Obserwując metody jakimi buduje swoją popularnosć wśrod społeczeństwa prezes Jarosław Kaczynski z Antonim Macierewiczem u boku , zwłaszcza w świetle ostatnich "okołotrotylowych" wydarzeń ( zarzutów o zbrodnie , mowienie o mordzie na 96 osobach na podstawie na wyrost sensacyjnego i niezbyt precyzyjnego artykułu w gazecie ), można dojśc do oczywistego wniosku , ze tzw. smolenska narracja , nie jest niczym nowym w politycznej rzeczywistosci naszych ostatnich 30 lat. Każden jeden , ktory weźmie na warsztat przebieg zawodowej kariery Jarosława Kaczynskiego i krok po kroku zacznie sobie analizować jego wspinanie sie po szczeblach politycznej drabiny dojdzie rychło do prostego wniosku , ze coś na kształt smoleńskiego cienia , rzucał Kaczynski dokoła siebie od zawsze.Od zawsze , to jest od początku lat 90-tych słyszeliśmy przecież od prezesa o licznych próbach zamachu na jego zycie , od zawsze w podobne próby zamieszani byli jego aktualni polityczni rywale , od zawsze Polacy byli omotani przez media i nie potrafili dostrzec w Kaczyńskim gołąbka pokoju , prawdziwego patrioty, etc... W tym sposobie kreowania wrogow nie zmieniał się Kaczynski od lat a schemat był zawsze ten sam.Przeciwko niemu jest cały zły , naszpikowany szpiegami i mordercami świat a po srodku jest On ze swoimi wspołpracownikami, jedyny ,ktory rzeczywiscie walczy ze złem,jedyny , ktory mowi prawde i jedyny co złemu do końca się nie poddaje. Przez te wszystkie lata Kaczynski budował narrację , według ktorej kazdy kto nie jest z nim, jako przeciwnik proponowanej przez niego moralnej odnowy ,moralnej rewolucji ,jest de facto wrogiem Polski. Na tym polegał jego dotychczasowy machanizm wykluczenia.
Nieustanne sugestie , że za katastrofa smolenską kryją sie wrogowie chcący zamordować jego brata , przechodzące w ostatnim czasie w jawne oskarzenia nie są dla Kaczynksiego więc zatem zadnym nowym narzędziem w jego zestawie srodkow , słuzacych do wykonywania bezkrwawych zabiegow na zywej tkance narodu polskiego.Trwały te czasem mniej ,czasem bardziej bolesne operacje całe długie lata a kazdy etap jego działalnosci był bliźniaczo podobny do poprzedniego.
Niestety... Okrutny los sprawił , ze dzień 10.04.2010 dopisał ponury epilog tej histroii , podsumowujący niejako jego całą zawodową drogę. Kaczynski straciwszy brata , dostał do ręki oręż , ktory dziś pozwala tej narracji święcić tryumfy. Niczym bohater sagi Wikingów prezes targany emocjami , sam chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z siły rażenia tego okrutnego podarunku od Bogów...
I to jest prawdziwie ponury chichot losu.I to jest prawdziwie szekspirowski dramat...Dramat zarowno Kaczynskiego jak i reszty Polakow zdanej w pewien sposob na jego łaske i niełaskę.
Inne tematy w dziale Polityka