doku doku
668
BLOG

Potęga prywatnej własności

doku doku Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 57

Ktoś się musi zrzucać na darmowe pieniądze wypłacane klientom pomocy socjalnej i cwanym wyborcom - zrzuca się na to klasa frajerów płacących podatki. Jedną z cech odróżniających socjalizm od kapitalizmu jest ta, że w socjalizmie frajerzy stanowią mniejszość - cwaniaki są w większości. W kapitalizmie frajerzy są większością. Kto pamięta PRL?

Kto w PRL był wyzyskiwaną mniejszością, na której pasożytowała socjalistyczna większość? Jak się nazywali ci frajerzy? Ponieważ tej zagadki nie potrafił nikt rozwiązać podczas jednej z dyskusji, uznałem, że trzeba znów napisać coś dla oświecenia forumowiczów. 

Ci, co w PRL ciężko pracowali na resztę, nazywali się "prywaciarzami" i "badylarzami". Cała reszta pracowała kiepsko i zarabiała za dużo. Tę prostą prawdę zrozumiałem dopiero w późnych czasach studenckich, kiedy już miałem rodzinę na utrzymaniu, zarabiałem korepetycjami, rodzice mnie już nie chcieli utrzymywać, bo byłem za stary i studiowałem ich zdaniem już o wiele za długo. Na szczęście z korepetycji na początku lat 80-tych można było łatwo utrzymać rodzinę... jeśli się dobrze planowało roczny budżet. Niestety, raz się pomyliłem i w lipcu na wakacjach zorientowałem się, że jeśli we wrześniu nie zacznę zarabiać, może mi zabraknąć... a nie lubiłem prosić rodziców o pomoc, więc postanowiłem poświęcić część wakacji, przejrzałem ogłoszenia, zobaczyłem "brukarstwo", zadzwoniłem i od ręki zatrudniłem się jako pomocnik brukarza u prywaciarza. Prawie dwa miesiące pracowałem w 3-osobowej ekipie: majster, brukarz, pomocnik. Stawki wynagrodzenia były klarowne, praca na akord (sami mierzyliśmy na oczach szefa ile zrobiliśmy), pomocnik dostawał 100% stawki, brukarz 120%, majster 160%. Zarobiłem przez ten czas tyle, ile na korepetycjach zarabiałem w cztery miesiące - byłem zaskoczony, że tak dobrze płacą. I tu, uwaga, zaczyna się proces myślowy, który doprowadził mnie do zrozumienia istoty socjalizmu.   

Rok później, może półtora, podczas rutynowych spacerów z dziećmi zauważyłem, że na sąsiednim osiedlu brukarze robią to, co ja robiłem niemal przez miesiąc jako brukarz - układają na nowo zniszczoną jezdnię z trylinki - akurat to, co najlepiej zapamiętałem z brukarstwa - z ciekawości zacząłem tam chodzić regularnie i porównywałem ich pracę z naszą. Od razu było widać, że nie mają tak doświadczonego majstra - ciągle rozciągali sznurki, żeby widzieć, czy równo kładą; wyrównywali powierzchnię ziemi pod trylinkę... Aha, zapomniałem o najważniejszym - to była państwowa firma. Pracowali w pięciu... a właściwie czekali - na tym głównie polegała ich praca. Trylinka się skończyła, czekali aż dowiozą, piasek się skończył, czekali, krawężniki się skończyły, czekali... a jak już pracowali, to wolno i z częstymi przerwami na papierosa, na wyrównanie terenu, na poprawienie źle ułożonego kawałka, na dowiezienie ziemi, na wybranie ziemi... z miesiąca na miesiąc przeżywałem szok coraz większy, bo liczyłem, mierzyłem stopkami... oni pracowali w tempie nieprawdopodobnym - robi przez prawie dwa tygodnie tyle, ile my w jeden dzień i wychodziło im gorzej... zarabiali około 40% tego co my, a mieli - ich wydajność w przeliczeniu na osobę obliczałem na 7% naszej wydajności.   

Wtedy zrozumiałem, dlaczego socjalizm wciąż się trzyma, dlaczego nie niszczeje, kto o to wszystko dba, kto wytwarza dobra i rozdaje je narodowi niemal bez wynagrodzenia - prywaciarze. Gdyby ci na państwowym dostawali godziwe wynagrodzenie, wg tej samej stawki co ja, to ja bym zarabiał - powiedzmy - 20 000 zł a państwowy pomocnik - 1 400 zł. Tymczasem w PRL proporcje były jak 10 000 do 4 000 lub 5 000 do 2 000 w zależności od tego, jaki procent Polaków pracował prywatnie, a jaki państwowo. Gdyby było to 10 i 4, to znaczy, że zabranych mi 10 tys. i starczyło na 4-ech państwowych obiboków, gdyby to było 5 i 2, to znaczy że zabrali mi 15 tys. i podzielili pomiędzy niemal 30-stu socjalistów. W tamtych czasach tylko prywaciarze płacili podatki dochodowe z których jak widać utrzymywali się wszyscy Polacy. Ale wbrew pozorom prywaciarzy było wielu - np. większość rolników. Takie informacje nie są jednak pewne, ale pewne pozostaje zawsze to, że w firmie prywatnej wydajność pracy jest 10 razy wyższa niż w państwowej. Oto dlaczego kapitalizm zawsze spektakularnie pokonuje socjalizm w rozwoju gospodarczym - kapitalizm rozkwita, socjalizm niszczeje i kończy się klęskami głodu.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka