Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard
466
BLOG

PiS PO jedno zło czyli za panstwowe pieniadze elit nie bedzie

Powściągliwy Dynamitard Powściągliwy Dynamitard PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

„ Namaszczenia [w polskiej polityce] służą do tego w istocie, by zamaskować dziedziczenie i kooptację w ramach rodzin i gangów. [..] Priorytetem [..] jest zachowanie status quo. To może trwać tylko do pierwszej salwy. Potem się wszystko rozsypie”

 Gabriel Maciejewski (coryllus.pl)

Po co nam (ludziom) elity? Nie, nie po to by nas oświecać czy by być dla nas wzorem patriotyzmu. Elity są nam potrzebne po to by załatwiać dla nas interesy których sami nie jesteśmy w stanie. Nagrodą za to jest prestiż, władza i zasoby - ale musi towarzyszyć temu odpowiedzialność: komu wiele dano od tego wiele wymagać będą. PiS dla wielu, zwłaszcza dla patriotycznej strony, był nadzieją na zerwanie z kolonialnym modelem ekonomicznym III RP. Niestety zamiast budować dla wszystkich kraj sprawiedliwości dobrobytu i bezpieczeństwa obie strony sporu politycznego nade wszystko rozbudowują swój prywatny stan posiadania i pilnują by nikt nie naruszył ich miejsca w hierarchii dziobania. 

Jest źle, a będzie gorzej, ale żeby przybliżyć kontrast między elitami faktycznymi a postulowanymi trzeba sięgnąć do trzech różnych przykładów: za PO, za PiS i za cara. Historia z uniwersum kolejowego bo dla nas za XIX-wieczna technologia ciągle bywa wyzwaniem. 

8 lat temu w marcu 2012 pod Szczekocinami zderzyły się dwa pociągi: TLK Brzechwa o IR Jan Matejko i w konsekwencji zginęło 16 osób a 61 zostało rannych. Była to największa katastrofa kolejowa w III RP. Kto zawinił? Bezpośrednio dyżurni ruchu którzy skierowali jeden pociąg na tor niewłaściwy a potem konsekwentnie zignorowali wszystkie ostrzeżenia systemu sterowania ruchem i bezpieczeństwa. Pośrednio była to konsekwencja wielkiej liczby zaniedbań technicznych i proceduralnych które przyzwyczaiły wszystkich do nagminnego ignorowania procedur i posyłania pociągów w trasę w oparciu o tzw. sygnały zastępcze (ignorujące sygnał STOP na semaforze; jazda po niewłaściwym torze). Kolejne linie obrony przed wysłaniem pociągów na zderzenie czołowe albo nie zadziałały z powodów technicznych (rozprute rozjazdy) albo zostały systematycznie zignorowane przez dyżurnych ruchu w Starzynach i Sprowie. Z informacji ujawnionych przez dziennikarzy wiemy że na wszystkich liniach kolejowych PKP PLK używanie sygnałów specjalnych jest absolutnie nagminne. A na sam koniec, gdy maszynista IR zorientował się jedzie na niego drugi pociąg, to próbował zahamować i nadać sygnał radio-stop by zatrzymać tak oba pociągi, ale radiotelefon nie zadziałał. Wielka tragedia ale też niestety zbieg niesprzyjających okoliczności o które się sami prosiliśmy.

7 lat później (2019) podobna sytuacja wystąpiła na trasie Szczecin Głowny – Szczecinek koło Złocieńca. Tam też dwa pociągi zostały na skutek błędów dyżurnych ruchu skierowane na ten sam tor i to co uratowało nas od podobnej tragedii to system radio-stop gdzie tym razem maszyniści się zorientowali kilka sekund wcześniej i udało im za pomocą radiotelefonu zatrzymać oba pociągi. Polska w ruinie zmieniła się w Dobrą zmianę ale PKP PLK takie wichry historii nie dotyczą i tylko austriacko-amerykańska technologia (Kapsch – Motorola) uratowały nas przed kolejną tragedią.

Jedyną osobą która ogląda świat w kratkę za te lata, by nie powiedzieć dekady zaniedbań (Karol Trammer „Ostre cięcie”) jest dyżurny ruchu ze Starzyn. Nie przypominamy sobie takiej sytuacji by za systemowe zaniedbania na jakimkolwiek odcinku (tzw „tupolewizm”) ktokolwiek na wyższym stanowisku odpowiedział choć symboliczne. Jest w tym nasza chłopska, chrześcijańska pokora wobec nieszczęść które na nas spływają od „panów” na które czujemy się pozbawieni wpływu.

Trzecia historia wydarzyła się ponad sto lat temu 29 października 1888 w Borkach na dzisiejszej Ukrainie (koło Charkowa) wykoleił się carski pociąg specjalny z Aleksandrem III na pokładzie. Car wykazał się osobistym męstwem podtrzymując dach uszkodzonego wagonu co przypłacił zdrowiem i zmarł 6 lat później. Co prawda wcześniej sam nakazał zignorować ograniczenia szybkości i ciągnąć pociąg dwoma lokomotywami na raz. A na to wszystko nakłada się teoria o bombie podłożonej do wagonu przez spiskowców.

Cichym bohaterem tej historii jest Sergiusz Witte który będąc wówczas managerem jednej z kompanii kolejowych w Cesarstwie Rosyjskim otwarcie przeciwstawił się carowi i jego łamaniu procedur – a wtedy samodzierżca mógł go pozbawić nie tylko wpływów politycznych i majątku, ale też zdrowia i życia. Po wypadku w Borkach został awansowany na zarządcę wszystkich kolei rosyjskich, potem ministrem finansów i premierem i uznawany jest za jednego z największych rosyjskich mężów stanu (bardzo pochlebnie opisuje go Cat-Mackiewicz). 

W tym samym reżimie i branży kolejowej radził sobie też Bolesław Jałowiecki, jeden z polskich żubrów kresowych zwany w Rosji „królem kolei wąskotorowych” który znacząco przyczynił się do integracji ekonomicznej Żmudzi i Litwy z resztą państwa. Wspomnienia jego syna Mieczysława Jałowieckiego - który między innymi kupił dla II Rzeczypospolitej Westerplatte – można znaleźć w fantastycznej książce „Na skraju imperium” która wraz ze wspomnieniami Hipolita Korwina-Milewskiego, Edwarda Wojniłłowicza i Antoniego Jaroszewicza otwiera oczy na zrozumienie pojęcia czym jest prawdziwa elita polityczna. Ludzi troszczących się o Polskę kiedy jej nawet nie było na mapie których pozycja polityczna wynika z siły gospodarczej a nie na opak.

Te historie pokazują różnicę między pańskim okiem co konia tuczy, a biurokratycznym tumiwisizmem, zaniedbaniami i powszechnym brakiem odpowiedzialności za cokolwiek. Dawnej zaś sprawa gardłowa kończyła się na gardle – które ma się jedno i zmuszało to nawet absolutne elity brania odpowiedzialności za własne czyny – bo między innymi ryzykowali swoim majątkiem a nie państwowym.

Jakie to ma znaczenie dziś? Owszem PO chciało Polskę poddać samolikwidacji i wcieleniu bezpośrednio pod Brukselę (Berlin), ale PiS po drugiej stronie zadowala się pomalowanym na białoczerwono kundlizmem: bo czymże innym są wszystkie te afery o pietruszkę, kompletny brak odpowiedzialności czy ordynarny skandal jakim jest Polska Fundacja Narodowa pod kierownictwem Macieja Świrskiego? Ta niekończąca się litania pretensji patriotycznych komentatorów o urzędniczych pochodzeniu: że teraz PiS musi za państwowe pieniądze państwowe stworzyć nam wreszcie prawdziwą elitę. 

Nic nie stworzy, góra nie urodzi nawet myszy. O tym w następnym odcinku. 


Any writard who writes dynamitard shall find in me a never-resting fightard

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka