Rosyjskie wersje napaści na Ukrainę, „operacji wojskowej”.
1. Denazyfikacja, demilitaryzacja.
2. Odzyskiwanie ziem rosyjskich wzorem cara Piotra I.
3. Ostatnie oświadczenie Ławrowa: Nie napadliśmy na Ukrainę. Ogłosiliśmy specjalną operację wojskową, ponieważ nie mieliśmy absolutnie żadnego innego sposobu wytłumaczenia Zachodowi, że wciągnięcie Ukrainy do NATO było przestępstwem.
1. Naciągana fikcja.
2. Próba ubarwienia agresji i „uświęcenia jej”, zgloryfikowania, skierowana do Rosjan.
3. Być może prawdziwy powód. Putin i putinowcy przerazili się że jak Ukraina zostanie członkiem, NATO będzie u drzwi. Nie ma terytorialnego bufora, Rosja graniczy bezpośrednio z krajem NATO.
I być może to tak przeraziło rosyjską grupę trzymającą władzę że zdecydowali się na desperacki krok. Tyle że w ich planach i rachubach to nie była desperacja. W 8 godzin mieli opanować Kijów a w 72 godziny ukraiński rząd miał uciec za granicę. Wtedy nic, tylko utworzyć nowy i po problemie.
Tak jednak się nie stało, a jednocześnie sprawy zaszły za daleko. I teraz Rosja ma potężny problem. Wygrać, już nie wygra tej wojny. Bo kim? Tam już nie ma doborowych i dobrze wyszkolonych jednostek. A ci co są, dostrzegają już bezsens tej wojny.
Nie wycofa się, straci w Ukrainie całą armię. A w tle jeszcze reparacje, odszkodowania i pokrycie kosztów odbudowy Ukrainy. Jak nie zapłacą, Zachód ściągnie te pieniądze z tego co zabezpieczyli i ma też inne sposoby.
Rosyjska, polityczna paranoja strachu. Jakoś nikt do tej pory nie zaanektował obwodu Kaliningradzkiego, otoczonego samymi wrogami. Mieli też przy swojej granicy neutralne Szwecję i Finlandię. Sami spowodowali że oba te państwa wystąpiły o przyjęcie do NATO. I niestety, to już się nie zmieni, nawarzyli piwa i sami będą musieli to piwo wypić. Może nie smakować, to prawda, ale to są smutne konsekwencje napaści na Ukrainę.
W międzyczasie była jeszcze próba odebrania im narodowości, odrębności, tożsamości narodowej a nawet człowieczeństwa.
Finał? Rosjanie będą leczyć traumę z poparcie dla Putina przez kilka dziesięcioleci, a może i kilka pokoleń.
