Najpierw chcieli tylko nie wprowadzać stanu wyjątkowego i to się jakoś dało wyjaśnić.
Ale potem przestraszyli się że jak przełożą wybory to Duda może przegrać - uparli się więc że je zrobią 10 maja mimo że nawet premier w marcu przekonywał że to niemożliwe.
Zaczęli przygotowywać wybory korespondencyjne do czego nie mieli prawa i za co mogą odpowiadać przed sądem bo to defraudacja publicznych pieniędzy i działanie na szkodę spółek.
W końcu za pięć dziewiąta nawet prezes zrozumiał że praw fizyki nie przeskoczy - ale zamiast postąpić zgodnie z prawem i wprowadzić stan wyjątkowy - zwyczajnie ogłosił w TV że wyborów nie będzie.
Nie będzie bo tak, bez żadnego trybu.
Teraz pani Witek mimo zapisanego w konstytucji takiego obowiązku po prostu nie ogłosiła terminu wyborów.
Także bez żadnego trybu i także może za to odpowiedzieć.
Teraz prawnicy zwrócili uwagę, że konstytucja nie przewiduje organizowania wyborów wg widzimisie prezesa partii rządzącej nawet tak wspaniałego jak obecny.
Ale to oznacza, że zgodnie z prawem wybory można zorganizować tylko kiedy zostanie opróżnione stanowisko Prezydenta. A to oznacza, że jeśli chcą wybory w dogodnym terminie, tak by maksymalnie utrudnić opozycji zbieranie podpisów i kampanię (bo uczciwa walka wyborcza nie figuruje w słowniku PiS i kandydata Andrzeja Dudy) to będą musieli znowu złamać prawo.
Albo Prezydent musi podać się do dymisji.
I tak to się kręci. Jak to mówił Dobrowolski - nie wystarczy codziennie się myć, trzeba jeszcze codziennie zmieniać wodę.
e.