Szkoła jaka jest - nie każdy widzi. Zwłaszcza rodzic. Przekonany jest zazwyczaj o wybitności swojego dziecka i nieudacznictwie nauczycieli.
Z drugiej strony sfrustrowani nauczyciele, którzy zazwyczaj chowają się w swoich skorupach zawodowych, boją się wystawić głowę, żeby im jakiś dzieciak kosza na śmieści na nią nie wsadził.
Niskie pensje oraz coraz niższy prestiż zawodu powodują, że jakość ciała pedagogicznego pogarsza się z roku na rok.
W szkole, zazwyczaj, dyscyplina (ta cielesna również) została zastąpiona terrorem psychicznym.
Szkoła, zazwyczaj, nie uczy - za to przygotowuje do zdawania testów. Nudne to i kompletnie nierozwijające. Nie dziwota, że zazwyczaj "produkuje" analfabetów funkcjonalnych.
Komu służy szkoła? Zazwyczaj:
1. Politykom - żeby mogli być ministrami i sekretarzami (i wymyślać kolejne, pożal się Panie Boże, reformy).
2. Nauczycielom - żeby mieli gdzie pracować.
3. Rodzicom - żeby im dzieci nie siedziały na karku cały dzień, albo nie szwędały się bez celu po miastach i wsiach polskich.
4. Wydawcom - żeby mogli zarabiać na podręcznikach.
5. Biednym dzieciom, żeby miały gdzie zjeść obiad.
Celowo pisałem "zazwyczaj" - bo znam kilka chlubnych wyjątków, które jednak regule nie przeczą.
Jeżeli ktoś ma inne obserwacje, z chęcią się z nimi zapoznam.
