Firmus Piett Firmus Piett
1791
BLOG

Film Gargas obroni się sam

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 17
Po obejrzeniu "dyskusji" po filmie Anity Gargas wyemitowanym w TVP dosłownie kilkadziesiąt minut temu na gorąco nasuwa mi się kilka refleksji.
Po pierwsze, prawica nadal - mimo 23 lat III RP nie wyciąga żadnych wniosków z otaczającej nas medialno-politycznej rzeczywistości. Do studia do polemiki z kimś, kto wydaje się być bezczelnym propagandystą władzy (chwilowo oddelegowanym na obszar katastrofy smoleńskiej) wysyła się poczciwinę, spokojnego profesora z AGH nie przyzwyczajonego do esbeckich metod prowadzenia rozmowy, nieświadomego, że za chwilę będzie ciągnięty za język, podpuszczany, rozliczany z całkowicie nieistotnych trzeciorzędnych spraw i efekt jest jaki jest. Redaktor prowadzący przed oglądającą program leminażerią i ku jej bezmózgiej uciesze drwi sobie jak gdyby nigdy nic z tak podstawowych w nauce elementów jak np. model i jego odnoszenie na rzeczywistość. Naprawdę przykro było na to patrzeć. O ile jednak profesorowi jeszcze można jakoś tam tę medialną naiwność wybaczyć - winę ponosi ten, kto go do programu oddelegował - to już dyskusja dziennikarzy przerosła wszystkotoco dotychczas widziałem. Takie tuzy jak red. Karnowski i Lisicki okazały się bezradne w starciu nie tylko z szalejącym wyrobnikiem z Czerskiej, ale nawet ze zmagającym się w tym momencie z atakiem apopleksji panem Krzemińskim. No naprawdę to już szczyt niekompetencji. Trzecia rocznica narodowej tragedii, niepowtarzalna szansa na zaistnienie przed milionami telewidzów, także tych wrogo nastawionych do sprawy, a dwie czołowe prawicowe i konserwatywne podobno redakcje nie są w stanie wysłać do studia merytorycznie i na temat przygotowanych ludzi (choć w redakcjach mają i to świetnych specjalistów z tego zakresu). Z góry było wiadomo, jak to się skończy. A skończyło się tym, że redaktor Wroński sypał jak z rękawa „faktami”, które nie spotkały się z żadną reakcją ani tym bardziej sprostowaniem – choćby sprawa rzekomej niemożności zaistnienia podmuchu od samolotu przelatującego kilka metrów wyżej niż wskazał to MAK, a można i należało je w tym momencie stanowczo odkłamywać. Nikt też nie wypomniał mu kłamstw jego własnej redakcji, choć w takim momencie była to absolutna konieczność. Redaktor Karnowski zamiast tego wyleciał z zamachem, mimo że akurat wtedy trzeba się było skupić na uwypuklaniu oczywistych nieścisłości w rządowych pseudoustaleniach, co oczywiście momentalnie wzbudziło drwiny zarówno prowadzącego jak i innych gości i ośmieszyło sprawę. Z kolei red. Lisicki oddał się temu co potrafi najlepiej – krytyce sojuszników. Zaczął wytykać (zresztą moim zdaniem bez sensu) niedociągnięcia filmu i warsztatu Anity Gargas. Nie żeby nie można było tego robić, ale w nawalance na sprawę bliską sercu większości z nas należało chyba przyjąć inną postawę.
Żal to pisać, ale wydaje się, że „prawicowi publicyści” cały czas żyją w ułudzie normalności, środka Europy i demokracji. Otóż nie. Dziś o prawdę trzeba walczyć mocno, czasem brutalnie, ale do tej walki trzeba się też merytorycznie przygotowywać. Dwie dekady propagandy i manipulacji salonu powinny tych ludzi czegokolwiek nauczyć, niestety, jak widać nie nauczyły niczego. Na szczęście dyskusja po filmie miała zapewne dużo mniejszy zasięg oglądalności niż sam film red. Gargas. I dobrze, bo zawartość filmu, twarde, miażdżące fakty obronią się same.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka