Eurybiades Eurybiades
1213
BLOG

Dlaczego trzeba rozpędzić SN - a także, czemu to źle, że Prezydent jest prawniki

Eurybiades Eurybiades Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

     Boję się, że z rozpędzenia nic nie będzie, choć się z początku na to zanosiło;  boję się  - i to dosłownie, bo bez tego może się okazać, że nie wiadomo, po co było wygrywać wybory.  Niby jeszcze nic nie zapadło ostatecznie - wrzesień dopiero się zaczyna i co tam się w prezydenckich projektach ustaw pichci, pewności nie ma.  Ale to i owo się słyszy lub czyta - i stąd te moje lęki.  A to, że SN należy rozpędzić - wydaje się oczywiste i wcale nie idzie mi o to, że to gremium o szacownej nazwie walczy z popieraną przeze mnie władzą -  choć, na dobrą sprawę, mam prawo uznać to za powód całkowicie wystarczający;  rzecz przede wszystkim w tym, że wśród sędziów wchodzących w skład tego sądu ani jeden - w moim najgłębszym przekonaniu - nie budzi wystarczającego zaufania i nie może być uznany za dostatecznie przyzwoitego, aby dalej swą funkcję pełnić.

   Przesadzam?  - ani trochę:  co do sędziego, którego rozmów telefonicznych mogliśmy nasłuchać się do woli - wątpliwości chyba nie ma;  powinien był wylecieć na zbitą twarz, a co do ewentualnej odpowiedzialności karnej - nie wypowiadam się, ale bym jej nie wykluczał.  Dobra - powie ktoś - to jeden sędzia, a reszta - o.k.  No, nie bardzo - bo wyżej wspomniany informował kolegę z NSA, że w rozpatrywanej sprawie zapewnił przychylność dwóch sędziów;  przychylność - to brzmi łagodnie, a znaczy tyle, że ci dwaj warci są tyleż, co on - i ani ciut ciut więcej.  Trochę to zaczyna przypominać targi Lota z Jahwe, ale niech będzie:  może wśród pozostałych znajdzie się choć kilku sprawiedliwych?   Delikatnie mówiąc, śmiem powątpiewać;  żaden, o ile wiadomo, nie zgłosił obiekcji na okoliczność ewentualnej konieczności orzekania w jakiejś sprawie do spółki z którymś z tych skompromitowanych, a to może oznaczać jedno:  niewykluczone, iż w zbliżonych okolicznościach zachowywaliby się podobnie.  No, to może przynajmniej jedna bez zmazy - mianowicie pani Prezes?   A juści - pomijając to, co prawdopodobnie sama ma za uszami - pamiętamy jej odpowiedź na prośbę o komentarz w sprawie tego stronniczego sędziego:  - to się już przedawniło!   Według niej - to nieważne, że się sprzeniewierzył podstawowym zasadom swej funkcji;  nie można go skazać, więc jest czysty niczym łza i nadal może uprawiać to samo poletko.  Byle - ostrożniej. 

   A dlaczego uważam prawnicze wykształcenie Prezydenta za okoliczność w naszej sytuacji niefortunną?   Wiedza fachowa, będąca z natury błogosławieństwem - bywa nierzadko obciążeniem utrudniającym spojrzenie na rzecz z ludzkiego punktu widzenia.  Pamiętam osłupienie, które mnie ogarnęło, gdy dowiedziałem się , że decyzja podjęta z naruszeniem prawa może pozostać wiążącą - bo nie ma sposobu, aby ją unieważnić;  prawnik mojego wzburzenia nie rozumiał.  Ja opierałem się na moim sposobie widzenia sprawy i próbowałem szukać sposobu zaradzenia oczywistemu bezsensowi - on widział odnośne przepisy, lub ich brak.   Podejrzewam, iż stosunek Prezydenta do tego, co zaproponowały ustawy w odniesieniu do SN jest nadmiernie obciążony uwarunkowaniami wynikającymi z jego zawodu.   Są wątpliwości - to wiemy:  jedni twierdzą, że SN nie można ruszyć, bo kadencja - rzecz święta i utrwalona w Konstytucji;  inni - że jednak da się, bo ta sama Konstytucja przewiduje w pewnych okolicznościach taką możliwość.  Jest spór - i tyle;  przyjmijmy, że z równymi argumentami z obu stron.  To według zdania której z nich winna zapaść decyzja, kiedy - jak to wynika z wcześniejszego opisu - działanie jest konieczne, a znalezienie czegoś po środku wydaje się niemożliwe?  Rozsądek podpowiada, że przecież nie po myśli mniejszości, która nie rządzi i za prowadzenie państwa nie odpowiada.

   Nie jestem pewien, czy tak na rzecz patrzy Prezydent;  pewnie nie - i być może, jego prawnicza natura podsuwa mu nie całkiem trafnie starą zasadę, że wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść...  no właśnie, czyją?   Oskarżonego, oczywiście - i choć tutaj takiego nie ma  (chyba, żeby przyjąć, iż opozycja łacno może się w takiej sytuacji znaleźć)  - podejrzewam, że Prezydent wzdraga się przed przyciśnięciem słabszego obcasem.  Właściwie - to nie tak;  jakie tam przyciskanie?   Po prostu - decyzja nie po myśli, ale bez odbierania czy ograniczania czegokolwiek istotnego;  to się według szarego człowieka mieści w ramach demokracji - ale co ja wiem o meandrach prawniczego myślenia?  Tyle wiem, że się pewnie w tych sprawach z Prezydentem różnimy - i w tym cała bieda.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo