Kiedy skończyłam 50 lat postanowiłam nadrobić zaległości powstałe w czasach komunizmu /patrz moja notka "O swobodzie podróżowania" /TUTAJ// i zwiedzić trochę świata. W ciagu następnych 11-tu lat odbyłam ponad 50 wycieczek i odwiedziłam ponad 20 krajów. Korzystałam przy tym z usług licznych biur podróży. Mogłam się więc zapoznać dość dokładnie z działaniem tak zwanego "przemysłu turystycznego".
Jest to wynalazek stosunkowo niedawny, liczący sobie około 50 lat. Oczywiście dawniej też podróżowano, ale turystyka ta nie miała charakteru masowego. Podróże zagraniczne należały do rozrywek klas wyższych, były drogie i niedostępne dla "gminu". Zmieniło się to w latach 60-tych XX wieku. Wtedy to tłumy młodzieży ruszyły na wedrówkę po świecie, przecierając szlaki do wielu miejsc, które stały się potem znanymi kurortami. Celowali w tym zwłaszcza hippisi. Ich śladem podążyły tłumy innych i wkrótce wędrowały już miliony ludzi. We wszystkich atrakcyjniejszych miejscach zaczęła powstawać infrastruktura: hotele, sklepy, restauracje i t.d. Postęp w komunikacji lotniczej zaowocował pojawieniem sie tanich lotów czarterowych i linii lotniczych. Podróżowanie stało się dostępne niemal dla wszystkich.
Było to wspaniałe osiągnięcie naszej cywilizacji, ale, jak wszystko inne, miało ono swoją cenę. Było nią powstanie czegoś w rodzaju "świata w świecie" przeznaczonego specjalnie dla turystów. Człowiek podróżujący po tej krainie nocuje w hotelach o dość ujednoliconym standardzie i styka się głównie z innymi turystami, oraz obsługą podróżnych. Jego kontakt z prawdziwym życiem odwiedzanego kraju jest raczej powierzchowny. W państwach takich jak Egipt, czy Kenia hotele wyższej kategorii przypominają pilnie strzeżone warowne twierdze. Lekarstwem na to miał być ruch "plecakowiczów" /backpackers/ promowany przez wydawnictwo "Lonely planet", który propagował tanią turystykę , bliską natury. Jedynym efektem tego, było jednak powstanie specjalnej gałęzi przemysłu turystycznego, zajmującej się obsługą "plecakowiczów". Stworzono dla nich specjalną sieć tanich hotelików, knajpek i t.p. Zasada działania pozostała ta sama.
Nie chcę się tu jednak specjalnie znęcać nad masową turystyką. Moim zdaniem, ma ona wiecej plusów niż minusów. Po pierwsze, dostarcza ona godziwej rozrywki milionom ludzi, umożliwiając im wypoczynek w miłych i malowniczych miejscach. Po drugie, wiekszość turystów dowiaduje się jednak czegoś o zwiedzanych krajach i poznaje, choćby nawet powierzchownie, inne kultury. Ruch turystyczny jest też ważny dla krajów docelowych, bo stymuluje ich rozwój ekonomiczny, stanowiąc istotne źródło dochodu. Podwyższa on też standard cywilizacyjny odwiedzanych przez podróżników miejsc. Mogłam się o tym przekonać osobiście porównując piękny kurort Aja Pelagia na Krecie z pobliską miejscowością Rogdia , malowniczo położoną w górach, gdzie turyści nie docierali i w związku z tym była ona brudna i zaniedbana.
Wyrób różnego rodzaju "pamiątek" dla turystów sprzyja też zachowaniu tradycji miejscowego rzemiosła. Widziałam to w Tunezji, gdzie na miejscowym wiejskim targu królowało wyłącznie chińskie badziewie, natomiast wartościowe wyroby arabskich rzemieślników przeznaczone były głównie dla turystów. Bez nich cały ten kunszt poszedłby w zapomnienie. Tak więc, jeśli ktoś ma ochotę podróżować, niech robi to z czystym sumieniem. On będzie miał przyjemność, a miejscowi korzyści.
stara, tłusta, goła i wesoła (http://naszeblogi.pl/blog/196) (http://niepoprawni.pl/blog/6206)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości