zawsze był ofiarą stereotypu "debilny ale pracowity" - może nie do końca fałszywego. Tak czy siak, wyjątek potwierdza regułę: demokracja okazała się najlepszym ustrojem.

Jak więc cywilizowana demokracja radzi sobie z debilizmem parlamentarzystów? Istnieją w parlamentach regulaminy, które jasno określają, kto musi zredagować tekst projektu ustawy przed przekazaniem go komisji parlamentarnej do dyskusji, kto musi zredagować tekst przed przekazaniem go do dyskusji na obrady parlamentu... Parlamenty w cywilizowanym krajach pewnie zatrudniają prawników i polonistów. Naszym parlamentarzystom taka pomoc jest bardzo potrzebna, gdyż oni nawet nie odróżniają władzy ustawodawczej od wykonawczej czy sądowniczej. Przykładem jest pomysł, żeby komisja sejmowa publikowała własne decyzje o ukaraniu winnych karą 10 lat pozbawienia prawa do czegoś... i ta sama komisja ma osądzać, czy ten ktoś jest winien współpracy z Rosją, czy nie.

Jak więc pomóc naszym parlamentarzystom zrozumieć, że nie tylko książki wymagają redakcji i korekty wydawnictwa? Projekty ustaw też powinny podlegać, jakiejś redakcji. Minimum to moim zdaniem redakcja merytoryczna przez prawników i korekta tekstu przez polonistów. Zadaniem posłów jest sprawowanie władzy, a nie redagowanie tekstów. Jeżeli poseł zgłasza poprawkę, to powinien ją zredagować fachowiec. Poseł nie jest od własnoręcznego dłubania w teście - powinien dostać tekst, poprawiony przez prawnika, zgodnie ze zgłoszoną przez siebie poprawką i zadecydować, czy już jest dobrze, czy może chce zgłosić jeszcze jedną poprawkę.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sprawa nie jest prosta, ale od czego mamy komputery. Tekst bez poprawki uzupełnia prawnik o poprawkę, tekst z poprawką idzie do weryfikacji merytorycznej, formalnej i do korekty, a potem do akceptacji przez autora poprawki, tekst zaakceptowany przez autora poprawki idzie pod głosowanie... Nie powinno być możliwe, żeby pod głosowanie trafił tekst niezweryfikowany i bez korekty. Pełna informacja o historii poprawek w tekście powinna być w komputerze...

A może to wszystko działa, a ustawa obecna derusyfikacyjna, to efekt celowego sabotażu ludzi współpracujących z Rosją? Sam pomysł derusyfikacji polskiej sceny politycznej jest dobry, ale może ktoś próbuje go storpedować

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka