Reaktywowany POPiS dał Dudzie zwycięstwo, trzy lata oddechu do kolejnych wyborów to i buldogi zaczynają hasać.
Przebłyski mieliśmy już w trakcie wyborów, kiedy MS wrzucił Dudzie do koszyka "ułaskawienie pedofila", zapewne z cichą nadzieją na upadek znienawidzonego konkurenta. Po wyborach przez chwilę wydawało się że Ziobro tylko bada teren (przywrócenie Kurskiego w TVP i "inicjatywa" z wypowiedzeniem konwencji Stambulskiej) ale po tekście Jakiego nie ma chyba wątpliwości: Ziobro rozpoczął kolejną kampanię w wojnie o schedę po Kaczyńskim.
Patryk Jaki określił wprost wroga - premiera Morawieckiego i jego środowisko - i wytoczył działa ideologiczne wycelowane bezpośrednio w premiera. Co prawda amunicja pasuje równie dobrze przeciw Ziobrze (z jego nachalnym nepotyzmem czy "katolicyzmem" Kurskiego) ale tym bardziej ważne jest żeby precyzyjnie ustawić pozycję wyjściową. W wojnie o dusze wyborców Ziobryści będą więc odgrywać rolę tych młodych i wiernych ideałom przeciw "koniunkturalistom" Morawieckiego. Morawiecki ze swojej strony będzie musiał oczywiście te zapędy powstrzymywać (nie może działać bo ma konkretne zobowiązania, także międzynarodowe, musi też pilnować wyborczego centrum) czeka nas więc zapewne mniej lub bardziej skoordynowany ostrzał własnego rządu - głównie jak sądzę przez TVP i ministerstwo sprawiedliwości. Może nawet akcja prokuratury przeciw któremuś z wiceministrów lub ludzi Morawieckiego w spółkach?
Prezydent po wygranej kampanii jest póki co bezpieczny. Po wygranej kampanii bowiem przez jakiś czas ataki byłyby raczej przeciwskuteczne. Obstawiam w związku z tym że Morawiecki może próbować kontrować przez obóz prezydencki. Kaczyński raczej sam nic nie zrobi, wobec wyskoków Ziobry zdaje się bezsilny.
Złą wiadomością dla ludzi uczciwych jest powrót POPiSu. Istnieje obawa że po kolejnym zblatowaniu platformersów z PiSem ci pierwsi nawet po wygraniu wyborów odpuszczą kolegom z obecnej władzy wszelkie przewiny z wdzięczności za dopuszczenie Trzaskowskiego i wykoszenie konkurencji na opozycji... zobaczymy.
e.