Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
74
BLOG

Za co Polacy kochają „Dziadka”?

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

W krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów po raz pierwszy znalazłem się w wieku czterech lat zaprowadzony na Wawel przez Rodziców. Kolejna niezwykła w klimacie, bo nocna i zaduszkowa wizyta odbyła się dziesięć lat później za sprawą naszej nauczycielki, która w czasie minionej wojny była żołnierzem AK.
Kiedy jako ochotnik pełniłem dyżury pilnując wawelskich zbiorów, to nad głowami zwiedzających - w Sali Pod Orłem odnowionej jeszcze przed wojną - niezmiennie widniała  alegoryczna wizja półnagiej i spętanej kajdanami kobiety, przy której w nieco dalszym planie majaczyła znana nam wszystkim lekko przygarbiona postać na osławionej Kasztance.
Ostatni raz odwiedziliśmy wawelskie krypty przy okazji organizowanego przez nasze środowisko w 70 rocznicę napaści Niemiec i ZSRR na Polskę - III Samochodowego Rajdu Pamięci Narodowej, składając kwiaty na trumnie Marszałka, a także na nieodległym sarkofagu gen. Władysława Sikorskiego i mieszczącym się w Kościele Garnizonowym miejscu wiecznego spoczynku gen.
Józefa Hallera. Wspólnie z Księdzem Kapelanem Józefem Pyrkiem SDS wspominaliśmy wówczas zasługi wszystkich wodzów II RP modląc się za spokój ich dusz.

Mimo bardzo bliskich rodzinnych relacji z wielkimi oponentami Marszałka, przekaz historyczny w moim domu był zawsze zrównoważony i pełen mądrej refleksji. A pochodził on od ludzi uczestniczących w konkretnych zdarzeniach, nie zaś amatorów sensacji, czy późniejszych teoretycznych sporów.
W szkole tamtego okresu przeważało natomiast systemowe zamilczanie, lub też deprecjonowanie osiągnięć tak suwerennej II Rzeczypospolitej, jak również zasług jej twórców – Józefa Piłsudskiego, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego, Józefa Hallera, Tadeusza Rozwadowskiego i wielu, wielu innych.
Ośmieszano i wyszydzano kogo tylko, i co tylko się dało.

Niech to krótkie osobiste wspomnienie stanowi wstęp do ogólniejszej refleksji, która wbrew pozorom ma mieszany romantyczno – pozytywistyczny charakter.
Przede wszystkim zaś jasno sugeruje ludziom myślącym odpowiedzialną
i pragmatyczną postawę wobec ponawianych wciąż prób „odbrązawiania” postaci wielkich Polaków.

O Józefie Piłsudskim powiedziano i napisano wiele, co nie znaczy że szczegółowa wiedza historyczna akurat w tym przypadku jest w społeczeństwie dostateczna. Przeciętny Polak zachowuje jednak we wdzięcznej pamięci tę niezwykle charyzmatyczną postać obok takich herosów naszej państwowości jak Bolesław Chrobry, Władysław Jagiełło, czy Jan III Sobieski. Nie znaczy to, że nie ma w naszej narodowej świadomości miejsca dla Henryka Pobożnego, Kazimierza Pułaskiego, Tadeusza Kościuszki czy Władysława Sikorskiego - jednak siła jaka bije z imion zwycięzców jest dla nas w ostatnich czasach bezcenna, a wizja mocarnej Polski, której władcy udolnie potrafią zabiegać o niepodległość, gdy trzeba karki zginając wrogom nie ma dla prawdziwego patrioty sobie równej.

W epoce „sekretarzy” w peerelowskim wojsku panowały porządki ustanowione przez sowieckiego sługusa, który „profilaktycznie” był gotów upuszczać Polakom krwi, gdy tylko ci podnosili głowy. Miejsca publiczne zdobiły wtedy portrety zbrodniarzy oraz agentów, a między nimi wisiała zaprojektowana w kwadrans karykatura państwowego godła. Pobity niegdyś przez Polaków Stalin swą niegdysiejszą hańbę zrekompensował sobie autorstwem ustawy zasadniczej, kreującej podległy byt tzw. Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Ocalałe z wojennych zmagań i mordów elity starano się jeśli nie wyrżnąć, to przynajmniej wywłaszczyć lub zastraszyć. Prostaczków deprawowano i posyłano „w urzędy”, dewastując tym samym naturalne więzi społeczne, a przy okazji umożliwiając swobodne zakłamywanie historii.

Każdy Polak wychowywany w patriotycznym domu w pewnym momencie musiał jednak usłyszeć o „Dziadku”. Jeżeli wolni od zepsucia komunistycznych czasów rodzice, czy też dziadkowie  dobrze wykonywali swą pracę, to „mały Jasio” niezależnie od historycznych kontekstów powinien był o tej postaci usłyszeć wyłącznie rzeczy dobre.
Wskrzesiciel Polski, bohater Cudu nad Wisłą, pierwszy od niemal półtora wieków pogromca największego zaborcy i ciemiężyciela narodu. Przede wszystkim zaś człowiek bezwzględnie Ojczyźnie oddany, można by rzec - wzorzec patrioty, obywatela, przywódcy.
Niezależnie od czasów jakie nastąpią, taki właśnie Piłsudski w wychowaniu najmłodszych zawsze nam będzie potrzebny.

Sam Józef Piłsudski był natomiast osobą, która nie sprawiałaby dzisiejszym specom od wizerunku wielkich kłopotów, ale też nie dawałaby zbyt wiele zajęcia. Można powiedzieć, ze ten kresowy szlachcic (herbu Kościesza), uosabiał wszystkie cechy, które Polacy kochali w sposób naturalny i zgodny z ich narodowym charakterem. Trafił też na trudny, lecz idealny wręcz okres w którym z jednej strony nastąpiła oczekiwana przez kilka niewolonych pokoleń wojna powszechna, a z drugiej w sposób naturalny po korzystnym dla Polaków 1905 roku  znikało wynikłe z bezmiaru klęsk przyzwolenie na pozytywistyczny rozwój w poniżeniu i beznadziei.

Zarówno charakter, jak również sposób obcowania z drugim człowiekiem  (zwłaszcza zaś z żołnierzem, bo czas był wojenny) sprowadzały na Piłsudskiego prawdziwą miłość, choć jak to bywa w przypadku jednostek aktywnych i wyrazistych, przysparzały mu też gwałtownej niechęci tych, których ambicje nie były w cieniu wielkiego Wodza realizowane. Z niektórymi relacje układały się chłodno, ale w sposób umożliwiający współpracę, niektórzy nie pomni chwili gotowi byli mu bruździć za wszelką cenę.
Wielu z nich musiał zatem „Dziadek” najzwyczajniej „pogonić”, bo w sposób oczywisty zagrażali porządkowi jaki w najlepszej wierze starał się realizować. W przypadku Piłsudskiego ta dobra wiara warta jest podkreślenia, jako że w przeciwieństwie do kierujących sprawami kraju przed nim - i po nim, „Dziadkowi” nie można zarzucić, że dbał o osobiste wygody, czy też gromadził prywatny majątek. Gdy trzeba łamał prawo zaborcy, gdy trzeba układał się z wrogiem, gdy tylko mógł zwyciężał. Wszystko to jednak, podobnie jak inni Wielcy tego okresu, czynił dla dobra Najjaśniejszej, o czym najlepiej świadczy ich wspólne dzieło - suwerenna II Rzeczpospolita.

Możliwe uzupełnienie wysiłków wielkich osobowości, a także intelektów w tak przełomowym dla naszego narodu czasie spowodowało wykorzystanie tej jedynej w swoim rodzaju szansy, gdy rozbite potęgi naszych zaborców uległy dezintegracji i popadły w rewolucyjny bezwład. Międzywojenna Polska w niezwykle wrogim otoczeniu oraz ciężkich warunkach dywersji i sabotażu rosła w siłę, gwarantując narodowi rzeczywistą wolność aż do momentu ponownego zjednoczenia się jej historycznych wrogów w pakcie Ribbentrop – Mołotow.
Polacy słusznie zatem ze łzą w oku spoglądają na legendarną postać wodza i męża stanu, jakiego próżno im po Józefie Piłsudskim jak dotąd wyglądać.

Tradycja polskiej państwowości, podobnie jak niemal cała polska kultura ma wybitnie szlachecki charakter. Także każdy świadomy Polak musi mieć duszę szlachcica, jeżeli tylko chce pozostać wolny.
Gotów jest podnieść „rokosz”, gdy widzi niesprawiedliwą władzę, skłonny jest też do „fanatyzmu religijnego”, gdy ktoś nastaje na jego dziedziczone świętości. Tym bardziej w wymiarze narodowym godzenie się z podległością wobec totalitarnych systemów nie może stanowić u nas stabilnej formy bytu, zaś zgoda na takie życie oznaczałaby ni mniej ni więcej tylko to, że właśnie ostatecznie daliśmy się wydziedziczyć i wynarodowić. 

Niezależnie od preferencji ideowych każdy wypowiadający się publicznie powinien dziś mieć na względzie fakt, że historia jeżeli ma być dobrą nauczycielką narodowego życia, to musi nam przekazywać przede wszystkim treści pożyteczne i budujące. Warto dbać zatem o kontekst i o proporcje.
Najlepiej by było, gdyby historyczne dywagacje w tym względzie miały charakter kwalifikowany i odbywały się  głównie wśród naturalnie ukształtowanych - akademickich i politycznych elit. Ludzie którzy sami wielkimi zasługami pochwalić się nie mogą powinni z pokorą podchodzić do postaci z panteonu narodowej sławy.

W przypadku gdy świadomość przeciętnego Polaka przełomu wieków XX i XIX  wspiera zaledwie kilka filarów, a są nimi z pewnością wiktorie spod Grunwaldu, Wiednia i spod Warszawy – niemal zbrodniczym staje się proceder wyprowadzania niszczących sporów w przestrzeń publiczną, a zwłaszcza edukacyjną. Każde takie działanie w sytuacji prowadzonych przez naszych sąsiadów „wojen historycznych” staje się oczywistym przejawem wrogości do tradycji państwowej i tożsamości własnego narodu, lub najzwyklejszej ludzkiej małości zawsze połączonej z  głupotą.
W każdym z tych przypadków zabiera to jakąkolwiek legitymację do zajmowania się sprawami publicznymi w tym szczególnie umiejscowionym geopolitycznie i ciężko doświadczonym historycznie kraju.

Dnia 11 listopada niezmiennie w wolnej Polsce obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości.  Przyjmujemy, że w 1918 roku po 123 latach niewoli właśnie w tym dniu rozpoczyna się historia suwerennej II Rzeczypospolitej.
Na prośbę Rady Regencyjnej Józef Piłsudski obejmuje dowództwo polskich sił zbrojnych, a Warszawę ostatecznie opuszczają oddziały wroga.

Z kolei z krakowskich Oleandrów w rocznicę Czynu Legionowego niezmiennie  od 1924 roku (z wyjątkiem lat okupacji) wyrusza Marsz Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej. Masowa impreza doskonale trafia do wyobraźni młodych i sprzyja tworzeniu sztafety pokoleń, które bez wolnej Polski nie wyobrażają sobie swojego życia. 
Dnia 6 sierpnia 1914r. rozkaz wymarszu, obalenia obcych słupów granicznych oraz wyzwolenia spod okupacji rosyjskiej pierwszych miejscowości - Słomnik , Miechowa, Jędrzejowa, Chęcin, a następnie Kielc wydał sam Jozef Piłsudski.
Była to pierwsza regularna formacja wojska polskiego od roku 1864.
Tym, którzy na pozór wbrew wszystkiemu, a jednak pewnie „rzucili na stos swój życia los” winniśmy podziw i wdzięczność.
Cześć ich pamięci!


Kraków, 10 lutego 2010r.                                            Jan Szczepankiewicz
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura