Kiedyś dopływ informacji nie był taką niekończącą się strugą jak obecnie, tylko pulsował w cyklach dziennych (Gazeta Lubuska), tygodniowych (Tygodnik Antena), miesięcznych (Młody Technik), kwartalnych (Kwartalik Historyczny), czy rocznych (Rocznik Gdański)..
Ależ to były emocje.. Szczególnie lubiłem miesięczniki, w których była powieść lub jakieś opowiadanie. Zwykle było to opowiadanie Science Fiction. Takie opowiadania były w Młodym Techniku i w genialnym miesięczniku Problemy. Zaprenumerował mi je Ojciec mówiąc, że w moim wieku też je czytał i był to strzał w 10! Problemy były czarno – białe, i bardzo surowe edytorsko, ale wspaniałe w treści. Do tej pory sobie czasem je czytam i dalej zapierają dech....
.jpg)
Zauważyłem że opowiadania SF. były obsadzane postaciami wedle dwóch zasadniczych kluczy:
a) Klucza internacjonalistycznego – w którym to jeden z kosmonautów nazywał się Koroliow, drugi nazywał się Smith trzeci Stojczew a czwarty Stetson... Czyli tu na Ziemi napierdzielanka na całego, morduje sie bułgarskich dysydentów olejem rycynowym ukrytym w parasolce, ale kiedyś kiedyś tam, hen w kosmosie w roku 2025, będzie internacjonalizm i pełna zgoda... (dodam, że z perspektywy jedenastolatka mieszkającego w powiatowym Lubsku, w mieszkaniu bez telefonu, rok 2025 był czymś niewyobrażalnie odległym i stąd podróże na Marsa były czymś najzupełniej realnym..) Słowem na pokładzie był Rosjanin, Amerykanin, Bułgar i Niemiec z NRD. Pisarze super poprawni (albo też perwersyjni realiści) umieszczali na pokładzie jedną młodą kobietę, zwykle panią biolog. Jako jedenastolatek zbytnio się temu nie dziwiłem. Jednak jako siedemnastolatek zrozumiałem jasno, że taki układ (czterech nabuzowanych facetów i jedna 25 - letnia pani doktor w opiętym kombinezonie – a wszyscy oni na stacji kosmicznej o powierzchni 68m2 od 2 lat) był by wyjątkowo nietrwały, bo najsilniejszy samiec alfa, w drodze między ustami a brzegiem pucharu jaki zapewne skrywała pod białym kombinezonem pani doktor, wymordował by pozostałych rywali w 10 minut a ich ciała bez skrupułów wystrzelił w lodowatą pustkę osmosu... Taaak... Testosteron...

b) Klucza zagadkowego – W tym wariancie postacie miały imiona uniemożliwiające identyfikację narodową jak i płcową: Sato, Mito, Pater, Mika... etc..
No cóż, cenzura na Mysiej2 działała i trzeba było być poprawnym....
Poprawnym czy nie, każde takie opowiadanie, lepsze czy gorsze to była magiczna podróż w nieznane. Mało tego, zastanawiałem się całymi dniami: „jak on przemycił ten laser?”. Albo: "skąd wziął paliwo na Alfa Centauri skoro w tym czasie była burza neutronowa....” Człowiek cieszył się jak dziecko tym, że kosmonautom udało im się w porę usunąć wyciek tlenu albo naprawić hiper generator nadczasowo - jonowy...
.JPG)
Z tamtych czasów szczególnie zapamiętałem jedno opowiadanie. Armia ( w domyśle armia USA) pozyskiwała młodych żołnierzy. Robili im klsyczne pranie mózgu, ale dodatkowo – dla pewności również chemiczne. Po czymś takim rekrut kochał armię jak matkę, jej styl, sznyt, krój bawełnianych mundurów, szczęk uzbrojenie i ryk kaprali. Gardził zaś tchórzliwymi cywilami w ich kwiecistych koszulach, którzy nie potrafili zrobić nic pożytecznego. Nawet prostej tracheotomii wrogowi. Czy coś nawaliło w tym praniu mózgu, czy też zwyciężył testosteron, ale jeden z żołnierzy zdezerterował do swojej laski, czy jak to się wtedy mówiło – dziewczyny. Ona go ubrała w cywilne syntetyczne ubrania w których czuł się jak pajac. Rano zamiast zajęć z kolegami na poligonie oglądał głupawą telewizję dla mas... W chlebaku znalazł magazynek od miotacza laserowego... To 10 minut ciągłego ognia – rozmarzył się. Chciał zapalić papierosa i znalazł tylko papierosy syntetyczne... W wojsku mieliśmy prawdziwy tytoń, pomyślał z tęsknotą, po czym z obrzydzeniem zgniótł syntetycznego papierosa w palcach.....
No nieeee... Pomyślałem sobie, wszystko OK, ale te syntetyczne papierosy to jakiś zupełny absurd! Dziwne że jego bojowy miotacz laserowy uznałem za prawdopodobny, pranie mózgu chemikaliami też, ale syntetyczny papieros był po prostu czymś co w sposób nierzetelny pisarsko przekroczyło granice prawdopodobieństwa....
Zniesmaczony zamknąłem czasopismo i powróciłem na ziemię...
Syntetyczny papieros... Też coś!....
No i proszę! Mamy rok 2011, a ja syntetyczne papierosy widzę dzień w dzień na stronie Allegro.... No kosmos!

Podsumujmy: Armia ze stali jest! Syntetyczne ubrania w kwiaty są! Wystraszeni geje są! Dziewczyny walczące jak lwice o swoich facetów są! Syntetyczne papierosy dla niewiadomokogo są!Tylko cholera ciągle nie ma tych ręcznych laserowych miotaczy, choć wtedy uznałem, że one prawie są!
Z tych nerwów to chyba sobie zapalę...
Ciągle jeszcze - prawdziwy tytoń.
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości