frycz66 frycz66
1963
BLOG

Niechciany worek ziemniaków, czyli schyłek czasu rozpusty...

frycz66 frycz66 Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Święta spędziłem aktywnie. Zatankowałem swojego smoka, uzupełniłem olej i lżejszy o 300 PLN pojechałem odwiedzić babcie, ciocie, stryjenki wujków i familię w ogólności... Mam teraz w sercu czas rzewno sentymentalny i uważam, że najlepsza inwestycja to właśnie taka żeby jeszcze kogoś zobaczyć, porozmawiać przytulić czy dobrze spędzić czas. Swoją Babcię zobaczyłem w doskonałej – jak na wiek – formie. Ciocia była w formie fenomenalnej! Wujek jak zwykle ciepły i mentorski, a moje dwie cioteczne siostry, piękne tak jak potrafią być piękne inteligentne i wykształcone kobiety , w najlepszym wieku z głowmi pełnymi planów... Z kolei moi cioteczni bracia mają nowe dzieciaczki, a świąteczne stoły uginały się pod ciężarem pyszności... Piękny czas, pyszne jedzenie, fajni ludzie i dzięki temu że w okolicach Łosic 50% aut ma CB-radio - nie złapałem ani jednego mandatu... :) Na odchodne babcia dała nam 25 kg. Woreczek czystych, przebranych ziemniaków. Wszyscy wykręcali się jak mogli, aż babcia powiedziała: weźcie je, proszę, możecie wyrzucić je do lasu, ale je weźcie... Ukłuło mnie coś w sercu. Zrozumiałem, że ziemniaczki  to taki dar serca, a my nadmiernie syci się w sposób głupi i niewdzięczny wykręcamy, robiąc tym samym babci przykrość... Zapakowałem woreczek do auta, gdzie dosłownie utonął w przepastnym bagażniku. W roku 1939 taki woreczek to było coś! W 1945 był by to najprawdziwszy dar życia, i zdobycz świadcząca o niezwykłej przedsiębiorczości. W 1956 roku to było znaczne ulżenie domowemu budżetowi i wizja pysznej kartoflnki ze skwarkami, ziemniaków z tłuszczem i kwaśnym mlekiem, słowem błogosławionej sytośći. A w 1981 wszystkie miastowe w bagażniku Poloneza przecie wiezły po takim worku niejako naturalnie.... A teraz w 2011 taki worek ziemniaków był tylko kłopotliwym i krępującym prezentem....

Zapomiałem jednak o tym na chwilę, gdyż na celowniku była ostatnia babcia, niewidoma babcia Henia z Warszawy.... Niewidoma, ale wszystkowiedząca, aktywna, rozgadana i w dobrej formie....

Po tym świąteczno – babcinym tournee pojechaliśmy do Szwejka na placu MDM na obiad. A tam danie dnia – sznycel drwala z dodatkami za 15 PLN. Sznycel faktycznie gargantuicznie wielki, wypieczony, podany na wielkiej nasączonej tłuszczem desce smakował wybornie, a do tego łyk pysznego piwa, talerz surówki, frytki... Obfite jedzenie, ciekawe przystawki, uśmiechnięci kelnerzy... I tylko kątem oka zauważyłem,  że kelnerzy sprzątając stoły znosili w połowie niedojedzone porcje! Faktycznie jedzenia było w bród ale poza nami - NIKT nie poprosił o darmowe styropianowe pudełeczko żeby zapakować jedzenie do domu. Z naszego stołu spakowaliśmy w styropianik półtora obiadu, który następnego dnia po odgrzaniu i doprawieniu był równie dobry...

 

Moja babcia, która przeżyła czasy ciężkie, mówiła o kimś nadmiernie rozrzutnym: on nie wie czym mu dupa sra... Kiedyś tego semantycznie nie rozumiałem, teraz kiedy już zrozumiałem, myślę, że "my po prostu nie wiemy czym nam dupa sra". Słowem zachowujemy się jak ludzie którzy nie znając prawdziwego głodu, nie czują też szacunku do żywności i to na każdym etapie. Żremy dużo, tłusto, słodko do syta, bez finezji zapijając wszystko Coca Colą, a to czego już nie wstrząchniemy – zwyczajnie wyrzucamy - dosłownie - na śmietnik (sic!), no bo przecież to „nie honor” spakować kawałek pizzy, pół kotleta, czy garść frytek na potem......

 

To taki dziwny znak nadchodzących czasów. Czasów w których będziemy może bardziej oszczędzać, a worek ziemniaczków?! To będzie dopiero piękne trofeum, lub szczodry prezent urodzinowy.

Podobnie jak upolowany zając czy bażant – będzie przyczynkiem do rodzinnej uczty....

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości