Przewaga Bitcoina nad zaskórniakiem – panowie drżyjcie .
O tak zwanych „zaskórniakach”, dowiedziałem się chyba z felienonów Wiecha -Wiecheckiego, zamieszczanych regularnie w starym, warszawskim Expressie Wieczornym, jeszcze w latach 50-tych. W rodzinnym domu na ten temat nigdy rozmów i wątpliwości nie było... Tata ciężko pracowałi oddawał Mamie pieniądze... Oddawał ile trzeba, resztę miał dla siebie...
Temat na niezwykle krótko wrócił kiedy ustatkowaliśmy się z Zosią w małżeńskim związku... Byłem wtedy młodym inżynierem i „jakieś” pieniądze zarabiałem. Dorabiałem jako korepetytor, a potem przywoziliśmy z Zosią różne „towary” z Anglii, które spieniężaliśmy... Ogólnie rzecz biorąc, tak było.
Od samego początku znajomości z Zosią wiedziałem, że Tatuś Zosi pokazuje Zosi Mamusi różowy „pasek”, który postronnych informował o „poborach” pracownika; Tatusia Zosi, znaczy się.
Ponieważ Zosia poznała mój pogląd na pokazywanie paska wcześniej, nigdy mnie o to nie nagabywała... Bez paska też wiedzieliśmy o naszych finansach, prawie wszystko... I tak zostało przez wiele lat... Ja portfela nigdy nie miałem, a co miałem utykałem po kieszenach i gdzie się dało, a Zosia naturę taką miała, że po kieszeniach mi nie szperała... Również dlatego jesteśmy ze sobą tak długo...
Wiedziałem jednak dobrze, że takie praktyki były wszechobecne i wcale z nich się nie naśmiewam... Mąż zarabiał, żona trzymała domowy budżet i kontrolowała wydatki... Prowadziła dom, wychowywała dzieci..
Może żony dawały swoim mężom jakieś kieszonkowe, może nie dawały; statystycznie rzecz ujmując – raczej nie dawały, więc dlatego właśnie wykształa się instytucja "zaskórniaków".
Słownik Języka Polskiego PWN donosi że - "zaskórniak to «nieduże pieniądze zaoszczędzone w tajemnicy przed kimś»
W sieci można znaleźć definicja konkretniejsze - "zapas gotówki ukryty przed małżonką - pieniądze zaoszczędzone w tajemnicy przed rodziną - sto złotych zaoszczędzone w tajemnicy przed współmałżonkiem.
Kiedyś „stówa” była symbolem majętości i niezależności przywiązanych do małżeńskich pieleszy biedaków... Teraz, młodzież o tym nic nie wie... Nie potrzebuje wiedzieć i nie musi.
Mówiąc o mamonie, zawsze było tak, że niektórzy mieli jej więcej; niektóry papierowymi pieniędzmi wypychali sobie siennki, monety trzymali w pudełkach, a złoty złom i takie tam – zakopywali w ogrodzie pod gruszą albo gdziekolwiek...
Ze szkoły podstawowej wyniosłem przekonanie, że banki są symbolem zgniłego kapitalistycznego Zachodu i że, w żadym wypdku, chodzić do banku nie należy... Zresztą, adresu żadnego banku nie znałem.
Ale to się zmieniło; potem okazało się że banki jednak są i zawsze były i że pieniądze należy mieć i nawet oszczędzać; nie wydawać ale gromadzić na bankowym koncie...
Kapitalistycznych banków w Polsce przybywało coraz więcej, a najwięcej amerykańskich, bo okazywało się taj jakoś, że najwięcej jest banków amerykańskich... Zjeszcze potem, okazało się, że największe banki są chińskie i zrobił się bałagan.
Kiedyś, każdy kraj miał własną walutę, a niektóre amerykańską i nadal ją mają.
W Polsce zawsze był „złoty”, kiedyś „czerwony żłoty”, oparty na parytecie złota...Złotych monet władcy Wschodu i Zachodu gromadzili stosy, trzymali w skrzyniach i szjkatułach, potem w bankowych sejfach... Złotą skrzynię pełną walorów miał, na przykład, Chrabia Monte-Christo, ale inni chrabiowie i baronowie też..
Jeszcze za moich czasów, najsilniejszą walutą światową był południowo-afrykański rand, czyli krugerand. Rand - to byłwało 10 dolarów a funt brytyjski był 2,4 dolara. Jedn dolar to było 10 dojczmarks, a frank francuski już prawie się nie liczył... Frank szwajcarski, owszem, owszem; w kraju, aż do czasów Nowej Polski, zbliżenie do walut wymienialnych było nieduże...
Sorry, to nie jest prawda, bo zawsze było bardzo duże i te waluty wymienialne były bardzo poszukiwane... Dolary bywały po 100 złotych za sztukę, albo więcej... Potem trochę mniej... Czeńcz many, kantory i banki, znowu banki. Kantory pozostały
Ale zawsze znamieniem bogactwa była pełna kieszeń; wypchana banknotami albo obwisła od nadmiaru monet... To dawało poczucie pewności.
Głęboka kieszeń, lepkie pieniądze, finanse i finansowe piramidy... Walut światowych było tyle, ze trudno je zapamiętać się dawałoo... Wreszcie UE wprowadzia EURO, którego nie było ale jest...Został funt, amerykański dolar, szwacarski frank i chiński jen... to prawie wszystko...
Pieniędzy, takich czy innych przybywało i w kieszeniach zaczęły pojawiać się większe nominały, ale to nie było rozwiązaniem... Ilość kont bankowych też problemów nie załatwiała, bo myliły się banki, bankowe konta i bankowe kody. .. Pojawiły się karty kredytowe.
Wszyscy wiedzą, że pieniądze wynaleźli Fenicjanie; ale kto wynalazł karty kredytowe?... Kto wynazazł karty kredytowe można się się doszukać w sieci, ale mniejsza z tym.... Ten kto to zrobił, to musiał być filozof wzięty, nieprzeciętny łeb.
Komentarze