Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
188
BLOG

The longest day, polityka i praca organiczna – jubileuszowe breakingnews i skróty

Dziobaty Dziobaty Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Wnajsamprzód, swoim belferskim zwyczajem zaczynam od definicji, żeby wątpliwości nie było i wszystko w głowie (mojej) poukładało się...Przedstawiać się nie muszę, jestem blogerem (dość) znanym.

Definicje nie wymagają przekonywania że jest inaczej, przynajmniej niektóre nie wymagają... Przekonywanie zawsze nieprzekonanych mija się z celem zawsze... Kiedyś mówiło się, że „każdy ma swój rozum”, więc przynajmniej pogadać można było... W dzisiejszych czasach wystarczy smartfon.

To bardzo dobrze bo, tak naprawdę, definicje są niepotrzebne, bo wystarczą „informacje”; dokładnie rzecz ujmując – informacja... A tych, w mediach mnoga.

Na początku wyjaśnię, że o ten artykuł miałem przecherę z Zosia, która chciała żebym ten „najdłuższy dzień” potraktował godnie... Aliści, at the same time, w ogóle czasu nie mamy, do podróży się szykujemy, wydatków i rozrachunków też.

Zosia była zawsze bardzo wymagająca – równo rok temu na Salon mnie wepchnęła i rączek nie umyła... Ponieważ zawsze była moją Muzą, ale swoje cele miała – jako człowiek skołowany i chorowity (byłem cały zbudowany z ran na długo przed Stachurą), musiałem kombinować...

Wracając do definicji – często coś one wyjaśniają, w sposób zwięzły i przystępny... Często są parawanem, szczególnie jeśli to są sformułowania starych Autorytetów... Podkreślam z naciskiem słowo „starych”, bo liczy się tylko informacja... Najbardziej liczą się dopasowane osobniczo „breaking news”.

Bez marudzenia – „the longest day”… Nie chodzi o inwazję w Normandii w czerwcu 1944, jeno o najdłuższy dzień w roku... Na Florydzie tłumaczą, że dzisiaj mamy właśnie najdłuższy dzień w roku i najkrótszą noc i dlatego w nocy trzeba się spieszyć.. W nocy wszystkie koty są czarne. W dzień, przynajmniej na Florydzie – mojito i pinacolada... Ze „słomką” i lekką przesadą włącznie... W nocy można trochę stracić i wiele zyskać.

Polityka i polityczność – polityka, to taka żaba którą się połyka, a polityczność, to takie ułożenie sobie żaby w brzuchu, co by zbytnio w brzuchu nie uwierała...

Upolitycznionym każdy być musi, ale mało kto zdaje sobie z tego sprawę - tak samo, że tą żabę połknął.

Polityka - stary Arystoteles politykę rozumiał jako rodzaj sztukę rządzenia państwem, której celem jest „dobro wspólne”.

Współczesna definicja jest deczko inna - polityka to „uzgadnianie zachowań współzależnych społeczeństw o sprzecznych interesach”.

Inaczej , to – „sterowana działalność dążąca do przezwyciężania sprzeczności interesów i uzgadniania zachowań współzależnych grup społecznych, przy pomocy perswazji, manipulacji i przymusu; przy wykorzystaniu kontestacji, negocjacji i kompromisu”; wszystko – „dla kształtowaniu i ochrony ładu społecznego korzystnego dla wybranych grup, przy użyciu ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów”... Tych grup – znaczy się.

Bogać tam – politykują wszyscy, od niemowląt poczynając... Dzieci, młodzież, starsi i najstarsi... Aby uzyskać przewagę; w ostateczności – aby przeżyć... Niektórzy wiedzą, że trzeba politykować - politycznie.

Politykowanie, to jakieś prawo natury chyba jest!?

Co do „pracy organicznej”... Polscy pozytywiści XIX wieku nazwali to tak – „działanie na rzecz rozwoju gospodarczego społeczeństwa.... Społeczeństwo przypomina żywy organizm; więc tak jak dla właściwego funkcjonowania organizmu - społeczeństwu potrzebne jest zdrowie wszystkich jego organów i równomierny rozwój wszystkich jego warstw i dziedzin życia."

Pozytywiści konsekwentnie apelowali do ludzi - „bogaćcie się!”; co ważniejsze - sformułowali liberalne hasło „rozumnego egoizmu”.

Zachęcali do pomnażania majątku osobistego, ale równolegle z tworzeniem miejsc pracy dla uboższych... Miała to być „praca organiczna” – od podstaw, a twórcami byli wyraziciele interesu przemysłowców, kupców, bankierów i właścicieli majątków ziemskich, gospodarujących w warunkach reguł kapitalistycznych.

Znamienne jest to, że „pozytywizm” powstał na zgliszczach ruchów społecznych i narodowościowych w całej Europie... W Polsce miał pomóc „przetrwać”. Ostateczny upadek powstania styczniowego przyjęty został przez społeczność polską jako konieczność pogrzebania na długie lata wszelkich dążeń narodowościowych... Patriotyzm jakby został, ale „inaczej”... większa część patriotycznej społeczności zwróciła się ku pracy organicznej rozwijając kult mamony i akcje moralno-patriotyczne, jakby dwuznacznie, albo wieloznacznie.

Teraz „pracę organiczną” nad społeczeństwem skutecznie udoskonalają high tech media i ich właściciele. Społeczeństwa do tej pracy się wdraża.

Internet, smartTV, media społecznościowe – wspaniałe narzędzia do pracy organicznej... Kropla drąży skalę...


Zamieszczam kilka breakingnews – to tylko ochłapy rewolucyjnej rzeczywistości – tu i tam, i wszędzie.

Kilka aktualnych tematów – bez tłumaczenia, dla zainteresowanych co w trawie piszczy.

“Recently Uncovered NASA-Funded Report describes an event so catastrophic and so horrifying that’s going to wipe out up to 90% of the U.S. population…The Signs Have Already Begun…”

“ Christians are targeted by secular leftists…They want to destroy Christianity in America.

“The Green Wave is here… Can oil and green co-exist?

“The current crypto ‘Wild West’ era is getting stronger”

“Biden freezes military aid to Ukraine after Putin Summit as leaders plea for help”


A co na Salonie?... Różności; krajowe i międzynarodowe.

“Polska wobec dekoniunktury międzynarodowej”

“Żeby zrozumieć cele prezydencji Bidena, trzeba poznać jego "bossa", czyli Obamę”

”Biden nie będzie mógł przyjąć Komunii Świętej? Biskupi robią głosowanie”

„Broadway otwarty, ale nie dla wszystkich. Zaszczepieni Astrą Zeneką nie wejdą”

„Powstaje Partia Republikańska. Na sali Jarosław Kaczyński”

Wreszcie - “Najkrótsza noc w 2021 roku”. Nawiązuje do tego samego dnia.


Podsumowujemy z Zosią temat „Nasz rok na Salonie”... Salonowe życie....Zdania mamy zbieżno-rozbieżne. Na samym początku  Zosia obiecała mi swoją opiekę, ale ja się buntowałem.

Zosia koniecznie chciała, żebym liczbowo pokonał kilku salonowych „mocarzy”. Z blogerem @echo na czele... On przez cały czas swojego, jakże długiego salonowego życia mutował, ale mutuje wiele okazów i wirusów... Ludzie się zmieniają. Ja też, ale nie mutuję.

Zosia precyzyjnie wyliczyła, że swoimi zasobami mógłbym Salon zalać tsunami artykułów, felietoników, wierszyków, fraszek... i takich innych... Pytałem Zosię – po co i w jakim celu-dlaczego?...

Piszę różne rzeczy od niepamiętnych czasów; na dobre – zaczęło się od pracy maturalnej z języka polskiego w Roku Słowackiego (1959) za którą zostałem przez komisję egzaminacyjną totalnie zgnojony, a moja polonistka cudem nie uratowała z zapaści.

Potem pisałem „zawsze” – listy do Zosi, znajomych i przyjaciół, fachowe artykuły, recenzje, opinie i rekomendacje – po polsku i w językch obcych (szczerze mówiąc, w dwóch only); pisałem fraszki do „Szpilek” i bajki dla Kornelii... Potem e-majle i blogi – pod różnymi pseudonimami i imioniskami... Pisałem opowiadania i reportaże z różnych stron świata – wszystko dla przyjemności...

Niektóre wytwory i utwory pisywałem za pieniądze, z reguły na zamówienie... Na żadnej platformie blogerskiej pieniędzy nie zarobiłem, choć z mocarzami medialnymi mam sporo wspólnego... Mam pewne zasady i mało czasu...

Przez rok, za sprawą Zosi byłem w salonowej ciąży... „Ciąża”, to jest brzemię bardzo poważne... Ciąża przenoszona jest na ogół „szkodliwa dla zdrowia”, a o zdrowie z Zosią dbamy... W temacie „salonowe brzemię”, dojdziemy z Zosią do porozumienia - jak zwykle i na pewno.

Namiętnie buszuję w Nowym Salonie - blogi, newsy, opinie i komentarze.

Jest taki jeden nowy - salonowy rozdział pod tytułem „ Jastrzębowski wyciska”

Cytuję - „Program Sławomira Jastrzębowskiego, w którym zadaje niewygodne pytania osobom znanym z polityki, publicystyki, sportu. Rozmowa na żywo zawsze w poniedziałki i piątki o godzinie 9.00 w salon24.pl.”

Jestem człowiekiem światowym z ogładą i żadnej pracy się nie lękam... Szesnastego lipca przylatujemy z Zosią do Warszawy... Przez jakiś czas będziemy rezydowali w Hotelu MAMAISON LE REGINA, na Starym Mieście w Warszawie...

Redaktor Jastrzębowski bardzo mi się podoba. Nosi bródkę, tak jak ja... Nosi też okulary - ja tylko słoneczne... Jest chyba trochę bardziej niż ja zażywny.

Redaktor Jastrzębowski jest bardzo znany,  bloger @dziobaty jest w naturze nieznany zupełnie... Tyle, że dziobie... jak kura.

Zapraszam uroczyście Redaktora Jastrzębowskiego do restauracji Hotelu MAMAISON LA REGINA na kawę, piwo albo obiad... Ja stawiam!

Ponieważ przez całe życie poddawałem się różnym eksperymentom, bardzo chciałbym się poddać eksperymentowi wyciskania... Różni próbowali mnie wyciskać i nikomu się to nie udało, so far... Ale może Redaktorowi Jastrzębowskiemu się uda?

Jednakowoż domniemuję, że Redaktor Jastrzębowski zaproszenia nie przyjmie, bo uważa że nie jestem godnym obiektem do jego własnoręcznego wyciskania...

Będę w hotelu z Zosią, a Zosia bywała na królewskich dworach... Ja znajomości i koneksje posiadam też.

Uszy do góry Redaktorze – Life is Good!

Kłaniam się, podrygując skocznie*,

Bloger @ dziobaty


Odnośnik *skocznie, pochodzi od słowa „scotch”.

Tajemnicą dobrych single malt jest to, że muszą mieć posmak mysich bobków.


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura