self
self
Dziobaty Dziobaty
1129
BLOG

Na Florydzie aligatory gryzą – salonowym turystom ku przestrodze

Dziobaty Dziobaty Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Wielokrotnie w swoich felietonach podkreślałem rolę Zosi w naszym stadle... Zosia jest dobra na wszystko; w dzień i w nocy, ale na Zosię muszę najbardziej uważać przy porannym śniadanku...  

Ostatnio, codziennie rano, Zosia robi mi burzę mózgu na temat mojej „twórczości”... Nie dość, że Zosia czyta przez ramię teksty moich przemówień do laptopa, to jeszcze moje teksty namiętnie czyta... Czyta też teksty i komentarze salonowych konkurentów i ostatnio się denerwuje...

Zosia na to salonowe blogowanie mnie napuściła; przedtem, byłem normalnym i zdrowym człowiekiem... Seniorem w podeszłym wieku, ale jarym. Zosia seniorką nie jest i nigdy nie będzie... Czasami dziwię się, że ją trzymają na naszym osiedlu; boć jest ono tylko dla osobników 55+.

Po dzisiejszym przeglądzie czytelnictwa na Salonie, Zosia powiedziała, że coś idzie nie tak... Była kompletnie zawiedziona słabą reakcją salonowych blogerów, w szczególności zaś blogerek, na dwa ostatnie artykuły dziobak@...Te artykuły Zosia na mnie wymusiła, bo to ona wykombinowała warszawski smrodek i flądrę po polsku na podściółce z lebiody...

Teraz narzeka, że na smrodek reagują tylko ci, którzy w Warszawie nie mieszkają, i zaznacza z przekąską, że lebioda Polakom nie smakuje a gęsina lepiej, bo Polacy nie gęsi i swój język mają... Zosia bystra jest.

Zosi, na mojej popularności bardzo zależy i zdrowo mnie pogania, bo dobrze wie, że to jest moja praca sezonowa; aliści, na własnej popularności zależało jej always... Zosia ma za złe, że nie komentują mnie panienki; zawsze uważała, że jak nie będę wzbudzał zainteresowania panienek, to ze mną koniec...

Zosia ma krótką listę blogerów na salonie którzy są moimi przeciwnikami; najbardziej zajadła jest na takiego, jednego, który mnie wybanował... Innych lubi, bo taka już ta moja ulubiona Zosia jest.

Zosia się boi, ale też się cieszy, że na początku przyszłego roku; jak już będzie po wyborach, koronawirusie i społecznych rozruchach, wrócimy do normy i polecimy ha Hawaje... Po tej podróży będzie następna i następna; wiosną lecimy do Polski; na żadną podróż laptopa nie zabieram a smartfonem gardzę...

Zosia dobrze wie, że bywam zgredem i na zakończenie powiem czytelnikom to, co powiedział telewidzom „Miś z okienka”... Zosia nazywa mnie Misiem i mam na to licznych światków... Zosia chce żebym na Salonie miał dobre układy i korzysta z czasu który został.

Zosia zawsze miewała dobre pomysły, na wszystko i na każdy temat... Teraz mi mówi, że jestem za mało „sensacyjny” i żebym sobie nie żałował... Najważniejszy w artykule jest tytuł... Zosia ma rację; to stara medialna sztuczka, ale ja o tym wiem...

Zosia zapomina że piszę po polsku i do polskiej poczciwości, więc ja przesadzać nie powinienem; eventually, zawsze liczy się zdanie Zosi.

W swojej powściągliwości, przestałem przesadzać we wrzutach amerykańsko-języcznych, co Zosia uznała jako duży błąd... Zosia uznała też, że wszechstronność i tematyczna różnorodność dobrze mi zrobi, co od początku uznałem za wielką przesadę, bo osobników którzy za dużo wiedzą, za dużo widzieli, za dużo słyszeli i za dużo mają do powiedzenia, traktuje się na ogół  zgrzebnie... Takich już być nie powinno, szczególnie jeśli są starymi belframi i się wymądrzają... ogólnie rzecz biorąc.

Pod koniec wczorajszego dnia, Zosia miała dla mnie gotowy temat artykułu na niedzielne śniadanie... Jest upał, rankiem też zbyt gorąco aby pośniadać na balkonie,  ale zbyt duży wysiłek nawet na pokojach też mnie osłabi... Moderato cantabile, jak to było w pewnym filmie... U na często muzyka gra...

Temat jest znakomity, bo o tym co się na Florydzie dzieje, można pisać i pisać... O śpiewającym za oknem ptaszku uganiającym się z otwartym dziobem za ptaszką; o czapli siwej która osiwiała bezskutecznie odganiając od jeziorka czerwonogłowe kaczki – prostaczki; o wysokich falach w które lepiej się bez ratowników nie zagłębiać, albo o przybrzeżnych rip-currents które potrafią porwać na ocean i na które nie ma rady... Najwięcej, o rekinach bezwstydnie czyhających na okazję obgryzienia czyjejś rączki; o niby-ociężałych aligatorach i wężach czyhających na turystów którzy zboczyli z oznaczonego szlaku i po których ślad zaginął szybko i skutecznie... jest w czym wybrać.

Jeśli to wszystko zawiedzie, zawsze może się trafić jakiś sąsiad Indianin - Seminol, który potrafi nieźle oskalpować... Nasz Jim-dozorca, który opiekuje się naszym kurnikiem nad Okeechobee Lake też jest Seminolem; nosi wampum i odprawia czary, więc się nie dziwimy że kurki nam znikają... Skalpuje tylko on request, i za dobre pieniądze... Floryda jest straszna.

Najlepszy jest temat aligatorowy, Zosia jest w nim bardzo uświadomiona i świdruje mi w głowie od dawna, żebym o nich coś napisał; chociaż troszeczkę...

... Zosia nie może mi darować, że na salonowych łamach nie było jeszcze tematu który, swojego czasu,  stał się sensacją we wszystkich polskich mediach, kiedy to jakieś podłużne zwierze zaczęło porywać nadwiślańskim wieśniakom bydełko... Nikt nie wiedział, kto albo co, było to zacz... To było zaraz po naszym długim pobycie w Australii; ja siedziałem cicho, bo sprawcą był Charlie... Ale to był temat krokodylowy, wcale nie aligatorowy, niestety.

Mam wielu świadków, którzy słyszeli opowieść o „Charlie”, pewnym krokodylku, którego dawno temu przeszwarcowaliśmy samolotem z Australii... To długa, bardzo ciekawa historia, może się ona zdarzyć innym razem .

W Australii są prawdziwe krokodyle, fesh i saltwater i można się nimi wystraszyć, ale amerykańskie aligatory też nie są ułomki i potrafią dać się we znaki.

Największy aligator oficjalnie zarejestrowany na Florydzie miał 17 stóp i 5 cali długości i ważył 780 funtów, co się przekłada na 5,3 metra długości i 345 kilo żywej wagi.

Aligatory ślicznie nie wyglądają, mają krótsze pyski niż krokodyle australijskie i są trochę mniejsze... Ale to też są bestie, prawie jak wyjęte z Jurassic Park.

Aligatory są oficjalnie przypisywane trzem stanom – Florydzie, Luizjanie i Missisipi, ale potrafią zapuszczać się również w inne strony; do Texasu, Georgii, Arkansas i paru innych.

Aligatory lubią pić tylko wodę słodką nieprzegotowaną, ale na rozlewiskach nad Zatoką Meksykańską można spotkać prawdziwe krokodyle które słoną wodę bardzo poważają, bo dzięki niej mogą lać krokodyle łzy.

W Środkowej i Południowej Ameryce żyją też kajmany, które zapuszczają się na Florydę, ale głównie jako pets, zwierzątka domowe. Kiedyś chciałem nawet kupić dla nas małego pokojowego kajmanka i nawet miałem dla niego imię... Ale Zosia na Dyzia się nie zgodziła i wtedy nastała u nas Matylda, kurka.

Kajman to też jest aligator, ale występują jeszcze inne przedpotopowe gady, jako  gawiale... Gawiale mają wąskie i długie paszcze, ale w Amerykach nie występują, tylko w dalekiej Azji Południowej i Południowo Wschodniej.

Aligatory występują też w dalekich Chinach, ale to wcale nie oznacza, że Chiny doganiają Amerykę.

Aligatory lubią przebrać się za pływające kłody i czekają na zdobycz. Chociaż mogą siedzieć nieruchomo przez wiele godzin; kiedy trzeba, mogą poruszać się zadziwiająco szybko, ale kiedy widzą pożądany posiłek.

Aligatory rzadko posiłkują się ludźmi; Nasz Jim powiada, że są za leniwe i nie chce im się ludzi wciągać pod wodę i tam się z nimi kotłować. Co innego, jak osobnik ludzki sam wlezie do wody i z aligatorem chce się zaprzyjaźnić... Jim zna indiańskie zaklęcia które aligatory odganiają, dzięki czemu kurek w kurniku tak bardzo szybko nam nie ubywa.

Po długim okresie intensywnych polowań, w latach 90-tych, na Florydzie uznano aligatory za gatunek zagrożony i na polowanie trzeba mieć permisję.

Aligatory, w skrócie "gators", są częścią popkultury Florydy; od atrakcji turystycznych, pokazów zapasów aligatorów, nazw klubów sportowych - do zabawek, ozdób, maskotek i biżuterii... Najbardziej znanym klubem sportowym z aligatorem w herbie, są „Gators”, futbolowy team University of Florida z Gainesville. Jako maskotkę mają „Albert and Alberta, the Alligators.

Największe aligatory na Florydzie występują na wetlands koło Tampa, i St. Petersburga, ale największe ich zatrzęsienie jest na The Everglades.

Everglades to naturalny region tropikalnych mokradeł w południowej części Florydy, obejmujący południową część dużego rozlewiska wody, na którym rozwinął się ekosystem, jaki nie występuje obecnie nigdzie indziej na ziemi.

Mieszkamy na zachodnich obrzeżach mieściny Boca Raton... Jak się jedzie od nas na południe Sawgrass Turnpike w kierunku  Miami,  po zachodniej stronie autostrady jest już Everglades National Park... Autostada stanowa I -75 ma nazwę "Alligator Valley" , bo kiedyś można je było spotkać nader często. Obecnie I -75 jest dość szczelnie odgrodzona po obu stronach i nigdy nam się nie przydarzyło jakieś spotkanie "wyższego stopnia"... Stanowa I-75 wiedzie do Naples, dalej można jechać na północ wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej... Piękne wycieczki.

Everglades to dziwo przyrody... Drzewa, rośliny, ptaki I czysta woda, żadnego zamulenia… Everglades jest wyjątkowy, ponieważ słodka woda z Zatoki Florydzkiej spotyka się ze słoną wodą z Zatoki Meksykańskiej, tworząc idealny ekosystem do wspólnego życia wielu gatunków roślin i zwierząt.  

Ekosystem zaczyna się na północ od Orlando i kończy w Zatoce Florydzkiej, przed Florida Keys. Jest domem dla wielu z najbardziej znanych dzikich zwierząt na Florydzie, w tym ponad 350 gatunków ptaków i dziesiątków gatunków ssaków, gadów i ryb.

Te kultowe tereny podmokłe ze śladami starych kultur indiańskich, są wplecione w tożsamość Południowej Florydy i cenione za ich różnorodność biologiczną i piękno. Everglades jest największym terenem podmokłym w całej Ameryce Północnej.  Ziemia jest tu zawsze lub regularnie pokryta płytką wodą lub, jeśli nie jest pokryta całkowicie, jest zw wodzie zamoczona. 

Znana pisarka i adwokatka Marjorie Stoneman Douglas, która pracowała wiele lat nad ochroną tych terenów, nazwała Everglades „River of grass”.

Ta „Rzeka Trawy” zapewnia wodę pitną dla Południowej Florydy. W sumie, ekosystem Everglades dostarcza wodę pitną dla ośmiu milionów Floridians. 

Żeby Everglades trochę dokładniej pooglądać, trzeba wynająć prywatnego przewodnika na kilkugodzinną wycieczkę płaskodenną airboat ... W zeszły roku trafiła nam się nielicha gratka, bo przyjaciele z Warszawy którzy przyjechali nas odwiedzić, na taką imprezę nas zaprosili... To kosztuje kupę kasy.

Zwykle, mając gości z Polski i skądinąd, zabieramy ich w różne miejsca Everglades na 45 minutowe wycieczki po rozlewiskach. W programie i w ramach ceny biletu, jest dodatkowy 15 minutowy rewia-pokaz wyczynów aligatorowych okazów... Aligatory bywają trochę senne, bo liczne wycieczki i duża publiczność, na pewno je bardzo nudzą.

Kiedyś, podczas jednego z pokazów, dorodny aligator chciał mnie lubieżnie ugryźć w szyję, bo zbytnio się zainteresowałem szczegółami pokazu... Załączona fotografia zrobiona przez Zosię, tą czynność dokumentuje...

Później, Zosia twierdziła, że fotografię zrobiłem własnoręcznie; co uzasadniała prostym faktem, że wyżyłem. ..

Jak tam było, tak było... Wszystkim jednak powiedzieć mogę z ręką na sercu, że aligatory to nie wodne przelewki, bynajmniej.

Floryda jest aktualnie dla turystów przyblokowana z powodu koronawirusa, ale to się niedługo zmieni...

Florydawelkamtu, ale radzę – trzeba się czujnie rozglądać wkoło i uważać, żeby się jakiś aligator pod nogi nie przyplątał, bo one są wszędzie... Jeśli będzie zielony - to nie aligator, jeno iguana... Iguanę można pogłaskać, o ile przedtem nie smyrgnie... 

That's all folks!


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości