Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
1517
BLOG

Czy w Waszyngtronie był zamach stanu - polemika z blogerem @Jerzy George

Dziobaty Dziobaty USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 76

Artykuły blogera @Jerzy George pilnie czytam. Jest wybitnym salonowym amerykanistą i każdy jego artykuł długo wisi na salonowej witrynie. 

Zazdroszczę mu popularności i kilka razy usiłowałem zapytać – jak to robi i czym czaruje salonową publiczność?

Komentować kolejnych wydań blogera nie mogę z prostej przyczyny – już po pierwszym komentarzu mnie zbanował...

Sądzę, że jest to główna przyczyna jego salonowego sukcesu – rzeczony bloger wyznacza nowe kierunki informacyjne na Salonie, zgodne z ogólnie zaakceptowaną „amerykańską racją stanu”, bez dopuszczania do głosu krytyków.

To wcale mnie nie dziwi, bom z niejednego pieca chleb jadł... Rzeczony bloger wyraża swoje poglądy a ja go krytykuje... Jego poglądy na salonie przebijają się, moje nie... To też mnie nie dziwi, bo coraz bardziej rozumiem stan zaczadzenia polskich umysłowości dzisiejszych czasów. ..jak zwykle udaję mądrego.

To mnie, po prostu - wkurza. A jak się wkurzę – jestem rozładowany emocjonalnie i zaczynam lepiej się czuć.

Nie sądzę, że bloger @Jerzy George moje artykuły czyta; nie znalazłem nigdy jego komentarza do swoich dywagacji... Być może stałem się dla niego wrogiem, bo uraziłem jego rozdęte "ego"...

Bloger @Jerzy George nie jest dla mnie przeciwnikiem. Tak, jak inny blogerzy którzy mnie zbanowali, schodzi z linii ciosu i chowa się za podwójną gardą.

Zadowolony z siebie pisze...Ja też piszę, ale z @Georgem nie mam szans.

Przede wszystkim George to George i nawet tłumaczenia imienia nie potrzebuje... George – to brzmi dumnie..

Pisząc to jestem wkurzony również dlatego, że mój wczorajszy artykuł o zdradzie i zdrajcach, którzy wpływali i wpływają na losy Polski nie doczekał się prezentacji na salonowej witrynie. Prawda, ponad 300 otwarć, ale tylko kilka zdawkowych komentarzy. na witrynę nie zasługuję

Dlaczego o tym nawijam i pojękuję w sposób ciągły?... Ano dlatego, że jestem ostatnim salonowym dinozaurem, długoletnim zawodowym dydaktykiem - nauczycielem i wychowawcą, któremu się zaczęło wydawać, że może jego pisarstwo, to jakaś misja.

Misja nauczania czegoś, to zadanie herkulesowe... Jeśli coś odpłynęło w siną dal i stało się zupełnie nieważne - nie istnieje. To „coś”, to poszerzanie wiedzy i longlife learning; przede wszystkim - czytanie książek.

Jest to "racja stanu" polskiego społeczeństwa, która nie wytrzymała zderzenia z rewolucyjnym parowozem wiedzy i rzeczywistości wirtualnej...

Łyk kawy i kontynuuję znęcanie się nad ostatnim artykułem  Autora, zwracając uwagę na „smaczki” określające poziom jego narracji... Według mojej oceny, of course.

„Atak na Kapitol USA. To był nieudany zamach stanu?”... Autor ma niejakie wątpliwości.

Tytuł artykułu jest poważny, ale jego treść nie bardzo. Autor stara się zachować pozory obiektywizmu, ale wyłazi jego anty-Trupizm i wpisanie się w „jedynie słuszną” interpretację wydarzeń.

Opieram się na cytatach Autora.

„Miałem wątpliwości, czy Donalda będzie można usunąć ze stanowiska i tym samym pozbawić prawa do ponownego ubiegania się o prezydenturę”...

Stała maniera - bloger @Jerzy George miał wątpliwości, ale nie zdążył ich przedstawić Nancy Pelosi .

„Mitch McConnell, lider senackiej większości, odrzuciwszy skrupuły zdecydował się doprowadzić impeachment do końca przed 20 stycznia. Każdy inny termin będzie znaczył, że Mitch wybrał lojalność i o losie Trumpa zadecyduje nowy Senat, a ściślej mówiąc Kamala Harris, nowa wiceprezydent.”

"Mitch MC Donnell odrzucił skrupuły i zdecydował się doprowadzić impeachment do końca, przed 20 stycznia"... Autor ma o procedurze impeachmentu wiedzę „z grubsza” i nie zdaje sobie sprawy, że jest to nierealne.

„Krzywa niepopularności pokonanego prezydenta po 6 stycznia strzeliła pionowo w górę (z 53,2% do 58,0%), krzywa popularności spadła w dół jak pięciokilowy odważnik (z 42,4% do 38,0%). Poza tym w międzyczasie powyłaziły takie sprawy, że McConnellowi nie pozostanie nic innego, jak pokazać rękę z kciukiem do dołu.”

jest to powielanie opinii lewackich i anty-Trumpowych mediów oraz wyników sondaży które same prowadziły... Rzecz jasna, również sugestia, że Trump odpowiada za przebieg wydarzeń.

Oglądałem wczoraj na youtubie jednogodzinny podcast słynnego dokumentalisty Michaela Moore’a nagrany 9 stycznia, czyli 3 dni po ataku na Kapitol. Moore dzieląc się ze swoją widownią informacjami, jakie udało mu się uzyskać od naocznych świadków, z początku był bardzo wyciszony, jakby zabraniając sobie wybuchów taniego oburzenia. Potem się trochę rozkręcił. Z jego relacji wyłania się ponury obraz.”... Można się uśmiać; słynny Michael Moore... Słynny z tendencyjnych filmów i artykułów w których nie tai własnych anty-amerykańskich przekonań.

Zaiste, YouTube jest dla Autora wyrocznią i z stamtąd czerpie wszystkie mądrości.

„Moore podkreśla, że motłoch wdarłszy się do budynku nie działał na ślepo. Wszystko wskazuje na to, że w dniach poprzedzających atak napastnicy przeprowadzili szczegółowy rekonesans. Znaleźli się przewodnicy, którzy doskonale wiedzieli, jak dotrzeć krętymi korytarzami, zmieniając klatki schodowe i piętra, do biur czołowych polityków. Wśród przewodników widziano członków straży Kapitolu i co najmniej jednego kongresmena.”

Tak był, ale Moore nie nazywa ich ustawionymi prowokatorami i brnie dalej.

„Z motłochem mieli się wedrzeć także policjanci lub eks-policjanci, wojskowi lub eks-wojskowi, którzy byli w stanie wspinać się po elewacjach na balkony.”

 Moore’a zastanowiły dziwne rzeczy dziejące się już po opanowaniu sytuacji. Zazwyczaj po strzelaninach w szkołach czy supermarketach dosłownie za kilka minut zjeżdżają się na miejsce dziesiątki policyjnych samochodów, przybiegają tabuny dziennikarzy, nadlatują stada helikopterów. W obrębie paru pierwszych godzin w telewizji nadawane są konferencje prasowe z ojcami miasta i naczelnikami policji. Tymczasem w trakcie ataku i po ataku wokół Kapitolu nie działo się nic”

„Głucha cisza, puste parkingi, żadnych policyjnych samochodów z migającymi na dachach światłami, żadnych dziennikarzy z mikrofonami, żadnych konferencji prasowych, ani jednego helikoptera, zupełnie jakby to BLM podpaliło jakąś dzielnicę czy przewróciło kilka pomników.”

Moore odwraca kota ogonem, co czynił zawsze i dobrze wie, jak myły medialnie nagłaśniane wszystkie wyczyny MBL. Moore przedstawia wersję wydarzeń jaka pasuje przeciwnikom Trumpa, zwycięzcom wyborów i animatorom nowego rozdania politycznego w USA....Autor się cieszy.   

„Upłynęły długie godziny, zanim Ameryka zaczęła być dokładniej informowana... Lakoniczne komunikaty: jakaś kobieta, jeden policjant (to o śmiertelnych ofiarach), facet z rogami na głowie, mężczyzna z brodą (to o uczestnikach ataku). Normalne sensacje obsługiwane są koncertowo.”

Autor @Jerzy George raczy nie wiedzieć - kto, jak i dlaczego informuje opinię publiczną o ważnych wydarzeniach politycznych... Nie agencje rządowe ani konferencje prasowe rzeczników Trumpa, tylko agencje informacyjne typu Associated Press, Reuters, Bloomberg oraz informatorzy NYC, WP i największych stacji telewizyjnych. Komu Autor wciska kit?

„Zdaniem Michaela Moore’a działo się coś paskudnego. Kongresmeni przekonani, że zaraz zostaną zabici, przez wiele godzin siedzieli pochowani w specjalnych pomieszczeniach i nikt się nie zjawił na pomoc. Gdzie był Rambo, gdzie były siły specjalne? Po ósmej wieczorem przyszedł w końcu goniec z pizzą i powiedział, że można wychodzić”. To Autor dodał od siebie – żeby było zabawniej.

„Teraz można mówić o tym lekkim tonem, ale napastnicy wdarli się do Kapitolu w konkretnym celu. Oczywiście nie po to, żeby powiesić Pence’a czy odebrać życie kongresmenom... oni prawdopodobnie wdarli się głównie po to, żeby ukraść kartony z elektorskimi głosami i wynieść je poza teren Kapitolu, a potem gdzieś spalić. Takie mogli mieć zadanie, które ktoś im zlecił, i właśnie to miał na myśli Moore mówiąc, że działo się coś paskudnego.”

Konkluzja godna dziennikarza śledczego dużej klasy... Co jeszcze Autor od siebie dodać potrafi? 

„Tylko jedna piąta sił policyjnych Kongresu była na miejscu, z czego jakaś część udzielała motłochowi pomocy. Zbyt wiele osób z najwyższego szczebla, które miały psi obowiązek natychmiast reagować, siedziało z założonymi rękami, jakby czekając na coś, żeby nie pomyśleć, że doszło do zamachu stanu”

I konkluzja ostateczna.

„Prawdopodobny plan był prosty. Dokumenty przepadają bezpowrotnie, konieczne jest powtórzenie wyborów. Można zaprzeczać, pukać się palcem w czoło, ale tego przecież chciał Trump – powtórki z rozrywki. Znów by się gibał tanecznie na trybunie, boksował piąstkami powietrze i wykrzykiwał: “Fight, fight like hell. If you don’t fight like hell you’re not going to have a country anymore.” (“Walczyć, walczyć jak diabli. Jeśli nie będziecie walczyć jak diabli, nie będziecie już mieli kraju”).

„Najpaskudniejsze (i najśmieszniejsze) w tym jest to, że tak wygląda scenariusz malowany jasnymi barwami. Czarny scenariusz mógł być jeszcze ohydniejszy. Dokumenty przepadają, Donald ogłasza stan wojenny i obejmuje władzę, której już nie oddaje. Jednym słowem – dyktatura.”

Autor stawia kropkę and “i”

Trump has to go. Now!!! Trump musi odejść. Ale to już!!!

Ach żesz ty!... Dlaczego bloger tak nienawidzi Donalda Trumpa?...Może jest nadal wpatrzony w Jaruzelskiego?

Może @Jerzy George ma powody osobiste, bo Donald Trump i Ameryka zrobiły mu krzywdę?... Albo może na takie gadanie jest zapotrzebowanie?

Kto to wie!?


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka