E.B E.B
1324
BLOG

Witold Gadowski o koronawirusie

E.B E.B Społeczeństwo Obserwuj notkę 27

Pod notką :

https://www.salon24.pl/newsroom/1084044,chory-na-covid-19-posel-jerzy-polaczek-pis-w-powaznym-stanie-apeluje-o-opamietanie#comment-19444607


blogerka o sympatycznie brzmiącym nicku @Ciotka Matylda  podała link do wywiadu z Witoldem Gadowskim, w którym dziennikarz podsumowuje naszą obecną wiedzę na temat pandemii.

Uznałam, że wywiad jest na tyle istotny, że należy go podać do szerszej wiadomości i sam link nie wystarczy.


Wywiad znajduje się tu:


https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/6899-witold-gadowski-koronawirus-stworzony-reka-czlowieka-nasz-wywiad?fbclid=IwAR3oug3lOydJBqyCccWtsCld19cjKZBLNSLwzj7BE6KqsEMNKyVru7QHR7g


Z Witoldem Gadowskim, publicystą, dziennikarzem i pisarzem, rozmawiała Aldona Zaorska

Dziś toczy się wojna, ludzie boją się o swoje życie, przestały się liczyć układy, gwarancje i dokumenty. W takiej sytuacji wszystko jest możliwe. Tu pachnie przebudową świata. Musimy walczyć o wolność i dostęp do informacji. Jeśli to zostanie ludziom odcięte, zostaną niewolnikami. Może jest to beznadziejna walka, ale to wszystko, co nam pozostało. Musimy walczyć. Oczywiście ci, którzy tę walkę podejmą, zapłacą bardzo wysoką cenę, ale nie ma innej drogi.

 

Z czym mamy obecnie do czynienia?


Wszyscy się nad tym zastanawiamy. Krótko mówiąc nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Możemy się tylko miotać pomiędzy różnymi teoriami. Od teorii mówiących, że to jest rzecz naturalna, że pandemia wybuchła przez mutację własną koronawirusa, do najbardziej spiskowych, że właśnie następuje przegrupowanie ustroju świata.

Z informacji, którymi dysponuję, uzyskując je od znajomych pracujących nad najlepszymi technologiami biochemicznymi w laboratoriach w Kalifornii, nie wynika nic pocieszającego. Ich zdaniem (a pracują nad SARS-CoV-2 od wybuchu pandemii) prawdopodobieństwo tego, żeby doszło do naturalnej mutacji koronawirusa, jest bardzo niskie. Z 90-procentową pewnością możemy wykluczyć naturalne pochodzenie koronawirusa, który nas atakuje. Mówiąc wprost: on został wyposażony w pewne wzmacniające jego działanie funkcje, które dodano ludzkimi rękami.

Moi informatorzy mówią, że został do tego użyty cały mechanizm, nazywany przez nich „game of functions” – wzmocnienie funkcji. Nie mogę podać nazwisk moich informatorów, gdyż wówczas straciliby pracę, a pracują naprawdę nad wysokimi technologiami, są niemal przekonani, że to zostało dokonane ręką ludzką. Oczywiście są artykuły, które mówią coś przeciwnego, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek w ich odbiorze. Jednocześnie podkreślam od razu: nie mamy dowodów, żeby koronawirus był bronią biologiczną ani na to, że jest to wirus eugeniczny, stworzony, by zabijać starsze osoby, bowiem ciężko przechodzą go także osoby młode i zdrowe, nawet dzieci.


Zacznijmy więc od podstaw. Co mówią Pana znajomi na temat tego, jaki to jest wirus? Jak działa?


Po pierwsze, koronawirusy rzeczywiście istnieją. Tyle tylko, że tym razem mamy do czynienia ze sztuczną modyfikacją istniejącego w przyrodzie wirusa SARS. On także był zaraźliwy, ale dawał natychmiastowe objawy, dzięki czemu osoby nim zarażone można było natychmiast „wyeliminować”. Ten wirus nie daje natychmiastowych objawów, a osoba nim zakażona zaraża kolejne. Kiedy objawy u niej wystąpią, jest już za późno. Jak wygląda, wszyscy wiemy – z grubsza rzecz biorąc jak kula z kolcami. Na tych kolcach ma białko typu spike. Ono ma 1270 aminokwasów. Połowa z nich tworzy tzw. płaszcz protekcyjny, druga połowa bierze udział w tzw. akcji. Najgorsze jest w środku tego wirusa. To coś robi dziury w membranie komórek, szczególnie w membranie komórek płuc, serca, nerek i męskich jąder i te właśnie organy są atakowane przez koronawirus.

Przez te dziury w membranie komórki wirus wpuszcza swoje RNA, czyli kwas rybonukleinowy, do jądra komórki. Wirus wiąże się z receptorami komórki. Są to receptory ACE-2, które występują szczególnie w komórkach płuc, serca, nerek i męskich jąder. Wiadomo, że palacze i osoby starsze mają tych receptorów ACE-2 dużo więcej, stąd znacznie większe prawdopodobieństwo, że powiąże się z nimi wirus powodujący COVID-19. Koronawirus wpuszcza poprzez receptor ACE-2 nowe białko nowego wirusa. W środku komórki wirus wytwarza pęcherzyki, a w nich zainfekowana komórka usuwa własne białko i wprowadza białko wirusa. Pojawia się perforator, robi dziurę w membranie komórki, wstrzykuje wirusowi swój materiał genetyczny i w tym momencie komórka zaczyna produkować wirusy. W tej nowej komórce zniszczony zostaje receptor ACE-2 i to właśnie wywołuje ostre zapalenie płuc, niedotlenienie, poważnie atakuje serce i nerki, bo ACE-2 jest bardzo potrzebne do funkcjonowania tych organów. Organizm może wejść w stan sepsy, dlatego tak ciężko jest z tym koronawirusem walczyć. Na to na razie nie ma lekarstwa. Chyba, że twórcy wirusa takie lekarstwo posiadają, tylko nie chcą go ujawnić.


Czyli wracamy do tego, że wirus jednak został stworzony ludzką ręką.


Koronawirusy w przyrodzie występują, ale ten, z którym obecnie walczymy, jest szczególnie zjadliwy i bardzo agresywny, ponieważ na wirusie SARS, będącym jego podstawą, z 90-procentową pewnością zostało przeprowadzone wzmocnienie funkcji tego wirusa. W 1270 aminokwasach tego wirusa ktoś, kolokwialnie mówiąc, pogrzebał, po pierwsze dodając do niego przenoszenie się drogą kropelkową (koronawirusy są przenoszone przez zwierzęta, ale drogą pokarmową, nie kropelkową). Po drugie, ktoś wzmocnił siłę tego wirusa, dzięki czemu działa on tak sprawnie. O tym, że te nowe funkcje zostały dodane do koronawirusa ręcznie, wiem z dwóch dużych laboratoriów, które właśnie pracują nad lekiem na niego.

 

Gdzie zatem powstał?




W Chinach. Tam w listopadzie odnotowano pierwsze przypadki zakażenia i pierwszych chorych na COVID-19. Nikt o tym nie mówi, ale dziś w Europie działa już nie tamten wirus, tylko jego mutacja, w laboratoriach roboczo nazwana D 614G. Ludzie we Włoszech umierają więc na mutację koronawirusa z Wuhanu, a nie na tego samego, na którego umierali Chińczycy na przełomie roku. Ale mówiąc o chińskim pochodzeniu koronawirusa odnotować należy, że pierwsze badania nad nim rozpoczęły się w 2011 r. i to nie tylko w Chinach.

 

Czyli?




