Zrzucili mnie z krzesła, bardzo boleśnie zakuli w kajdany. To były jakieś koszmarne niemieckie kajdany. Nawet bezpieka miała lepsze, bardziej wygodne – tak proszę Państwa kończy się wstrząsająca historia pewnego płaszcza, płaszcza, dodajmy, polskiego. A na początku nic nie zapowiadało tragedii.
Zaczęło się niewinnie, Jan Maria Rokita wraz z żoną wszedł na pokład samolotu Lufthansy i jak zwykle przed oczami stanął mu widok tysięcy krzyżackich płaszczów. Tandaradei – śpiewali niemieccy pasażerowie, a najgłośniej „Gott mit uns” krzyczała pewna Pani stewardessa. Tedy Jan Maria ostentacyjnie przerzucił swój płaszcz Gustawa – Konrada przez ramię, co by podkreślić z czyjego jest rodu. Nie będę się przed nimi płaszczył – rzekł w duchu, wspominając germanizację. Ale gdy szedł w górę i górę dzioba niemieckiej gapy, hardo zaczepiła go katolicka stewardesa:
- Czy mógłby Pan dać mi swój płaszcz?
- To polski płaszcz, z polskiej wełny, nie będzie leżał byle gdzie.
- Ale czy może mi go Pan dać?
- Proszę Pani, nie wiem jak w Germanii, ale w Polsce płaszcze traktuje się jak członka rodziny. Płaszcz jest najlepszym przyjacielem człowieka.
- Dobrze, ale miejsce płaszcza jest w liku bagażowym, dam mi go Pan?
- Nie damy płaszcza, skąd nasz ród – syknął jej w twarz zdenerwowany – zrozumiano – bo pamiętał Jan Maria, jak niemiecki szatniarz stryjkowi ukradł sak.
- Proszę Pana, Proszę Pana, ordnung muss sein, daj Pan płaszcz.
- Nie dam!
- Janku, daj Pani płaszcz – namawiała Nelly – możesz jej potem powiedzieć – idź płaszczu do płaszcza.
- Panie, dawaj Pan płaszcz !! – nie wytrzymała stewardessa
- Nie dam Pani płaszcza i co mi Pani zrobi? – wychylił głowę spod kapelusza Jan Maria
- Patrz - mówi do żony, Niemra się uprze i jej daj.
Po czym zaczął przekładać płaszcz z miejsca na miejsce, jak tak robił Drzymała wodząc za nos Prusaków. Ale szczęście nie trwało długo, wpadło Geheimstadtpolizei z koszmarnymi kajdanami, i Jana Marię boleśnie zakuli w kajdany. Gwałcąc przy tym, jak dziś napisał red. Zaremba kardynalny zwyczaj wolnorynkowej gospodarki, że wątpliwości tłumaczy się raczej na korzyść klienta niż firmy oferującej usługi.
PS Rozumiem lewaków, ale o co idzie prawakom? Przecie najważniejszy jest właściciel samolotu, czyż nie?
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka