Czytam na forach internetowych, że wnuczka Leszka Millera /byłego premiera/ jest osobą panseksualną, tak definiowaną:
„panseksualizm jest bardzo podobny do biseksualizmu, różnica zawiera się w słowie „pan”, które w języku greckim oznacza „wszystko”. Osoba panseksualna czuje pociąg do jednostki, niezależnie od tego, czy jest to kobieta, mężczyzna, transseksualista czy transwestyta. Z kolei biseksualizm odnosi się zaledwie do dwóch płci, mianowicie kobiety i mężczyzny”.
www.swiat-kobiet.pl/panseksualizm-a-biseksualizm-roznice/
W psychiatrii przez panseksualizm (Pan-Sexualität) rozumie się uogólnioną seksualność przejawiającą się w wielopostaciowej perwersji — od wyraźnej dewiacji seksualnej do licznych i chaotycznych fantazji perwersyjnych oraz czynów — w tym znaczeniu używany jest do określenia jednego z trzech typowych objawów zaburzenia osobowości typu bordeline.
www.pl.wikipedia.org/wiki/Panseksualizm
Publiczne deklarowanie panseksualizmu jest bardzo pozytywnie przyjmowane przez reprezentantów LGBT, ze względu na podkreślanie, iż jest to miłość, która nie ma płci i nikogo nie wyklucza.
www.bing.com/search?pglt=41&q=panseksualność+definicija&cvid=43f6d82eba5d4b94896113d41e99b2b7&aqs=edge.1.69i57j0l2.17125j0j1&FORM=ANNTA1&PC=EDGEDSE
Świadkujemy więc burzliwemu, „naukowemu” na nowo definiowaniu ludzkiej seksualności „cywilizującej” jej szerokie ludzkie upodobania /od onanizmu po zoofilię/ rozbudową o „liczne i chaotyczne fantazjie perwersyjne typu bordeline”.
Czyli chuciowy, odwieczny seksualizm ludzi jest teraz cywilizacyjnie rozszerzany o fantazyjne praktyki seksualne zrównywane przez ruch LGBT tezą, iż jest to miłość, która nie ma płci i nikogo nie wyklucza.
Komu to przeszkadza? Tak naprawdę nie powinno to nikomu przeszkadzać, gdyby miłośnicy seksualnych wolt nie usiłowali za wszelką cenę dowieść światu, że ich wolty są równoważnym podmiotem osobowym do zawierania małżeństw równoważnie z parami heteroseksualnymi.
Pytam więc tych aktywistów, po co im te małżeństwa? Przecież obecna, cywilizacyjnie formalna instytucja małżeństwa umiera. Wszak mnożą się jak grzyby po deszczu pary heteroseksualne wolne od aktu ślubu i żyją sobie w wolnych związkach, powszechnie traktowanych „prawie” jak rodziny.
Skąd więc ten owczy pęd społeczności seksualnie nie normatywnej /sic/ do instytucji rodzinnego małżeństwa?
A w obliczu tego encyklopedycznego dictum: [„W psychiatrii przez panseksualizm (Pan-Sexualität) rozumie się uogólnioną seksualność przejawiającą się w wielopostaciowej perwersji — od wyraźnej dewiacji seksualnej do licznych i chaotycznych fantazji perwersyjnych oraz czynów — w tym znaczeniu używany jest do określenia jednego z trzech typowych objawów zaburzenia osobowości typu bordeline” /www.pl.wikipedia.org/wiki/Panseksualizm/], p. prof. Magdalena Środa zawyrokowała resume:
„ …wszyscy jesteśmy „queer” – /określenie używane od lat 90. XX wieku do opisywania społeczności LGBTQ+ i jej członków/ - każdy stanowi jakieś odstępstwo od „normy”, a odstępstwa stają się pomału kulturowymi normami”. (GW z 19, czerwca).
Czyli chaos zapowiadający koniec naszej ery cywilizacyjnej!
Po takim dictum p. Środy zwalniam się z dalszych dywagacji /?/ w tej materii. Notkę kończę opinią niejakiego Bruce Liptona barwnie naświetloną /w dostarczonym mi przez bratnią Duszę/ filmiku o „agonii” współczesnej cywilizacji.
Bruce Lipton ma rację!
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości