Jesteśmy na wczasach…
Wojciech Młynarski, fragment "żeński":
Dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego
od przystojnego pana Waldka: "pucio-pucio"!
Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach,
w "propieniach" słonecznych opalamy się.
Orkiestra "przygryfa" "sykocznego" béguine'a,
to nie twoja "fina, "sze" "podryfam cię"...
A panna Krysia, panna Krysia
królowała na turnusach nie od dzisiaj,
a każdego roku właśnie o tej porze
przyjeżdżała tu, do pensjonatu "Orzeł".
Kuracjuszy rozmarzony wzrok
śledził wciąż jej każdy gest i krok.
Od najmłodszych lat – początkowo z rodzicami, a potem, jako młodzieniec z towarzystwem przyjaciół, jeździłem bardzo często na wakacje do Jastarni. Półwysep helski to jedno z niewielu unikalnych miejsc w Polsce. Wspaniałe wybrzeże Bałtyku i zatoki helskiej. Niespotykane połączenie lasu brzozowo - dębowego ze strefą przymorską z klimatem subatlantyckim. Mało spotykane świeże powietrze nasycone jodem. Przepiękne plaże i wydmy. Tradycje miejscowej ludności, specyficznych Kaszubów ze swoim językiem. Najlepszy wędzony węgorz u moich Gospodarzy Kąklów, którego smak pamiętam do dzisiaj. Wieczory spędzaliśmy w wielu klubach w Juracie i przesławnym - wybudowanym jeszcze przed wojna – Domu Zdrojowym w Jastarnii. Właśnie w Juracie w klubie „Lido” po raz pierwszy słyszałem w takim wykonaniu na żywo, a nawet tańczyłem doskonały jazz grany przez Namysłowskiego, Kurylewicza i początkującego wtedy Krzysia Komedę. W Domu Zdrojowym odbywały się o godz. 17: 00 tzw. fajfy, czyli muzyka na żywo i tańce. Grały początkujące już zespoły rockowe, jak np. „Pięciolinie”, śpiewał m.in. Janusz Godlewski, Michaj Burano, Marek Tarnowski.
Mówiło się powszechnie, że od Cetniewa, poprzez Chałupy, Kuźnice, Jastarnie – Juratę i Hel, cała kulturalna Polska na tym wąskim pasie półwyspu helskiego znakomicie się bawiła. Podobno po sezonie można było ułożyć granice Jastarni z półlitrowych butelek wódki.
Moje odwiedziny tych terenów i wspaniale wspomnienia z czasów młodości – niestety – są limitowane odległością, rodziną, obowiązkami, pracą i brakiem wystarczającego czasu.
Pomysł na moją dzisiejsza notkę dostarczył mi wpis dokonany przez oddział powiatu śląskiego w osobie Eska, zatytułowany: Witom Wos, cały polski Wermacht!
Pisze ona m.in. takie dyrdymały, które w głowie się nie mieszczą cyt:
Na Helu jeden wielki odpust cywilny, czyli badziew do kwadratu – a lud się cieszy i kupuje. W Juracie wypasiona knajpa w centrum z super drinkami, skorzystanie z toalety grozi śmiercią lub kalectwem. Jedynie molo się ostało eleganckie, bo przedwojenne. Itd., itp.
Jednym zdaniem – cały ten kraj to „koko euro spoko” – jaki naród, taka władza i odwrotnie.
Na Helu nie jest pięknie, jest koszmarnie!!!! Sam port to po prostu łzy z oczu wyciska - jak przypomnę sobie czasy, kiedyśmy piękną przedwojenna łódką "do Hela chodzili"....
Ech, prostactwo i szmal, nic innego nie widać.
Ja mam takie wrażenie, ze wszyscy zgłupieli, jakaś choroba ludziom na mózgi padła.
Ostatni raz tak jechałam 13 lat temu, potem jakoś w inne strony mnie nosiło - dlatego wrażenie porażające!
Blichtr i pokazówka, a w środku dalej PRL, tylko bardziej rozwalony.
Byłam w Kuźnicy - tam najbezpieczniej :)
Ale jak zobaczyłam, co zrobiło się ze starą legendarną knajpką "U Emila" po wprowadzeniu ustawy antynikotynowej....mało mnie szlag nie trafił!
Jedynie molo się ostało eleganckie, bo przedwojenne. Itd., itp.
Wybudowane w latach 70-tych. Na resztę szkoda słów.
Dopisek: autor
Skarży się i głośno ostrzega nasza salonowa kultura, – Xiężna, cyt:
Jedyne, czego nie wybaczam, czego nie znoszę i czemu nie pobłażam - to chamstwo skrzyżowane z aktywną głupotą.
Martwi się Waldburg, pisząc:
Uważam, że otwarta wojna z kołtuństwem nic nie daje.
Lepiej zwalczać ich drwiną, tak jak to robił cytowany przez Ciebie Galicz. Nawet jego poprzednik Bułhakow, który nieprzypadkowo swojemu szyderstwu nadawał zawsze ton wyrozumiałości, w ostatecznym rachunku odniósł nad kołtunami druzgocące zwycięstwo.
Przynajmniej miał zabawę zmuszając ich do (oczywiście udawanych) okrzyków zachwytu nad jego nieznośną dla nich powieścią:)))
Żal wielki czytać bałamutne kłamstwa o Polsce. Polska Anno Domini 2012 to największy sukces naszej historii. Nigdy jeszcze nie byliśmy tak zamożni i bezpieczni. Bo ten świat, chociaż staje się pociągiem coraz bardziej byle jakim, nie pozbył się jeszcze piękna. Jak wielki procent tych, którzy stąpają dziś po ziemi umrze nie doświadczywszy ani razu tego wspaniałego dreszczu, jaki wywołuje prawdziwie piękno działa człowieka? (Choć każdy z sobie cień pięknego nosi/I każdy – każdy z nas – tym piękna pyłem.)
Jakie smutne jest takie życie. Jak dalekie jest od Boga, który stwarzając człowieka na swoje podobieństwo, nie mógł przecież mieć na myśli istoty, dla której sensem życia jest liczenie forsy, istoty wierzącej w objawioną w telewizji, w gazetach, prawdę absolutna, i tych uważających, że osiągnęli już najwyższy stopień rozwoju i niczego więcej doskonalić w sobie nie muszą.
Ale, po co właściwie ja to wszystko mówię? Pisał Witkacy, że na idiotów sposobu nie ma:
Mówi się komuś: „Jesteś głupi, ucz się, a może zmądrzejesz” – nic nie pomoże,. Bo człowiek głupi jest przy tym zarozumiały i to, nawet jeśliby mógł przy silnej pracy zmądrzeć, uniemożliwia mu wybrniecie z błędnego koła.
No właśnie, dlatego zdaje sobie sprawę, że całe to gadanie to jak rzucanie grochem o Zgodę!! Ale człowiek, dla własnej kondycji psychicznej, musi czasem bezsilną złość z siebie wylać. Durnie zawsze stanowili na tej planecie nieporównywalna większość. Mam jednak wrażenie wynikające z doświadczenia, ze kiedyś tak nie leźli w oczy jak obecnie. Dzisiaj człowiek potyka się o nich, co krok. Włączysz TV Polonia – odrzuca, włączysz radyjko(„Słoneczko dziś pięknie świeci, troszkę mrozik chwycił…”) i jakbyś słuchał zakładowego radiowęzła w domu wariatów…Itd.
No pewnie, można nie włączać telewizora i radia, można je nawet wyrzucić, i można nie brać do ręki głupiej gazety i czytać durniów w salonie – jednak nieprzestaną one przez to być. Produkując wciąż nowe zastępy idiotów. Uciążliwym objawem skretynienia jest to, ze kretyn mówi także wtedy, gdy nie ma nic do powiedzenia.
Jakie będzie lato 2012 roku? Oczywiście można wierzyc i czytać wypociny kretynów partyjnych, ale – na szczęście – można także mieć wspaniałe wakacje, urlop w tym przepięknym kraju.
„Aha!” – do boju – pióra w dłoń
- grafomana goń – goń – goń
Jako ułan jazłowiecki
- trzeba trzymać
- bo grafoman nas wydyma
- trzeba rymać
- trzeba trzymać
Jak hetman Czarniecki!!
Fragment: Tadeusz Buraczewski

Stare molo

Stary Dom Zdrojowy w Jastarnii

W 1935 r. rozpoczęła działalność luksusowa "Cafe-Cassino", w której na dancingach pojawiała się cała śmietanka towarzyska Juraty. Dziś prawie w tym samym miejscu znajduje się hotel "Bryza".

Obecny "Dom Zdrojowy" w Jastarnii
Poniżej kilka zdjęć wspomnieniowych z Jastarni i Juraty.







Wspaniałe lata sześćdziesiąte.



Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura