ppaleczny ppaleczny
256
BLOG

„Dawna ojczyzno nasza, matko Ukraino!”.

ppaleczny ppaleczny Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

W wydawnictwie „Spotkania” ukazały się „Żywot człowieka gwałtownego” wspomnienia Józefa Łobodowskiego ostatniego przedstawiciela tzw. nurtu ukraińskiego w literaturze polskiej. Łobodowski był piewcą Ukrainy. Ona jest jego najważniejsza muzą, więcej staje się jego przybraną Ojczyzną. Jego poezja – o czym bardzo rzadko się pisze - jest jednym ze źródeł politycznego programu paryskiej Kultury na łamach której Mieroszewski i Giedroyć w dyskusji na temat naszej granicy wschodniej, w imieniu Polaków uchodźców aprobują odcięcie Kresów Wschodnich, czyniąc symboliczną ofiarę z Wilna i Lwowa na rzecz przyszłego porozumienia z Ukraińcami oraz Litwinami.

 Dyskusja o polskiej granicy wschodniej rozwinęła się na łamach pisma w 1952 r. na bazie listu ks. Józefa Majewskiego List poprzedzał obszerny memoriał Józefa Łobodowskiego o wymownym tytule „Przeciw upiorom przeszłości” (K. 1952, nr 2/52–3/53). Zawierał on krótka historie relacji polsko-ukraińskich. Łobodowski krytykował niekonsekwentną taktykę rządu sanacyjnego wobec mniejszości narodowych w dwudziestoleciu międzywojennym: polską megalomanię, mocarstwową frazeologię, projekty asymilacji Ukraińców i Litwinów wdrażane przez wojewodów kresowych, przy całkowitym niezrozumieniu marzeń tych narodów.

Czym dla Łobodowskiego była Ukraina? Bo pytania dlaczego ten temat jest dzisiaj tak ważny – nie trzeba zadawać. Wspomnienia Łobodowskiego ukazują się w momencie gdy, Polacy zaczynają zdawać sobie sprawę, że los tego kraju jest nierozdzielny od losu ich ojczyzny, że jeżeli Ukraina zostanie przez Rosję ubezwłasnowolniona, to wtedy - prędzej czy później – status obywateli III Rzeczpospolitej zmieni się nieodwołalnie. Historia zatoczyła koło i znowu znajdujemy się w drugiej połowie XVII wieku. Czy ktoś, kilka lat temu miałby odwagę napisać, że dzisiaj w 2018 roku będziemy myśleć prawie dokładnie tak samo jak nasi przodkowie z czasów Sejmu Niemego i z drżeniem serc oczekiwać drugiej, symbolicznej Połtawy? Czy ktoś mógłby przypuszczać, że poemat J. Łobodowskiego pt. „Pieśń o Ukrainie” wydany przez Kulturę Paryską w 1959 roku będzie z jednej strony polsko-ukraińskim programem politycznym XXI wieku z drugiej zaś, profetyczną zapowiedzią tego co dziś widzimy i czujemy obserwując wydarzenia w Kijowie i Doniecku?

Zapomnieć, co mi gorzkie serce struło,

Znów Dniepr i Wisłę związać pieśni stułą

Wyprostować ścieżki młodym dziejom;

Twardo w ziemię wbić zwycięską stopę

pod Kłuszynem i pod Konotopem

i sztandary rozpostrzec….

                     Niech wieją!

Co, jakie elementy jego programu poetyckiego, jakie doświadczenia intelektualne i życiowe umożliwiły Łobodowskiemu zawarcie w strofach poematu pisanego pół wieku temu, nadzieje i pragnienia Ukraińców i Polaków z roku 2018? Komunizujący i skandalizujący poeta debiutuje w 1932 roku tomikiem pt. „W przeddzień”; jest on - zgodnie z trafną formułą S. Napierskiego - romantycznym obrazoburcą, zdesperowanym anarchistą z nożem w zębach, wzywającym „towarzysza Piłsudskiego” do przeprowadzenia w Polsce drugiej rewolucji. Nie tylko społecznej, także narodowej, która raz na zawsze zrówna w Rzeczpospolitej status Polaków i Ukraińców. Jest radykałem z krwi i kości, który całe życie będzie szukać: „osinowego koła, takiej sprawnej myśli i takich celnych słów, które by raz na zawsze przygwoździły do ziemi krwawego upiora nienawiści i bratobójczej walki.”.

Łobodowski tak jak Mackiewicz, uważa się nie za obywatela Polski lecz za mieszkańca stepów Rzeczpospolitej. Jego praktyka poetycka tworzy unikalny stop, dumek ukraińskich z twórczością Malczewskiego i Goszczyńskiego, w jego systemie wartości to nie Naród czy Państwo jest wartością absolutną, tylko ziemia, a raczej bezkresny step, którego nieogarnięte przestrzenie rozmywają przedmioty do tego stopnia, że gdy na horyzoncie widzimy podnoszący się kurz, to nie wiemy czy to wiatr unoszący źdźbła trawy czy burza czy tatarski tuman zapowiadający, bitwę, krew i niewolę? Być może to właśnie dlatego - ukochany poeta J. Łobodowskiego - Słowacki – jak pisze Miłosz w „Historii Literatury Polskiej”: „każdy przedmiot rozmywa w coś w rodzaju płynnej gmatwaniny obrazów i dźwięków.”.

Ukraina jest bezkresną przestrzenią na której wszystko ginie w migocącym od nadmiaru światła, powietrzu, a realny jest tylko mord, grabież, przemoc i śmierć, realny jest także widok galopujących na spienionych koniach, kozaków symbolizujących pęd do zniszczenia i samozniszczenia. Wydawałoby się, że step to dom rodzinny, prawdziwa Ojczyzna, jednak nie; dla Łobodowskiego jest on czymś o wiele więcej, bowiem poeta w jednym z wierszy pisze: „Na początku był step i Duch Boży krążył nad stepem”. Step jest początkiem i źródłem wszystkiego, jak Słowo w Księdze Rodzaju i Ewangelii św. Jana. Władcą stepu, królem przestrzeni nie jest człowiek, tylko koń. W teologii Łobodowskiego koroną Stworzenia jest koń, a nie człowiek:

„Aż spojrzał Bóg przychylnie ku tęsknotom koni

i postanowił im stworzyć człowieka”

Poeta uniwersalizuje do tego stopnia geograficzno-przestrzenne pojęcie stepu, że nie wacha się używać poetyckich formuł, przypominających do złudzenia herezje chrześcjańskie z pierwszych wieków naszej ery. Dlaczego? Aby unieważnić nacjonalistyczne pojęcie Narodu i Ojczyzny zdefiniowane w pismach Dmowskiego i wydanym w 1926 roku manifeście ukraińskich nacjonalistów, D. Dońcowa pt. „Nacjonalizm”. W największym skrócie......

całość:  http://sila-lewicy.pl/spoleczenstwo/124-polski-poeta-pisal-dawna-ojczyzno-nasza-matko-ukraino

 

ppaleczny
O mnie ppaleczny

dziennikarz pracujący w USA i w Polsce

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka