folt37 folt37
431
BLOG

Kto błądzi – mędrcy biblii czy ludzie współcześni?

folt37 folt37 Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Biblia uczy. Bóg stworzył świat i człowieka z nakazem: idźcie, rozmnażajcie się i czyńcie sobie ziemię poddaną.

Religie teistyczne w tym duchu kształtowały całe pokolenia wiernych działaniem przyzwalającym zagospodarowanie ziemi według ludzkich potrzeb. Nie ma w tym kontrowersji, która pokazuje się dopiero gdy analizujemy sposób i formę tego zagospodarowywania.

Przez tysiące lat zagospodarowujemy planetę głównie na rzecz własnego komfortu życia z pomijaniem żywotnych interesów reszty ziemskiej przyrody zarówno świata flory jak i fauny.

W takim błogim samopoczuciu współcześni ludzie spostrzegli, że żywi towarzysze naszej ziemskiej egzystencji nie odnajdują się w tej ludzkiej cywilizacji ograniczającej im przestrzeń potrzebną do życia. Zwierzęta pozbawione ludzkiej inteligencji nie potrafią wytwarzać życiowych dóbr, a potrzebne im do życia znajdują w przyrodzie, dlatego potrzebują większych przestrzeni, gdzie tę żywność znajdują. „Wyzute” z dużych terytoriów nie znajdują pożywienia i giną czym naruszają równowagę przyrodniczą ziemi w stopniu zagrażającym całej planecie.

O tym właśnie jest książka amerykańskiego przyrodnika Davida Attenborougha pt.: „Życie na naszej planecie” (Wydawnictwo Poznańskie – 2021) ukazujące z matematyczną /bez mała/ dokładnością postępującą degradację ziemskiego życia z łatwym do przewidzenia skutkiem końca naszego świata.

Czytając tę książkę człowiek myślący łatwo dostrzeże, że szkodliwe zmiany przyrody są już wyraźnie obecne wokół nas. Zachłyśnięci bezsprzecznymi osiągnięciami cywilizacji nie chcemy dostrzec towarzyszących temu szkód, które postępując eliminują życie innych stworzeń zubożając przyrodę w stopniu grożącym ziemi określonym /właśnie w biblii/ „końcem świata”.

Na ziemi /a właściwie pod jej skorupą/ ciągle zachodzą zmiany chemiczno–fizyczne  o skutkach nie sprzyjających życiu /od huraganów po trzęsienie ziemi/ oraz produktów ubocznych /gaz, ropa naftowa, węgiel/ „ujarzmionych” przez człowieka na własne, energetyczne potrzeby lecz  jednocześnie  wytwarzające szkodliwe odpady /gazy spalinowe, pyły, opakowania/ w takiej skali, że ziemia zatraciła zdolność samooczyszczania się z nich.

Podobnie jest w rolnictwie. Zachwycamy się ciągle rosnącą wydajnością upraw rolnych skutecznie /trzeba przyznać/ ograniczających głód , ale używane środki agrotechniczne szkodzą biologii gleby, w której naturalne „odżywki” /produkt długotrwałego rozkłady materii/ zastępujemy nawozami sztucznymi o szybkich skutkach, ale wyjawiających ziemię w stopniu takim, że bez nawozów nie ma plonów.

Tak jest również ze środkami chwastobójczymi i owadobójczymi pomocnymi w ochronie roślin, ale nie pożądanie eliminującymi „żywą” biologię /pszczoły i inne owady zapylające, małe ssaki i ptaki w tym króliki, zające, kuropatwy, bażanty, czajki, skowronki, a nawet wróble/, czyli naturalne czynniki przyrodniczej równowagi. Trzeba też wspomnieć o polityce niwelacji gruntów zasypywaniem rowów meriolacyjnych obsadzanych kiedyś krzewami /siedlisko ptaków – „zjadaczy” owadów/, a zlikwidowanych dla wygody upraw ziemi przez duże maszyny rolnicze.

Innym problemem jest genetyka roślin hodowlanych także czynnik walki z głodem, ale ze skutkami degenerującymi ich zdolności odradzania się /ziemniaki, zboża/ brakiem ich zdolności do „kiełkowania”, zastępowane uprawami zbóż siewnych i sadzeniaków /ziemniaki/, bez których nie mieli byśmy z czego piec chleba.

Ludzie udają, że tych zagrożeń nie ma, albo rzeczywiście ich nie widzą. Taka postawa to los ślepca, który nie widząc otoczenia idzie prosto w przepaść i wpada w nią tylko dlatego, ze nie usłuchał nawoływań ostrzegających go, że jak się nie zatrzyma to w tę przepaść wpadnie. I wpadł!

Rzeczywistość stanowi, że życie na ziemi zawdzięczamy chybotliwemu szczęściu. Chybotliwemu, bo to na czym żyjemy to wyspa na obszarze ziemskiej planety, w 70 proc. zajętej przez morza i oceany, następnie z nieprzyjaznymi życiu pasmami gór. Pod tą „naszą” ziemską skorupą /życiodajną/ trwają procesy wulkaniczne o nieznanym potencjale „wybuchowym”, który gdyby przekroczył granicę „mechanicznej wytrzymałości” ziemskiej powłoki i eksplodował, to rozkruszy  ziemię w pył, a prądy kosmiczne rozniosą ją razem z nami w „mgle kosmicznej”. 

Nasza cywilizacja, to właśnie owego postawa „ślepca” nie słuchającego ostrzeżeń i dążącego prosto w przepaść przyrodniczej katastrofy /a właściwie technologicznej/ tak dalece dewastującej przyrodę, że pozbawiamy się miejsca do życia.

Przeciwko powstrzymaniu  tego morderczego „marszu” w kierunku unicestwiania ziemskiego bytu działają politycy, którzy jak zaraza opanowali wszystkie /dosłownie/ wszystkie dziedziny życia rujnując je w imię populizmu [«popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy» /populizm – Słownik języka polskiego PWN/] - drogi do władzy ofiarowane im przez masy społeczne łase jedynie „na socjal”, /zanik odpowiedzialności obywatelskiej/ jako jedyny element społecznej sympatii dla polityków wybieranych do rządzenia..

A wracając do tytułu notki „Kto błądzi – mędrcy biblii czy ludzie współcześni?” myślę, że ludzie współcześni  , bo zalecenie „…czyńcie sobie ziemię poddaną” rozmyślnie przekręcili owo „poddaństwo” w „niewolniczość”  rozumianą przez eksploatację rabunkową dóbr ziemskich, aż do "uraty tchu" naszej żywicielki.

Ludzka wadą jest – jak widać – umiłowanie niewolniczego posłuszeństwa wobec polityków w miejsce mądrych, państwowych rządów z rozumem pojmującym odpowiedzialność za utrzymanie przyrodniczej normalności i jej równowagi na rzecz normalnego egzystowania wszystkich mieszkańców ziemi.

Warto więc zrezygnować z politycznej „miski soczewicy” na rzecz życia bez obawy, ze obecne stulecie będzie ostatnim w zatrzymaniu szaleństw naszej cywilizacji.

Taką postawę zdecydowanie zaleca książka Davida Attenborougha pt.: „Życie na naszej planecie”

Koniecznie przeczytajcie!

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości