Marks powiedziałby, że praca to przede wszystkim wynagrodzenie. Każdego można kupić. Jezus natomiast powiedziałby, że praca to realizacja obranej indywidualnej drogi rozwoju. „Zaś wszystko inne będzie Wam dodane”.
Według Marksa i Engelsa praca miała decydujące znaczenie w uczłowieczeniu małpy, a powstanie ręki jest dla nich dowodem na to, że małpa zaczęła przetwarzać swoje środowisko – ręka stała się instrumentem pracy. Siła robocza to praca, która sprawia, ze człowiek przekształca swoje środowisko naturalne. Ci, którzy sprzedają swoją pracę to proletariat. Ci, którzy ją skupują to kapitaliści.
Proletariusz sprzedaje swoją pracę po to, aby przeżyć. Nie ma w tym wolności wyboru. Proletariusz zawsze jest wyzyskiwany. Czy taka praca proletariusza ma sens? Proletariusz tylko tak długo widzi sens w sprzedawaniu własnej pracy aż jego nędza jest tak duża, że z agresją rewolucyjną zamierza zmienić odmienić swój los. Sam przejąć środki produkcji. Sens pracy proletariusza wyraża się jedynie w zapłacie, którą otrzymuje za swoją pracę. Wynagrodzenie jest zasadniczym motywem i sensem jego pracy. Chodzi przecież o zapewnienie egzystencji. Potem rodzi się pytanie: jakiej egzystencji. Na jakim poziomie. Zgodnie z Marksem każdy jest do kupienia. To tylko kwestia ceny. A osoba zrobi, co ma zrobić, bo potrzebuje pieniędzy.
Według Pisma Świętego człowiek powstał na obraz i podobieństwo boże. Bóg sześć dni pracował, a siódmego dnia odpoczął od swojej pracy. Jego pracą była twórczość i stworzenie. I również człowiekowi Bóg nadał w raju, jeszcze przed wypędzeniem, pracę. „Panujcie nad ziemią” i człowiek zajął się nadawaniem imion zwierzętom. W starożytnej kulturze nadawanie imion oznaczało nadawanie znaczenia i sensu w szerszym kontekście. Najwyraźniej człowiek w raju nie martwił się o swoją egzystencję materialną. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy człowiek zerwał owoc z drzewa poznania dobra i zła. Wtedy poznał zło i przekleństwo. Konsekwencją było wygnanie z raju, a przekleństwo brzmiało: „W pocie czoła będziesz pracował, a ziemia będzie ci rodzić osty i ciernie”. Czyli przekleństwem człowieka jest praca bez sensu, w trudzie, w trosce o zapewnienie materialnej egzystencji, bez pewności, co do jej wyników. Praca z poczuciem braku wpływu na własne otoczenie i zdarzenia, praca z poczuciem bezsensowności, praca, której jedynym celem jest zapewnienie sobie egzystencji materialnej. Taka praca to przekleństwo. Gdy Jezus pościł na pustyni ukazał mu się Szatan, pokazał mu z góry całe bogactwo tego świata i powiedział: „Oddaj mi pokłon – a to wszystko będzie Twoje”. Jezus jednak odpowiedział: „Panu Bogu swemu będziesz oddawać pokłon” i nie przyjął tej lukratywnej oferty. Okazał się nieprzekupny. On znał swoje powołanie. Sam nadawał znaczenie rzeczom. Ale taki jest również pierwotny plan Boga dla człowieka – praca pełna sensu, która prowadzi do panowania nad otoczeniem.
W naszym kraju panuje kilkunastoprocentowe bezrobocie. Brak pracy zawodowej, perspektywy przyszłości, stabilności egzystencji materialnej odbijają się na samopoczuciu osób pozostających bez pracy, a przede wszystkim na ich poczuciu własnej wartości. Jednak tak jak Bóg nam przekazał – to my jako chrześcijanie mamy czynić ziemię sobie poddaną. Nie odwrotnie. Od polityków możemy i powinniśmy wymagać, aby tworzyli warunki do tworzenia miejsc pracy. Od osób bezrobotnych zawodowo, aby odnajdywały pełnię sensu pracy w jej poszukiwaniu oraz w pracy na rzecz innych w służbie wspólnocie, rodzinie. Bo nie zapominajmy, że istnieje mnóstwo pracy bez pieniędzy. Samo szukanie pracy zawodowej i realizowanie obietnicy bożej „Szukajcie a znajdziecie” już jest pracą, która wymaga tyle samo zaangażowania i wysiłku co praca zawodowa. Szanujmy również tę pracę, za którą nie otrzymujemy wynagrodzenia i nadawajmy jej pełnię sensu. Nie poddawajmy się przekleństwu bycia bezrobotnymi, niezaangażowanymi, nieświadomymi i wyalienowanymi. To nie Bóg przeklina człowieka. To człowiek sam wybiera przekleństwo w momencie, gdy praca, zadania, czyny – również te, za które nie otrzymuje wynagrodzenia - przestają mieć dla niego znaczenie. „Czyńcie ziemię sobie poddaną” to proces współtworzenia świata, bycia partnerem Boga. To również służba i odpowiedzialność chrześcijanina za tworzenie warunków pracy pełnej sensu. W sensie politycznym i społecznym. To się tyczy również do przedsiębiorców.
I to są moje życzenia noworoczne.
Pozdrawiam Ewa Pióro
Empatyczna - postrzegam świat oczami kandydatów i pracodawców, wspieram jednych i drugich w rozwoju. . :0) . "Nawet najciekawszą dyskusję można stłamsić pieprzeniem." - nieznany cytat blogerki
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo