Szkolenie skończyło się o czasie. Uffff....Godzina piętnasta, ścisłe centrum Warszawy. Jeśień. Lubię smak wilgotnego jesiennego powietrza. Poszedłem naprzeciw Teatru Żydowskiego do małej kawiarenki na espresso.

Nie jest jakieś szczególne ale jest niezłe. Prowadzą biznes dwie młode ciepłe uśmiechnięte dziewczyny. Starają się. Wyszedłem. Było już ciemno. Patrzę a tu urocza, drobna starsza pani, taka w sam raz "przedwojenna" pyta o coś taksówkarza. Taksówkarz, otyły knur nie wyszedł z auta żeby starszej pani wskazać drogę. Ograniczył się tylko do otwarcia okna, a kiedy podszedłem – uchylił drzwi. Jego wyjaśnienia były tak mętne, że stało się dla mnie oczywiste iż lata przestane na słupie i tysiące przeczytanych Super Expresów nie pozostały obojętne dla kondycji jego mózgu... To był człowiek - brokuła!
Czym mogę Pani pomóc? Pani obróciła się do mnie i rozjaśniała. Proszę Pana, chcę dotrzeć do operatora telekomunikacyjnego na ulicę Twardą z reklamacją. Ta firma nazywa się... Pochyliła się do torebki – wiem jak się ta firma nazywa – Wpadłem starszej pani w słowo... No właśnie, i chcę złożyć reklamację ale on – tu dyskretnie wskazała na taksówkarza – on jest całkowicie nieprzydatny.. Pani pozwoli że ją zaprowadzę, to tylko kilkaset metrów stąd, po czym podałem jej rękę. Starsza Pani objęła moje ramię i poszliśmy. Mówiła piękną staranną "lwowską" polszczyzną. Przeprawa była trudna bo mijaliśmy po drodze jakąś budowę, koparki, glinę i ruchliwe wywrotki. Wie Pan, muszę tam złożyć reklamację, bo zmieniłam operatora i miałam płacić mniej, a płacę więcej...Tak to bywa, ale nie sądzę żeby Pani tam coś załatwiła. Oni tam mają tylko biura i na dachu lądowisko dla helikoptera, i oddzielną windę dla prezesa. Biura obsługi tam nie ma na 100%. Ale, jest napisane: siedziba firmy ul. Twarda....Tak jest napisane, ale to nic nie znaczy. Sprawy Pani tam nie załatwi – wyjaśniałem cierpliwie..
Dotarliśmy do biurowca. Okrągłe obrotowe drzwi, gwar, mnóstwo młodych ludzi. Starsza pani wyróżniała się na ich tle, tak jak mój GAZ na parkingu lemingów pośród białych Yarisów i Skód. Podeszliśmy do okrągłej recepcji. Siedziała tam piękna młoda dziewczyna. Miała co najwyżej 20 lat, i widać było, że dbanie o samą siebie zajmuje jej 80% wolnego czasu. Cera; krew z mlekiem. Bez jednej skazy i żyłki. I te wspaniałe oczy. Oczy miała piękne, duże, krystalicznie przejrzyste, Szaro - niebieskie... Naprawdę piękna dziewczyna. Siedziała w swoim ergonomicznym fotelu, i kiedy starsza pani zaczęła wyłuszczać sprawę ucięła temat: tu nie ma biura obsługi klienta, tam jest telefon,wskazała głową, może się Pani bezpłatnie połączyć z konsultantem... Starsza Pani nie dosłyszała, sprawa była skomplikowana, wokół panował gwar. Młoda piękna dziewczyna nie pochyliła się do starszej pani, tylko powtórzyła: tu nie mamy biura obsługi klienta, tam jest telefon, znowu wskazała głową, może się Pani bezpłatnie połączyć z konsultantem... To gdzie ja w końcu mogę załatwić sprawę, zapytała starsza pani?Proszę, tam jest telefon, którym może się Pani bezpłatnie połączyć z konsultantem...
Dopiero teraz zauważyłem że dziewczyna jest martwa. To znaczy miała puls i oddech, ale nie miała cienia zainteresowania człowiekiem, cienia chęci pomocy, jakiegokolwiek ludzkiego odruchu... Nic! Granitowa bariera odgradzała martwą emocjonalnie dwudziestolatkę i starszą zagubioną w gąszczu ofert kobietę. Niech pani przestanie pieprzyć farmazony o telefonie i nam realnie pomoże! - powiedziałem agresywnie. Moja babcia jest przygłucha! Proszę tu jest ulotka – powiedział robot o szaro niebieskich oczach.... Tam są adresy naszych biur obsługi klienta...
Wziąłem ulotkę bez słowa i wyszliśmy...
Na zewnątrz było już zupełnie ciemno... Mówiłem pani że tu nic nie załatwimy. Skąd pan to wiedział – zapytała starsza pani....Jak to skąd, sam tu kiedyś pracowałem...
Najbliższy punkt był na Nowym Świecie. Starsza pani, która stała się w międzyczasie moją Babcią była zagubiona. Wie pani co? Ja panią podwiozę. Babcia kokieteryjnie zaprotestowała, ale się ucieszyła.
Wie Pan co? Pana podesłał mi mój Anioł Stróż, wiem to już teraz... No tak, szkoda tylko, że Anioł Stróż babci nie dogadał się z moim Aniołem Stróżem, bo gdy podszedłem do auta miałem za wycieraczką mandat od Straży Miejskiej... Mój Boże! Jak ja ich nienawidzę! No ale nie dałem po sobie poznać złości. Wsiedliśmy do auta, i pokazałem babci gdzie jest pas, a babcia na to: proszę pana! Przecież ja sama jeżdżę autem! W Londynie mam Forda Scorpio. Stary już, ale wie pan jaki wygodny... Wiem, to klasyk...Włączyłem GPS i po chwili Halina powiedziała, że znalazła satelity. To ooo....Tu szukałem słów żeby wyjaśnić; to jest takie pudełeczko, że głosy w środku mówią nam jak jechać,powiedziałem mało zręcznie. Babcia spojrzała na mnie tym samym wzrokiem, jakim pół godziny wcześniej patrzyła na taksówkarza. Ja nawigacji staram się nie używać, bo to jednak rozleniwia mózg - powiedziała wyrozumiale.
Jechaliśmy w ciszy.... Dojechać się nie dało i zatoczyliśmy wielką pętlę pieszo. To było trudne, bo babcia miała gorset i szła drobnymi krokami. Okazała się wspaniałą gawędziarką, kobietą zajmującą i ujmującą. Uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim. Była łączniczką i sanitariuszką.Jej opowieści były barwne i emocjonujące. Czy wie Pan czym się różnili w pacyfikacji Woli Niemcy od Ukraińców? Ano tym, że Niemcy wbiegali do piwnic osobiście, a Ukraińcy najpierw turlu, turlu, turlu - wrzucali granat, a następnie wchodzili....
Doszliśmy na miejsce. Oczywiście na miejscu okazało się, że biuro obsługi klienta jest zamknięte z powodu remontu a następne jest na końcu ulicy Nowy Świat... Gnuśny korporacyjny cyborg nie mógł tego sprawdzić wcześniej dając nam ulotkę? Pewnie mógł. Dla mnie dwa kilometry to bedłka, ale babcia szła z wyraźnym wysiłkiem. Starałem się oswajać drogę, zatrzymywałem się przy wystawach, i mówiłem jak do dziecka: o już nie daleko! O! Już widać sklep... Weszliśmy do pięknego sklepu. Na ścianie tablety, telefony, widno i kolorowo. Urządzone drogo i ze smakiem. Za ladą piękna uśmiechnięta, wyzywająca dziewczyna o kruczo-czarnych lśniących długich włosach. Odcień jej lśniących włosów wpadał w granat. Czarna bluzka i cienkie czarne spodnie. Siedziała na barowym taborecie obok białego tabletu. Babcia zaczęła wyłuszczać sprawę, a brunetka ucięła jej w pół zdania. To nie tu! Słucham? To nie tu! - twardo powtórzyła brunetka już bez uśmiechu. A czemu nie tu - zapytałem twardo. Bo my nie mamy dostępu do bazy danych – powiedziała lekko mnie przedrzeźniając. Ale gdyby babcia chciała kupić tablet o wtedy mieli byście dostęp, co nieee? Tak! Gdyby chciała kupić to mieli byśmy– mówiła dalej przedrzeźniając mnie. Powiedziałem twardo – do widzenia. Do widzenia, odparła kruczo-czarna, a ja usłyszałem – spier*alaj! Tak to po mistrzowsku powiedziała.... No cóż. Pewnie sama musiała to wiele razy słyszeć nad ranem. Takie mistrzostwo nie bierze się znikąd...
Kolejny, jak się okazało już właściwy salon był pięćdziesiąt metrów dalej... Dwa stanowiska, jedno na wprost, drugie obok. Dziewczyny młode, choć już nie wyzywające urodą. Jakby przykurzone. To tu! Babcia zachwiała się. Zapytałem Klienta czy mogę wziąć krzesło. Pozwolił, a ja posadziłem babcię. Aż tu jedna z dziewczyn pyta mnie napastliwie: co pan robi!?Sadzam babcię. Proszę tu – wskazała na dwa niziutkie pufy. No ale jak babcia w gorsecie ortopedycznym może usiąść na pufie?! Do siedzenia są pufy – nalegała przykurzona dziewczyna.Nie mogę siedzieć tak nisko – wtrąciła się babcia....
Okazało się że i tu nic się nie da załatwić, obsługa nie wie o co chodzi i przełączono nas na infolinię. Pech chciał – wiem że to brzmi mało wiarygodnie – ale do dziewczyny, która mówiła tak cicho i tak szybko że nawet ja – a słuch mam dobry – jej nie rozumiałem...
Pech to pech.... Wracaliśmy do auta powoli. To mnie zasmuca; powiedziałem do babci...Co? One wszystkie zachowują się tak jak by nigdy miały się nie zestarzeć. Agresywnie, arogancko, byle jak... A przecież są do zastąpienia w dziesięć minut. Żadna z nich nie ma jakichś unikalnych kwalifikacji. Siedzieć na recepcji potrafi każdy, opowiadać o tabletach, też, a połączyć z BOK, to nawet pięciolatek... I tak strawią te swoje lata w tych zakurzonych salonach, stuknie im czterdziestka, i będą musiały same oddać pola, jeszcze bardziej zadbanym, znieczulonym i agresywnym.
Bo one są nie wychowane, powiedziała babcia.Nie nauczone szacunku, ani do mnie, ani do pana, ani do siebie.... Ich matki nie przekazały im tej wielkiej tajemnicy - szacunku do samego siebie. Z niego bierze się szacunek dla innych....
Po drodze mijaliśmy kwiaciarkę. Kupić Pani kwiaty? Nigdy w życiu, dopiero się poznaliśmy – zaoponowała babcia, i w jej śmiechu było tyle serdecznego ciepła. Wsiedliśmy do auta, a babcia zapięła się w pas szybciej ode mnie. Włączyłem GPS i podwiozłem ją pod sam dom. Umówiliśmy się na kawę za parę tygodni. Proszę przyjechać ze swoją dziewczyną – nalegała.
Coś jest w Babci takiego; połączenie taktu, dowcipu, ciepła i rozumu, że się za nią tęskni...
F.
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości