Foxx Foxx
4122
BLOG

"Zawodowi Ukraińcy" (© O. Maslak) a wojna hybrydowa

Foxx Foxx Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 134

W dniu wczorajszym portal dziennik.pl opublikował fragmenty opublikowanego w wersji papierowej wywiadu Miry Suchodolskiej z prezesem Związku Ukraińców w Polsce od 19 lutego 2006, Piotrem Tymą. W prezentowanej przez niego wizji, aktualnie rządzący i sprzyjające im media narzucają narrację, w której między Polską i Ukrainą trwa idylla. Tymczasem w rzeczywistości jest bardzo źle, czego przykładem mają być pobicia i bójki ze względu na narodowość, czy traktowanie przez Polaków ukraińskich pomników, czy grobów za prowokację. Kilka słów zarówno w ramach mojego komentarza, jak i wskazania kontekstu tytułu tego wpisu - trochę niżej.


image

Nie chcę w tej notce szerzej omawiać obecnej sytuacji, może poza zwróceniem uwagi na pewne zjawisko.  Po pozytywnych sygnałach wobec Polski w czasie kampanii, po wyborach W. Zełenski próbował podtrzymać linię P. Poroszenki - orientacja na... Berlin z założeniem, że Polska się nie liczy. Miał w tym wsparcie przychylnych mu (i UE) ludzi mediów. Zwracając uwagę na różne kwestie "między wierszami" można zauważyć nową tendencję. W PiS od dłuższego czasu narasta przekonanie, że politycznie Polska przeinwestowała bezwarunkowo wspierając Ukrainę, otrzymując w zamian takie kurioza, jak barbarzyński zakaz ekshumacji szczątków obywateli II RP na terenie Ukrainy. Coraz mniej słyszymy głosów suflujących bezwarunkową postawę, by Polska była "adwokatem Ukrainy". Trudno się dziwić, skoro władze tej ostatniej i ich medialne zaplecze ma to w dużym poważaniu. Antyukraińskie wątki siłą rzeczy muszą się też przewijać podczas częstych od czasu reanimacji Grupy Wyszehradzkiej spotkań z przedstawicielami Węgier. "Na drugim fortepianie", wspierając Ukrainę na poziomie parlamentarnym gra S. Karczewski. Wydarzenia, w których efekcie Rosja została przywrócona w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy spowodowały dość nieoczekiwany zwrot:

Witalij Portnikow, znany ukraiński liberalny i prounijny dziennikarz i publicysta, a zarazem przewodniczący ukraińskiej części Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Wołodymyra Zełenskiego zweryfikował swoje oczekiwania wobec Polski. Publicysta, który jeszcze niedawno twierdził, że Ukraina nie potrzebuje „adwokatów” a Polska bardziej potrzebuje Ukrainy, niż Ukraina Polski, teraz prosi o polskie wsparcie.

W felietonie, który ukazał się w poniedziałek na stronie internetowej kanału Espreso, Portnikow odniósł się do przywrócenia praw Rosji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy i reakcji na ten fakt marszałka polskiego Senatu Stanisława Karczewskiego, który zapowiedział zorganizowanie spotkania z przedstawicielami Litwy, Łotwy, Estonii, Gruzji, Ukrainy i Słowacji. Według Portnikowa na Zachodzie są siły, które chcą normalizacji stosunków z Rosją kosztem Ukrainy a ich zamiary udawało się do tej pory powstrzymywać dzięki międzynarodowej reakcji. Wskazał przy tym na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które „doskonale zdają sobie sprawę z rosyjskiego zagrożenia”.

(kresy.pl - źródło i całość)

Słowa P. Tymy można skomentować krótko. W każdej większej populacji zdarzają się akty przemocy, by o nich dyskutować potrzebne są jednak statystyki i dokumentacja, a nie "opowieści z mchu i paproci". Brak informacji, by ukraińskie groby ktoś ruszał, a będące dla kijowskiej strony kontrowersyjnymi działania wobec pomników UPA - pomijając samo znaczenie takich pomników na terenie Polski - dotyczą monumentów stawianych nielegalnie, głównie w latach '90 XX w.

O co tu chodzi? Myślę, że pewne tło daje artykuł Oleksandera Maslaka - "Zawodowi Ukraińcy" – obraz społecznej patologii”.

image

[Oleksander Maslak z Kijowa – politolog, członek rady Korpusu Narodowego]

Fragmenty.

Typ „zawodowego Ukraińca” jest od dawna znany i rozpowszechniony w naszym kraju. To osoby, które uczyniły z „mowy i wyszywanki” sposób na zarabianie pieniędzy i wylewające krokodyle łzy nad „losem nieszczęsnego narodu” – zjawisko dość obrzydliwe, ale nieuchronne w warunkach takiej a nie innej, zdeformowanej przez radziecką przeszłość i obecną kryminalno-korupcyjną rzeczywistość – postawy i kondycji naszego społeczeństwa. Jednakże na Ukrainie, z wyjątkiem kilku regionów, „zawodowa ukraińskość” jest zjawiskiem raczej marginalnym, mało znaczącym, poza może pewnym segmentem sieci społecznościowych i „specjalistycznej prasy drukowanej.” 

Inaczej to wygląda w przypadku społeczności ukraińskiej za granicą, w tak zwanej „diasporze”. Po wymierającym już pokoleniu intelektualistów i polityków „starej emigracji”, w wielu krajach na czele ukraińskich ruchów w diasporze stanęła ograniczona intelektualnie, prymitywna w swych motywacjach grupa filistrów. Owi „działacze” przekształcają „ukraińskość” w pewnego rodzaju mały biznes skupiony wokół „koryta” (dużego biznesu nie są w stanie na tym ukręcić z powodu własnych ograniczeń). Dlatego ukraińska społeczność w krajach swojego zamieszkania często staje się zatęchłym, zamkniętym w sobie, wyalienowanym z otoczenia gettem, którego przywództwo żyje z „festiwali ukraińskiej pieśni”, ze sprzedaży wyszywanek chińskiej produkcji oraz różnorakich dotacji „dla mniejszości” (skala biznesu być może jest nieco większa, ale nie sądzę).

Szczególna kategoria „zawodowych Ukraińców” pojawiła się niegdyś i bujnie rozkwita na terenie sąsiedniej Polski. Głównym, ale nie jedynym jego reprezentantem jest założony w 1956 roku Związek Ukraińców w Polsce (na początku było to Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne), która to organizacja, będąc pod ścisłą kontrolą komunistycznej nomenklatury, posiadała w PRL-u monopol na reprezentowanie „ukraińskiego getta”. Jego przywódcy pielęgnowali ukraiński folklor, „ukraińskie pieśni i tańce” i wydawali nudny, hermetyczny tygodnik „Nasze słowo”. Wraz z upadkiem komunizmu w Polsce to podpięcie się pod nomenklaturę komunistyczną zamienione zostało na podwiązanie się pod nomenklaturę liberalną – gwarantującą „zawodowym Ukraińcom” fotele w polskim parlamencie. Po niedawnej zmianie liberalnej większości w sejmie na konserwatywną, fotele te zostały rzecz jasna utracone. Odkąd poprzednia partia władzy znalazła się w opozycji, przywódcy „ukraińskiego getta” zajęli analogiczną pozycję polityczną. W sumie można byłoby to zrozumieć, gdyby nie pewien drobny niuans. Mniejszość narodowa w kraju swego zamieszkania powinna przecież starać się szukać dróg dialogu i współpracy ze wszystkimi środowiskami politycznymi kraju (zarówno z rządzącymi jak i z opozycją), nie zaś stawać się jednym z instrumentów politycznej konfrontacji.

Zamiast tego, przywódcy „ukraińskiego getta” zdecydowali się postawić na jedną kartę – mianowicie na kontrowersyjny i niebezpieczny, ale gwarantujący pewien rezonans i „grantodajny” temat „prześladowań mniejszości narodowych w Polsce”. Lider Związku Ukraińców – Piotr Tyma rysuje w ukraińskich mediach straszliwy, mocno przesadzony obraz nowej „ksenofobicznej polityki polskich władz”. Jest rzeczą oczywistą, że w stosunkach polsko-ukraińskich nie wszystko układa się idealne, sytuacje konfliktowe się zdarzały i będą się zdarzać, jednak tak mocno przerysowany, wręcz makabryczny obraz nieomal totalitarnego terroru w stosunku do Ukraińców, opisywany w tekstach i wywiadach przez owych „zawodowych Ukraińców”, jest bardzo daleki od rzeczywistości. Wypowiedzi te, trafiając w formie przekładów drogą powrotną do Polski, podżegają jedynie konflikty ukraińsko-polskie i pogłębiają wzajemne niezrozumienie i wyobcowanie.(...)

(kresy24.pl - źródło i całość)

- Z Ołeksandrem Masłakiem odbyłem wiele rozmów. Dobrze znał Polskę i posiadał sporą erudycję historyczną. Myślał silnie proatlantycko. Do stosunków polsko-ukraińskich miał bardzo realistyczne, pozbawione mitologizacji podejście. (Był) równie krytyczny wobec błędów zarówno strony polskiej, jak i ukraińskiej – powiedział PAP Łukasz Jasina, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Część tych rozmów dotyczyła historycznych relacji między Polską i Ukrainą w kontekście konfliktu w XX wieku – wyjaśnił.

- W rozmowach ze mną Masłak podkreślał, że na Ukrainie uznanie odpowiedzialności za ludobójstwo na Wołyniu połączone z równie krytyczną postawą Polski choćby wobec akcji "Wisła" jest niezbędnym warunkiem porozumienia – podkreślił Jasina.

(dziennik.pl - źródło i całość)

Trudno się dziwić, że osoby o takich poglądach są narażone na niespodzianki. Na początku września 2017 świat obiegła taka informacja:

Pięć osób – trzech ukraińskich politologów, działacz społeczny i dziennikarz – zginęło w wypadku samochodowym w obwodzie rówieńskim na Ukrainie. Wszyscy wracali z Warszawy, gdzie wzięli udział w konferencji poświęconej współpracy państw Międzymorza w warunkach wojny hybrydowej.

Tragicznie zmarli to politolodzy: dr Olexander Maslak, Oleksiy Kuriiny i Oleksander Nikonorow oraz dziennikarz Wołodymyr Karagian i działacz społeczny Sergij Popow. Według portalu 24tv.ua samochód, którym jechali, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z nadjeżdżającym samochodem ciężarowym.

(niezalezna.pl - źródło i całość)

Zestawiając powyższe fakty i wypowiedzi, warto przypominać, że ich istotny kontekst stanowi tocząca się wojna hybrydowa, czy tzw. wojna nowej generacji. Pytanie o postawę finansowanych przez "starą Unię" ukraińskich środowisk liberalnych z każdym miesiącem stają się coraz bardziej zasadne.


Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka