ppaleczny ppaleczny
231
BLOG

Największa afera korupcyjna rządów PO

ppaleczny ppaleczny PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

W 2013 roku minister Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Zdrojewski oskarża Zbigniewa Rybczyńskiego sławnego polskiego reżysera, laureata Oscara w 1983 roku, kierującego Centrum Technologii Audiowizualnych najnowocześniejszą instytucją multimedialną w Europie usytuowaną we Wrocławiu o korupcję. Reżyser odpowiada tym samym. Minister Zdrojewski w brutalny sposób zwalnia Z. Rybczyńskiego z stanowiska dyrektora artystycznego Centrum Technologii Audiowizualnych. Dochodzi do międzynarodowego skandalu kompromitującego nasz kraj w oczach medialnej elity Europy i USA. Z. Rybczyński publicznie oświadcza, że rezygnuje z obywatelstwa polskiego.

Procesuje się z MKiDN – wygrywa procesy, ale w jego sytuacji nic się nie zmienia. W międzyczasie minister Zdrojewski zostaje europosłem. Reżyser powtórnie opuszcza Polskę – zmuszony przez rząd PO do emigracji. Dramat reżysera jest tym większy, że jego naturalni sojusznicy – polscy aktorzy i reżyserzy byli radykalnie zaangażowani w obronę władzy PO i nie chcieli opowiedzieć się zdecydowanie po stronie ich kolegi, który skonfliktował się z ministrem z rządu premiera Tuska. Prawo polityki jest bezwzględne: kto jest wrogiem naszego sojusznika, ten jest naszym wrogiem. Z. Rybczyński podzielił los wielu emigrantów, którzy po 20 latach wrócili do kraju w którym w porównaniu z państwami zachodu, panuje prawo politycznej dżungli. Czy mógł przypuszczać, że jego koledzy palcem nie kiwną w jego obronie? Czy mógł przypuszczać, że w Polsce panuje dyktatura urzędników? Zrozumiał to, gdy powtórnie opuszczał Polskę:

„Mam 65 lat, w swoim życiu bardzo dużo osiągnąłem, jestem szanowany na świecie, a gdy wróciłem do swojego kraju w 2009 r. i chciałem tu zrealizować wielki projekt w dziedzinie technik audiowizualnych mojego autorstwa, to zostałem zniszczony przez grupę urzędników.".

Kto jest winny? Polska opinia publiczna była kompletnie zdezorientowana. Nie wie co to jest Centrum Technologii Audiowizualnych. Nie wie dlaczego ta instytucja nazwana ośrodkiem badawczo-edukacyjno-produkcyjnym na potrzeby kinematografii, była tak istotna dla rozwoju polskiego przemysłu filmowego i – co ważniejsze – dla rozwoju gospodarki innowacyjnej, którą próbujemy bezskutecznie od wielu lat w naszym kraju rozwinąć. Nie wie, że Centrum Technologii Audiowizualnych jest autorskim projektem Z. Rybczyńskiego, że jego sprzęt oddany na użytek Centrum i jego umiejętności były warte dziesiątki milionów dolarów. Nie wie, że polski reżyser jest uznanym na całym świecie prekursorem nowych technik medialnych, które zrewolucjonizowały produkcję filmów. O tym fakcie nie mieli także pojęcia minister Zdrojewski i jego urzędnicy, oni wiedzieli tylko, że Z. Rybczyński dostał Oscara, ale dlaczego go dostał, dlaczego wszyscy teoretycy filmu i sztuki internetowej uznają go – wraz z kilkoma innymi reżyserami – za Mojżesza – wirtualnej rzeczywistości, o tym nie maja zielonego pojęcia.

Jesteśmy w centrum dramatu, z jednej strony genialny artysta, który, jak każdy polski patriota chciał swój talent i swoją wiedzę zdobytą w centrum innowacyjnej ekonomii jaką jest Hollywood i Dolina Krzemowa przekazać swojej ojczyźnie i w ten sposób spróbować ją wyrwać z cywilizacyjnego zaścianka, z drugiej, niewiedza i niekompetencja ministra i jego podopiecznych drżących ze strachu, że Polacy odkryją ich skrajną ignorancję w dziedzinie, która z ramienia rządu, kierowali. Jednak czy ta afera – kompromitująca Polskę na całym świecie – rozgrywała się tylko miedzy talentem i wiedzą reżysera i głupotą ministra? Nie. W oskarżeniu o korupcję wybitnego reżysera Zbigniewa Rybczyńskiego, – skupia się, jak w soczewce, dramat naszego kraju spychanego coraz bardziej na peryferie współczesnej gospodarki, skupiają się w nim także prawie wszystkie patologie biurokratyczno-partyjnego systemu funkcjonowania państwa pod rządami Platformy Obywatelskiej. Dla ministrów rządu premiera Tuska i premier Kopacz interes publiczny – w tym wypadku było nim uruchomienie najnowocześniejszego ośrodka multimedialnego w Europie – nie istnieje, nie liczy się, nie jest brany pod uwagę – liczą się tylko interesy biurokracji, która przez osiem lat. sprawowała w Polsce dyktatorską władzę.

To co rzuca się w oczy – nawet przy pobieżnej lekturze faktów związanych z aferą korupcyjną w Centrum Technik Audiowizualnych – to fakt, że minister Zdrojewski, był przede wszystkim marionetką w rękach swoich podwładnych, a ci najprawdopodobniej służyli wiernie interesom firm multimedialnych, które wyobraziły sobie, że produkcja filmów komercyjnych przez Centrum Technologii Audiowizualnych zagrozi ich interesom. Pierwszy przerywnik: 14 sierpień 2013 – Minister Kultury odwiedza Centrum Technik Audiowizualnych. Rybczyński dowiaduje się od Ministra, że komercyjne filmy nie będą w CeTA realizowane, gdyż: „nie będziemy robić konkurencji ATM, Alwerni oraz innym podmiotom w kraju tym się zajmującym.”. Państwo i instytucje państwowe maja służyć interesom prywatnych firm – taka jest filozofia polityczna ministra rządu premiera Tuska. Każdy uczeń liceum wie, że współczesna gospodarka innowacyjna rozwija się we współpracy firm prywatnych i instytucji państwowych. Każdy uczeń liceum wie, że dzięki takiej współpracy powstał i rozwinął się Internet. Minister Zdrojewski i jego współpracownicy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego tego nie wiedzieli i ten fakt świadczy najdobitniej, że Polska znajduje się aktualnie na marginesie współczesnej cywilizacji informatyczno-medialnej.

Analizując postępowanie ministra Zdrojewskiego w stosunku do Z. Rybczyńskiego – możemy już w tej chwili sformułować najogólniejsze prawo korupcji panujące w państwie PO. Korupcja kwitnie wtedy, kiedy ministrowie i wiceministrowie nie kontrolują podległych im urzędników. Prawo to zdefiniował minister Rostowski stwierdzając w polemice z B. Kempą, że „my PO w przeciwieństwie do was mamy zaufanie do ludzi (czytaj urzędników)”. Otóż w administracji państwowej nie funkcjonuje coś takiego jak „zaufanie do urzędników” (można mieć zaufanie do współpracownika), tylko precyzyjne procedury administracyjne umożliwiające władzy politycznej kontrolę nad aparatem administracyjnym. Jest to w gruncie rzeczy podstawowy problem każdej władzy w III Rzeczpospolitej. Jak zdobyć realną władzę nad biurokracją – odziedziczoną w dużym stopniu po PRL – u - po zdobyciu władzy w państwie w wyniku wyborów ? Tego problemu premier Tusk i jego ministrowie nawet nie zauważyli...

cdn: http://sila-lewicy.pl/spoleczenstwo/144-najwieksza-afera-rzadow-platformy-obywatelskiej-2

ppaleczny
O mnie ppaleczny

dziennikarz pracujący w USA i w Polsce

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka