Lektura Krzemińskiego (szkoda, że tak rzadka) dostarcza mi nieodmiennie rozkoszy intelektualnych; i tym razem – sięgnąwszy po wtorkową „Rzepę” – nie zawiodłem się.
Krzemiński zdziwił się powziąwszy wiadomość o liście (jak się domyślam – krytycznym) skierowanym przez grupę biblistów do pani rektor uniwersytetu, dotyczącym wypowiedzi pani Środy w sprawie Nergala.
Ja natomiast przeczytawszy tekst Krzemińskiego nie zdziwiłem się ani trochę; po wcześniejszych lekturach wiem raczej dobrze, co może napisać.
Zaczął od razu z wysokiego pułapu:to praktyka z czasów PRL, kiedy tzw. „oburzeni robotnicy” pisali listy potępiające syjonistów!
Drogi panie Krzemiński – pański ówcześnie dość młody (na oko) wiek może być pewnym usprawiedliwieniem dla głupstw, które pan pisze. Wtedy ci „oburzeni robotnicy” działali z inspiracji władzy. Teraz – nie sądzę, aby ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i pozostałych biblistów cichcem do napisania listu namówili premier z prezydentem, albo choćby Nowak z Grasiem.
Ale – powtarzam: tu pana trochę usprawiedliwiam. Natomiast – co mogłoby usprawiedliwić taki oto kawałek: „...istotą uniwersytetu jest wolność wyrażania choćby najgłupszych według innych myśli i poglądów”.
Wolność wygłaszania poglądów błędnych, dopóki ktoś tego nie wykaże – zgoda. Ale głupich? Pan Krzemiński sformułował to prawo najwyraźniej na własny użytek i chętnie z niego korzysta. Skorzystał też w obronie pani Środy, która komentując wyczyn Nergala powiedziała, że także miałaby ochotę Biblię podrzeć. Ta obrona Środy idzie dwutorowo: właściwie nie wiadomo, czy to powiedziała – ona sama jakoby niebardzo pamięta; może tak może nie. A jeżeli nawet powiedziała, to co z tego; Krzemiński też nieraz miewa ochotę coś podrzeć; a to - Apokalipsę, a to – księgi proroków. I czy to właśnie Środy w wystarczający sposób nie broni? Przecież sam Krzemiński – sam we własnej osobie – chciałby wyrywać kartki; czy to nie dość?
Swoją drogą, ciekawie wygląda:
- Nergal jest o.k., bo Środa też chciałaby podrzeć Biblię
- Środa jes o.k., bo Krzemiński też by coś ze Starego i Nowego Testamentu powyrywał.
Ten sam sposób usprawiedliwiania – według schematu: ktoś tam jest w porządku, bo robi to, na co i ja miałbym ochotę.Trzeba mieć bardzo silne poczucie własnej wartości, mówiąc najdelikatniej. Mniej delikatnie – to zapatrzenie się w siebie, egocentryzm, narcyzm, pycha. Kiedyś nazwano to – w odniesieniu do kogoś innego – rozdętym ego. Krzemiński jest wzorcem zachowań! Co zrobi, dobre jest – i koniec. Porwie pismo? – tylko przyklasnąć, bo to Krzemiński.
Dobre jest także zakończenie tekstu Krzemińskiego: Chrostowski to antysemita, a papież Jan Paweł II uznał antysemityzm za grzech. Ergo – z antysemitą nie ma co dyskutować; jego list jest z gruntu rzeczy niesłuszny. Koniec, kropka.
Pamiętam z dzieciństwa, że przeciwnika można było dobić argumentem, od którego nie było apelacji: jesteś głupi i masz wszy.
To było podobnie skuteczne.
Inne tematy w dziale Polityka