NA-PiS przyszłości
Demokracja wygrywa. Coraz więcej Polaków ma już dość obecnych rządów. Pokazują to sondaże. PO – traci. PiS – zyskuje, trwale wysunęło się na pierwsze miejsce.
Niezależnie od tego, czy Platforma przyspieszy wybory, czy odbędą się one za dwa lata, porażka rządzących jest przesądzona. Od jakiego dna mieliby się odbić? Od bagna?
Na PiS i przewodniczącym Jarosławie Kaczyńskim kładzie się olbrzymia odpowiedzialność. Przejęcia władzy nie dla siebie, nie dla partii i jej aktywistów. Sprawnej i skutecznej władzy, w interesie obywateli, w interesie Polski.
Jak to zrobić w głęboko podzielonym kraju? Bez wysiłku zasypywania tego podziału – wydaje się to niemożliwe.
Ten wysiłek należy podjąć. Przypomnijmy nadzieje rozbudzone przed ośmiu laty samą możliwością powstania PO-PiS-u. Te zaprzepaszczone nadzieje trzeba w nowej formie wskrzesić.
Jutrzejsi przywódcy, już dziś wskazywani przez naród, mają obowiązek zwrócić się o polityczne poparcie i otworzyć się na wszystkich podobnie myślących i podobnie działających. Nawet więcej, na wszystkich, którym dobro Polski leży na sercu. Niezależnie od personalnych i organizacyjnych podziałów.
Marzy mi się NA-PiS – Narodowy Apel Prawa i Sprawiedliwości. Otwarta koalicja ze związkami zawodowymi, z narodowcami, z pogubionymi zagończykami, a nawet z uciekinierami z obecnego obozu władzy, którzy przejrzeli na oczy.
Dopiero taka szeroka obywatelska koalicja stworzy szansę poprawy bytu i realizacji oczekiwań ogółu Polaków, Szansę, której nie wolno zaprzepaścić.
Czy taki Narodowy Apel, czy taki NA-PiS wystarczy? Widzę to jako warunek konieczny. Dodatkowo jest niezbędny wysiłek politycznej myśli i jej wdrażania oraz wizja zmian. To wszystko, co wstępnie przed 30 laty nazywaliśmy Rzeczpospolitą Solidarną. Co ciągle na łamach gazety poddajemy pod dyskusję jako nowy, lepszy ustrój – solidaryzm.