Przejechałem się wczoraj przez Polskę drogą E 75. Ważna – prowadzi od Gdańska do Aten.
Łęczyce, miasteczko wielkości pozwalającej na przerzucenie go kamieniem, pokonywałem przez ok. godzinę (dokładnie 52 min.) nie wiedząc, co się dzieje.
W końcu okazało się, że drogowcy wymieniają nawierzchnię połowy jezdni na odcinku paruset metrów – no i oczywiście zastosowano najprostrze rozwiązanie, to jest ruch wahadłowy.
Wzdłuż jezdni biegnie szeroki chodnik – 2 m lub prawie i wydaje się, że nic łatwiejszego – jak ułożyć na nim na czas budowy prefabrykowane płyty i zaoszczędzić ludziom czasu, paliwa i zdrowia. Oczywiście – kosztowałoby to parę złotych, ale to i tak my za to wszystko płacimy i może bardziej opłacałoby się to nam niż straty w takim zakresie, jak powyżej. Pomnóżmy – 52 minuty na 1 samochod, a ile samochodów w ciągu dnia?
Sprawa banalna, ale skłania do szerszej refleksji. Takich miejsc w Polsce jest mnóstwo. Możnaby zwalać wszystko na bezmyślność inżynierów projektujących tymczasową organizację ruchu, ale to nie tak. Ktoś takiemu projektantowi musi postawić żądanie: chcemy prowadzić budowę tak, żeby ludziom nie utrudniać życia – proszę coś wymyślić. Powinien to zrobić inwestor – chyba to się nazywa Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych, która reprezentuje państwo. Krótko mówiąc – państwo, a ściślej rzecz biorąc odpowiedni jego organ powinien zatroszczyć się o to, żeby obywatelom żyło się wygodnie.
Piszę "powinien", ale nie mam złudzeń: miałby to zrobić Grabarczyk? Ten ma przecież ręce zajęte trzymaniem bukietu kwiatów, a czasu starcza mu tylko na zadbanie o interesy grupy swoich przyjaciół. Zresztą – idzie nie tylko o niego; trzebaby zupełnie zmienić zaprezentowaną ostatnio filozofię władzy: państwo silne wobec obywateli. To nie tak powinno być; aparat władzy państwowej powinien być silny w interesie obywatela, a nie – wobec niego. Powinien zadbać na przykład o to, żebym nie musiał tracić godziny na przejazd przez Łęczycę – a nie rąbać mandaty za transparent czy nawiedzać internautę o świcie.
Kochanowski zupełnie inaczej widział władzę pisząc: „miecz przed nim srogi, ale złemu srogi – dobremu on na sercu nie uczyni trwogi” (to o jednym z naszych królów). Bądź władzo – sroga wobec Mira i Zbycha, wobec tego sędziego, co wziął łapówkę – ale nie wobec solidnego urzędnika, który cię o przekrętach zawiadomił, nie wobec kibiców i internauty, którzy prezentują ci swoją dezaprobatę.
Piszę – „władzo”, a uściślając – trzeba to adresować do premiera. Jasne, że taki adres niczego nie zmieni. Wszystko to wygląda źle.
Jeżeli – panie Donaldzie – ma to lepiej wyglądać, to już chyba bez pana i całej tej paczki niekompetentnych osobników, którzy powinni dbać o nasze interesy w ochronie zdrowia, transporcie, obronie itd. – a mają to w nosie.
(Zauważyłem teraz niebezpieczną zbitkę wyrazów w ostanim zdaniu – ale trudno, już poszło. Może policja nie zauważy).
Inne tematy w dziale Polityka