W 2011 r. zatrzymano dwa programy badawcze z udziałem wirusów H5N1, które zostały tak zmodyfikowane, żeby przenosić się drogą powietrzną. Badania były wykonywane na tchórzofretkach. W 2012 r. w USA opublikowano wyniki tych badań. W 2014 r. doszło do poważnych naruszeń bezpieczeństwa w amerykańskich laboratoriach rządowych, w których pracowników narażono na zakażenie wirusem wąglika i ospy prawdziwej. Po tym zdarzeniu powstała tzw. deklaracja Cambridge, w której domagano się przerwania eksperymentów tworzenia patogenów potencjalnie pandemicznych. Dokładnie taki patogen tworzy obecną pandemię. W tym samym roku w USA zawieszono finansowanie federalnego programu badań obejmujących właśnie wirus SARS-CoV, czyli… prewirusa w stosunku do tego, z którym obecnie walczymy. Przyczyną zawieszenia było wysokie ryzyko towarzyszące tym badaniom. Stwierdzono wówczas, że niebezpieczeństwo zajścia wypadku prowadzącego do pandemii jest, tu cytat, „trudne do oszacowania”. Z kolei zwolennicy kontynuowania tych badań twierdzili, że prowadziły one do stworzenia skutecznych szczepionek.



Czyli najpierw w laboratoriach zmutowano sztucznie wirus, który nie zagrażał specjalnie ludziom, po to, żeby stworzyć śmiertelne niebezpieczeństwo i wymyślić na nie szczepionkę?



Tak to wygląda.

 

I co było dalej?





W 2018 r. moratorium na wykonywanie takich badań zostało zniesione. Co ważne, te badania nad SARS trwały cały czas. Zaczęły się przed uchwaleniem moratorium w 2014 r., więc ono ich nie objęło. Ich przeprowadzanie potwierdza cała seria artykułów naukowych na temat wzmocnienia czynników chorobotwórczych poprzez wprowadzanie mutacji genetycznych. Taką pracę opublikowali wspólnie naukowcy z Uniwersytetu North Carolina oraz naukowcy z laboratorium w Wuhanie. Tego samego, które ma kategorię BSL IV, jest więc instytutem o najwyższych zabezpieczeniach, tworzącym najbardziej zjadliwe patogeny. To był wspólny projekt badawczy tych dwóch jednostek, którego realizacja została rozpoczęta jeszcze przed 2014 r. Co ciekawe, w tamtym zespole naukowym była także pani Lisa Gralinski. Polskobrzmiące nazwisko nie wydaje się tu przypadkiem, skoro ta pani wśród swoich umiejętności w oficjalnym kwestionariuszu wymieniła znajomość języka polskiego.

W grudniu 2015 wspomniany zespół opublikował wyniki swoich badań na temat tworzenia sztucznej chimery wirusa SARS-CoV, czyli połączenia pomiędzy wirusem myszy a wirusem dziko żyjących nietoperzy. Tytuł: „Grupa SARS-podobnych wirusów występujących u nietoperzy, która wykazuje potencjał do powstania zakażeń u człowieka”.

Innymi słowy: tworzono most biologiczny pomiędzy myszami a nietoperzami i sprawdzano, jak bardzo takie kombinowane wirusy są groźne dla ludzi. Wytworzona w ich efekcie sztuczna chimera cechowała się aktywnością wspomnianego na początku białka spike, kluczowego dla obecnego ataku koronawirusa. To jest to samo białko, które dziś znajduje się w „kolcach” koronawirusa. W tamtej chimerze też było, dokładnie w tym samym miejscu i dokładnie tak samo działało. To białko pochodziło z koronawirusa występującego u dziko żyjących nietoperzy i zostało sztucznie włączone do rdzenia mysiego wirusa, dzięki czemu powstał wirus wzmocniony. Żeby stwierdzić, że wirus może się namnażać w ludzkich komórkach, eksperymenty prowadzono nie tylko na nietoperzach i myszach, ale też na świniach. A wszyscy biolodzy wiedzą, że część organów wewnętrznych świni jest bardzo podobna do organów ludzkich. Dowiedziono wówczas, że wirus może się sztucznie namnażać w płucach zwierząt i wykazano jego ogromną zjadliwość. Zatem wirus został wtedy przeprowadzony drogą: nietoperz–mysz–świnia–człowiek.

Kolejny artykuł, z 2016 r., mówił wprost, że w laboratorium stworzono „nowe, nienaturalne ryzyko”. Komentując to znany wirusolog, prof. Simon Wain-Hobson z Instytutu Ludwika Pasteura w Paryżu stwierdził, że trajektoria szerzenia się tego wirusa może być nieobliczalna.

 

Jeśli była grupa naukowców, która pracowała nad skombinowaniem wirusa myszy i nietoperza i wzmacniała jego zjadliwość, to czy dzisiaj nie powinna jako pierwsza zwalczać własnego dzieła? Gdzie są ci ludzie?




Próbowałem skontaktować się z panią Gralinski, ale nie odpisuje na maile. Również pozostali naukowcy nagle „zniknęli”. Być może są już objęci nadzorem przez tzw. federalne biuro śledcze w USA, a może po prostu nie chcą się wypowiadać. Wiem, że nie można się skontaktować z żadnym z nich. Podkreślam: poruszamy się cały czas w obrębie pewnej teorii. Jestem skłonny w nią wierzyć, ale nie wiem, czy to jest prawda. Mnie zadziwia więc najbardziej co innego – po pierwsze, że rządy nie dążą do wyjaśnienia, skąd to się naprawdę wzięło, chociażby po to, żeby wymóc na potencjalnych twórcach prace nad lekarstwem czy innym czynnikiem, który zwalczyłby zagrożenie. Tymczasem my nie mówimy o przyczynach, nie mówimy o skutkach, mówimy tylko o zagrożeniu. Co więcej – jeśli przy przyczynach jesteśmy – 8 grudnia 2019 w Wuhanie były trzy ośrodki zakażania koronawirusem i nie było wśród nich targu żywności. Tymczasem ta wersja wciąż jest podawana.

 

Trochę jak ze słynnym SMS-em 10 kwietnia. Wtedy, kiedy nic nie było wiadomo, ustalono jedną wersję, wciąż powtarzaną. Teraz jak mantra jest powtarzana wersja o targu żywności w Wuhanie…



Ten koronawirus nie powstał na targu żywności w Wuhanie. To wiemy już na pewno. Zresztą ten targ, o którym się mówi, to jest targ morski. Tam nie sprzedaje się nietoperzy. To łatwo sprawdzić i dziwię się, że nikt tego nie robi. Tak więc to nie „zupka z nietoperza” jest źródłem koronawirusa. Ale prawdą jest, że pierwsze przypadki COVID-19 – choroby wywołanej przez koronawirusa stworzonego w laboratorium, istotnie miały miejsce w Wuhanie. Ich leczenie objął nadzorem… jeden z członków zespołu badawczego współpracującego z naukowcami z Uniwersytetu North Carolina.

 

  Zatem laboratorium, nie targ. A czy wiemy, jak to się stało, że wirus wymknął się z laboratorium? 



Cały czas poruszamy się w obrębie spekulacji, ale w zasadzie są trzy możliwości wymknięcia się koronawirusa z laboratorium. Mógł to być zakażony pracownik. Mogło to być zwierzę laboratoryjne nielegalnie sprzedane do spożycia. W Chinach niestety jest to praktyką, że zwierzęta laboratoryjne są sprzedawane do spożycia, chociaż oczywiście jest to zabronione i karalne, a ludzie, którzy mają do takich zwierząt dostęp, powinni mieć świadomość zagrożenia. I wreszcie mogłaby być to nieostrożność, która spowodowała ucieczkę takiego zwierzęcia, mam tu na myśli szczególnie nietoperze. Należy podkreślić, że w laboratoriach IV stopnia te bariery bezpieczeństwa są tak ostre, że trudno sobie wyobrazić ich złamanie, ale z drugiej strony miało to już dwukrotnie miejsce np. w USA, gdzie omal nie doszło do wypuszczenia z laboratorium wirusa ospy prawdziwej i wąglika, więc i taka możliwość istnieje. Podkreślam: nie wiemy, czy tak było. Cały czas jest kilkuprocentowa możliwość, że koronawirus zmutował do swej obecnej postaci w sposób naturalny. Rekombinacja łańcucha 1270 aminokwasów byłaby chyba biologicznym cudem, chociaż wykluczona nie jest.

 


Trudno zakładać, że tysiącletnie zwyczaje żywieniowe Chińczyków, dla nas, powiedzmy, bardzo egzotyczne, przez wieki im nie szkodziły i zaczęły właśnie teraz…




Trudne jest to do wyobrażenia, ale możliwe. Najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy nie mamy wiadomości. A nie mamy. Cały czas trwa propaganda zagrożenia, która wywołuje strach dużo większy niż pandemia koronawirusa. Niestety w tę propagandę strachu są też wprzęgnięte największe media, od których nie można dowiedzieć się w zasadzie nic poza tym, że jest zagrożenie. Natomiast osoby, które to robią, spotyka fala hejtu. Wiem, bo sam jej doznałem. Dziennikarze tymczasem w ogóle tego nie podnoszą.

 


A teoria, że chodzi o broń biologiczną?



W 2019 r. w Chinach zostały przeprowadzone wojskowe ćwiczenia dotyczące zapobieganiu epidemii koronawirusa. Odbyły się one właśnie w Wuhanie. Potem bardzo szybko znikały strony internetowe mówiące o tych ćwiczeniach. Znikało to nawet ze stron chińskich samorządów. W styczniu 2020 r. pani generał-major, która odpowiada za broń biologiczną w chińskiej armii, dwukrotnie wizytowała laboratoriom w Wuhanie. W jakim celu – nie wiadomo. To są fakty. Wnioski niech każdy wyciąga sam.


Może już wtedy wiedzieli, co w tym laboratorium mają?



Możemy snuć różne przypuszczenia. Nie znamy faktów.

 

Pytanie, na ile ta wiedza jest dostępna politykom. Rządy nie wiedzą, czy wiedzą, tylko nie mówią prawdy obywatelom?



Ja wyciągam wnioski na podstawie tego, co widzę w Internecie. Otóż skala środków, jakie przedsięwziął rząd chiński, jest niedostępna kompletnie dla Europy: użycie nowoczesnych urządzeń do odkażania nie tylko budynków, ale całych ulicy czy placów pokazuje, że jest to rzecz poważna i tylko w taki sposób można sobie z nią poradzić. Takich działań w Polsce nie widzę. Pewnie nas nie stać na ich przeprowadzenie. Mamy prawo żądać raportu na temat koronawirusa. Nie może być rozmycia odpowiedzialności za tę sytuację. Jeśli ludzie go stworzyli, mamy prawo wiedzieć, kto to zrobił i jakie poniesienie konsekwencje.

 

Ktoś ma lek na koronawirusa? Jeśli powstał w laboratorium, to przecież musiały być jednocześnie prowadzone badania nad lekiem. Trudno zakładać, żeby naukowcy stwarzali coś, nad czym nie mieliby kontroli…



To jest pocieszające. Jeśli powstało laboratorium, w którym koronnawirusa stworzono, to znana jest jego budowa i działanie, a zatem możemy stworzyć dla niego jakąś przeciwwagę. Jeżeli nie powstało laboratorium, to czekają nas dwa lata testów, prób i błędów. Wcześniej nie uda się nic zrobić.

 

Myśli Pan, że ktoś wykorzysta okazję, jaką koronawirus stworzył, do tego, żeby stworzyć „nowy porządek świata”?





Oczywiście, tak właśnie myślę. Niezależnie od tego, czy ta epidemia została spowodowana naturalnie czy sztucznie, świat już nie będzie taki sam. Procedury medyczne, które zostały teraz wprowadzone, zostaną cofnięte w minimalnych aspektach. Tak jak po 11 września zostaliśmy poddani szczegółowej procedurze antyterrorystycznej, której szczegóły odczuwamy na każdym lotnisku. Liderzy Al Kaidy zniknęli, ale procedury zostały. Tak samo będzie z procedurami medycznymi, obecnie zaostrzonymi, które będą przebiegały w kierunku coraz większej kontroli nad nami. Ten świat już nie będzie taki sam i to jest oczywiste. Czy ktoś na tym korzysta? To oczywiste. Ktoś wykupuje aktywa upadających przedsiębiorstw. Zmienia się struktura właścicielska świata. Bardzo powoli, ale się zmienia i nic nie możemy zrobić, żeby to zahamować. Pieniądze nie śpią. Finansiści nie są zamknięci na kwarantannie, tylko analizują rynek i podejmują działania. Świat zmienił się w ciągu tych dni szybciej niż w ciągu ostatnich lat. Jeżeli więc wyjdziemy z domowej kwarantanny, optymistycznie zakładam, że już niedługo, to wyjdziemy do innego świata – świata wzmożonej kontroli, zmieniających się źródeł kapitału, słabnących tradycyjnych instytucji, a narastających nowych instytucji.

 

Co będzie z Unią Europejską?



Unia Europejska pokazała, że nie istnieje. Pokazała swój brak przygotowania na wypadek tego, co się w tej chwili dzieje, pokazała brak sił przywódczych, pokazała brak struktur, które mogłyby cokolwiek ulepszyć, cokolwiek pomóc, pokazała, że jest zbędnym balastem w państwach europejskich. Wszyscy eurokraci zamilkli. Nie ma ich, nie mają nic mądrego do powiedzenia. Cała kwestia walki z epidemią strachu i z pandemią spadła na państwa narodowe i to one ponoszą całkowitą odpowiedzialność za działania podjęte na swoim terenie. Unia Europejska właściwie już do niczego nie jest potrzebna.

 


Donald Tusk mówi o konieczności jeszcze ściślejszej integracji. Nie obawia się Pan, że skończy się to na próbie wprowadzenia np. rządu światowego, który będzie chociażby kontrolował politykę zdrowotną w skali globalnej?




Istotnie, pojawiły się takie opinie, jak chociażby Gordona Browna, byłego premiera Wielkiej Brytanii, że wręcz konieczny jest zarząd nad zwalczaniem epidemii. Pewnym optymistycznym akcentem w tym wszystkim jest, że w takim zarządzie na pewno nie będzie Donalda Tuska, bo to jest figura, która jest zbyt niepoważna, żeby ją ktokolwiek brał pod uwagę. Ale może się tak zdarzyć, że np. powstanie organizacja międzynarodowa albo inne porozumienie oddające część naszej wolności w ręce jakiegoś gremium.

 

Co jako społeczeństwo możemy więc zrobić, żeby nie skończyć w „Roku 1984”?




Musimy walczyć o prawdę, walczyć o informacje, dostarczać ich wszelkimi możliwymi kanałami. W tej chwili mamy prawo żądać od rządów wszystkich państw informacji, czym jest ten wirus, skąd pochodzi, jak się wydostał, jakimi środkami i kiedy zostanie zwalczony. Na przyszłość – mamy prawo bronić własnej wolności i dokonywać wymiany informacji, które są nam odmawiane oficjalnymi kanałami. Co jeszcze robić? Dopóki Internet nie został zamknięty, nie jest kontrolowany, wykorzystywać to narzędzie. Robić to wszystko dla obrony wolności i swobód obywatelskich. Uprawiać partyzantkę informacyjną. Dziś toczy się wojna, ludzie boją się o swoje życie, przestały się liczyć układy, gwarancje i dokumenty. W takiej sytuacji wszystko jest możliwe. Tu pachnie przebudową świata. Musimy walczyć o wolność i dostęp do informacji. Jeśli to zostanie ludziom odcięte, zostaną niewolnikami. Może jest to beznadziejna walka, ale to wszystko, co nam pozostało. Musimy walczyć. Oczywiście, ci, którzy tę walkę podejmą, zapłacą bardzo wysoką cenę, ale nie ma innej drogi.



A tu dla przypomnienia Komentarz Tygodnia z początków pandemii:





E.B
O mnie E.B

Konstytucja RP  Art.14 Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. Mam na imię Ewa. Na moim blogu można zamieszczać opinie niekoniecznie zgodne z moimi, pod warunkiem zachowania ogólnie przyjętych norm obyczajowych. Oczywiście mam swoje poglądy, ale blogowanie dla mnie, to swobodna wymiana myśli, możliwość dyskusji, formowanie swoich poglądów w zderzeniu z poglądami innych. Wolność nie tylko "krzyżami się mierzy"......

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo