doku doku
290
BLOG

Totalitaryzm

doku doku Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Ostatnio zauważyłem, że im mniej ludzi pamięta czasy totalitaryzmu, tym mniej ludzi rozumie, czym jest totalitaryzm. Ludzie pamiętają faszyzm i komunizm, a inni myślą, że totalitaryzm odszedł w przeszłość wraz z faszyzmem i komunizmem. A tymczasem duch totalitaryzmu wciąż jest żywy, bo istota totalitaryzmu nie kryje się w faszyzmie i komunizmie, jako pokrewnych systemach, ale kryje się znacznie głębiej. Totalitaryzm współczesny został zaobserwowany przez ludzi spostrzegawczych w Iranie w 1979. Najpierw uwagę zwróciła nazwa "Strażnicy Rewolucji" - troszkę trącąca komunizmem. Potem okazało się, że gdyby religię w Iranie zastąpić ideologią, mielibyśmy faszyzm lub komunizm, w zależności od ideologii. W Iranie mamy więc totalitaryzm bez ideologii - intuicyjnie to czujemy, ale trudno go wcisnąć w tradycyjne definicje totalitaryzmu.

Dlaczego niewolnictwa czy  absolutyzmu nie nazywamy totalitaryzmem? Czego tym ustrojom brakuje, abyśmy poczuli, że są totalitaryzmami? Brakuje im totalnego zainteresowania władzy. Władcy nietotalitarni gardzą swoimi niewolnikami i nie troszczą się o ich uczucia ani światopogląd, dopóki wiernie służą. Totalitaryzm oznacza zainteresowanie władzy każdym dzieckiem, niezależnie od jego statusu społecznego. Kto czytał rok 1984, ten rozumie, o czym piszę. Władza chce wiedzieć, czy obywatel jest szczery - czy wierzy szczerze, czy jest hipokrytą. Władzy totalitarnej nie interesują oportuniści udający miernych ale wiernych. Władca totalitarny chce mieć wpływ na wychowanie dzieci. Taka jest najprostsza definicja totalitaryzmu.

Na przeciwnym biegunie znajdują się politycy, którzy pragną mieć obywateli wychowanych przez swoich rodziców (dziadków, ciotki...) ich przyjaciół i sąsiadów. Taki model też ma wady. Dzieci niewolników wychowają na niewolników, przestępców na przestępców, prostytutki wciągną w nierząd swoje dzieci, kazirodcy mogą wyhodować zmutowanych rasistów... Oczywiście każda skrajność jest złem, ale wróćmy do totalitaryzmu.

Kluczem do zidentyfikowania zła totalitaryzmu jest odróżnienie edukacji od wychowania. To co zdrowe dla rozwoju człowieka, to wychowanie w rodzinie, zaś edukacja w szkole. Wychowanie powinno być tradycyjne, edukacja powinna być zgodna z najnowszymi osiągnięciami nauki.Treści moralne nie powinny zakłócać edukacji, treści naukowe nie powinny zakłócać wychowania. Oczywiście istnieją obszary, gdzie naturalnie edukacja i wychowanie łączą się ze sobą w harmonii, np. nauka metodyk wychowawczych, czyli naukowo o wychowaniu, a także odwrotnie, np. etyka nauki, czyli wychowywanie uczciwych naukowców. Nie przypadkiem najuczciwszymi ludźmi są fizycy, a najmądrzejszymi - pedagodzy specjalni i pediatrzy. Jednak wychowawca nie powinien edukować, nauczyciel nie powinien wychowywać. Szkoła nie powinna wychowywać, rodzina nie powinna edukować.

W czasach studenckich i jeszcze kilka lat żyłem z korepetycji na tytle profesjonalnie, że utrzymywałem z tego rodzinę, jako "jedyny żywiciel", jak to się wtedy nazywało. Jedna z wielu zasad praktycznych, jaka obowiązuje w tym zawodzie, to taka, że nie wolno udzielać korepetycji dzieciom znajomych lub członków rodziny. W taki przypadku nie wytworzy się u ucznia dostateczny poziom koncentracji i otwarcia na wiedzę - uczeń nic nie zyskuje, korepetytor traci reputację, jeśli nie będzie twardy wobec znajomych i członków rodziny. Jako doświadczony rodzic (bo obydwojga płci) też zauważyłem, że gdybym podczas każdej interwencji do okrzyku "nie wolno!" musiał dodać naukowe uzasadnienie, to mógłbym zaszkodzić dzieciom takim wychowaniem, zamiast pomóc.

A kto zaufa obcemu opiekunowi, który ma własne cele wychowawcze wobec naszego dziecka? Czy zostawilibyśmy swoje dziecko pod taką opieką? Oczywiście tematu nie wyczerpałem, ale mam nadzieję, że nieco Was uwrażliwiłem na pułapki totalitaryzmu. 

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka