Jeszcze tylko kilka słonecznych dni. Potem czekam na styczniowe wyże. Przychodzi mróz i z nim słońce. Dobrze, że po drodze są święta. Potem już jest, tak z górki, dłuższy dzień i coraz więcej światła.
Na jesieni z reguły dopada mnie deprecha, marzę wtedy o słońcu i zastanawiam się nad jego zbawiennym wpływem.
Byłem na Cyprze. Cypr raczej nudny, w Nikozji znacznie ciekawiej. Włócząc się po uliczkach ujrzałem coś, co mnie zamurowało - Muszę miec to na zdjęciu, nie ma takiej opcji, żebym nie miał.
Naładowany pozytywną energią ruszam. Idę do człowieka i szekspirem, że chciałbym photo, please. No i klapa, on tylko po grecku, a ja tylko dzień dobry, dobranoc, dziękuję. Przechodzę na międzynarodowy - pokazuję na aparat i na niego. Uśmiecham się szeroko.
A on z niezmąconym spokojem i lekkim uśmiechem, nie ruszając się nawet o milimetr ze swojego leżaczka kiwa głową. Trochę słońca, uśmiech i tworzy się porozumienie obcych sobie ludzi.
Dobra nasza! Po 2 minutach mam co chciałem, mogę ruszać dalej.
Tak sobie myślę, że słońce to dobrze ludziom robi. Jakby u nas tak świeciło...
Słońca życzę.

Inne tematy w dziale Rozmaitości