Trafiła do mnie fascynująca książeczka. Wylicytowałem ją na znanym portalu aukcyjnymjak to się teraz pisze o Allego.pl. Jej tytuł „Technika w gospodarstwie domowem” rok wydania 1928. Powiem tak: pomimo 83 lat czyta się ją jednym tchem. Ma następujące rozdziały:
-
Gaz
-
Woda
-
Elektryczność.
Jest arcyciekawa! Można nawet powiedzieć że do lat '80 tych była nawet aktualna w 90% a teraz jest aktualna w 60%. Owszem, styl jest czasem nieco archaiczny, ale za to autor mądrze pisze i wylicza jak posługiwać się wodą, jak ją podgrzewać, jak ją oszczędzać. Jak zrobić dobrą instalację, czyli taką która jasno i oszczędnie oświetli nam nasze stanowisko pracy.. Całość zdobi 56 pięknych starannych ilustracji, jak i dobrane obliczenia i ciekawostki.

Wspaniale brzmi roku 1928 taki cytat:
Współczesne piece centralnego ogrzewania są całkowicie automatyczne, i jeśli aparatura w pewnych zaniedbanych kotłowniach nie działa, jest to dowód barbarzyńskiego obchodzenia się.
Na zdj. poniżej łazienka AD. 1928

Piękne nieprawdaż. Albo to:
.jpeg)
Słowem, taki, inteligentny, Pan Domu czyta ją jednym tchem! Myślę że w latach '80 na wielu Polskich wsiach ta książka wyprzedzała swój czas, i na wielu ciągle jest czymś z innego – tego lepszego świata, świata z gorącą oszczędnie nagrzaną wodą, bidetem i zmywarką. I to wszystko pomimo roku wydania – 1928!! Ale ale... Nie rozpędzajmy się! Okładka pokazuje, że książka miała burzliwe życie. Ślady po szklankach, po stearynie, zwykłe przybrudzenia. Ale środek! Środek jest nawet nie porozrywany! Nikogo to nie zainteresowało na tyle żeby przeczytać, a przedtem starannie nożem do papieru (kto teraz ma nóż do papieru?) porozcinać! To aż niezwykły symbol! Takie przekleństwo nieudolnego partactwa przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Przekleństwo cuchnących wilgocią i uryną klatek schodowych, w poniemieckich kamienicach, zatkanych pieców kaflowych i cieknących zepsutych kranów....

A ostatnie zdania, te nierozerwane brzmią tak:
Jeżeli kobieta prowadząca gospodarstwo domowe umie stawiać właściwe wymagania służbie domowej, krawcowej, bieliźniarce, to i przyszły „pan domu” powinien znać się na robocie, i umieć wymagać sumienności i fachowości od ślusarza, stolarza, elektrotechnika, czy murarza. Tedy wyplenilibyśmy w ciągu jednego pięciolecia partactwo zawodowe, jest to jeszcze jeden cel ukryty w tej książce a niemniej ważny, jak propaganda nowości technicznych i oszczędne korzystanie z każdej zdobyczy technicznej dla potrzeb domowych... Koniec.
I niech ten koniec zostanie jako symbol naiwności życiowej inż. Eugeniusza Porębskiego, twórcy tej wspaniałej i mimo upływu lat aktualnej książeczki...
Z tym że dziesiątki lat aktualnej nie dla nas...
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura