GMF-Warszawa GMF-Warszawa
360
BLOG

Kolejna wielka koalicja uratuje Niemcy?

GMF-Warszawa GMF-Warszawa Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

WASZYNGTON — Wybory parlamentarne w Niemczech to temat sam w sobie ważny, lecz zasadniczo dość nudny. Wczesne sondaże wskazują, że podobnie będzie również podczas kampanii we wrześniu 2017. Wielka szkoda, bo gra toczy się o wysoką stawkę.

Latem Chadecja (CDU) – partia kanclerz Angeli Merkel – oraz Socjaldemokraci (SPD) nie będą sobie wzajemnie szczędzili krytycznych uwag w związku z obroną tej polityki, którą obie partie prowadziły wspólnie w ramach „wielkiej koalicji” przez 8 z ostatnich 12 lat. Cztery mniejsze partie mieszczą się w bieżących sondażach w przedziale 5-10 procent głosów. Tylko jedna z nich – prorynkowa Partia Wolnych Demokratów (FDP) – wydaje się być chętna do współtworzenia nowego rządu ze zwycięzcami.

Frakcja CDU/CSU ma u progu lata dwucyfrową przewagę nad SPD, co w połączeniu z wyraźnym odrodzeniem FDP otwiera możliwość odnowienia koalicji, która dominowała w polityce Niemiec przez większą część lat 80. i 90. ubiegłego wieku – a zatem także uniknięcia kolejnej Wielkiej Koalicji, która – co całkiem możliwe – okaże się we wrześniu jedyną alternatywną opcją dwupartyjną.

Co te koalicje oznaczają dla gospodarki europejskiej?

Kiedy koalicja CDU-FDP była ostatnio u władzy, przyczyniła się do wywołania totalnej katastrofy w gospodarce europejskiej. W początkach roku 2009 reprezentujący SPD Minister Finansów zdołał wyciszyć niepokój na rynkach związany z sytuacją w Grecji. Jednak rząd powołany we wrześniu 2009 zmienił swoje stanowisko i zasygnalizował, że Grecja pozostanie sama ze swoim długiem. Kiedy sytuacja rynkowa stała się bardzo niekorzystna dla Aten, rząd w Berlinie potwierdzał to samo stanowisko aż do momentu, kiedy wydarzenia, jakie nastąpiły pod koniec marca 2010 ostatecznie skłoniły Niemcy do dopuszczenia możliwości pomocy zewnętrznej. Ostatecznie impas związany z długiem greckim, wynoszącym ok. 50 miliardów USD, okazał się zaraźliwy, zagroził finansom publicznym kilku innych krajów Eurolandu i przyczyniał się do słabych wyników ekonomicznych na kontynencie przez całą kolejną dekadę.

Pozostając w opozycji w latach 2009-13, SPD dostosowała się do przesunięcia na prawo, jakie nastąpiło w polityce Niemiec. Choć czasem krytykowała krótkowzroczność polityki rządu, dała jednak swoje przyzwolenie dla wszystkich ważniejszych reform w strefie euro. Poparcie opozycji jest niezbędne w wielu obszarach polityki rządu niemieckiego. Z pewnością jest nieodzowne dla przeprowadzenia znaczących korekt architektury Unii. Jak twierdzi niemiecki politolog Manfred Schmidt, Niemcy permanentnie funkcjonują w ramach  „ustroju Wielkiej Koalicji”. Po powrocie do formalnej Wielkiej Koalicji w roku 2013, SPD jeszcze gorliwiej poparła politykę, która lokuje większość problemów Eurolandu w „krajach deficytu budżetowego” na południu kontynentu.

Co najważniejsze, SPD przyczyniła się do przyjęcia szkodliwego mitu, jakoby głównym powodem znacznej nadwyżki eksportu w Niemczech była wysoka jakość niemieckich produktów. Kiedy Peter Navarro, doradca amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa do spraw handlu, skrytykował Niemcy za „eksploatowanie” euro, niemiecki minister spraw zagranicznych i wieloletni przywódca SPD Sigmar Gabriel odwdzięczył się stwierdzeniem, że Stany Zjednoczone powinny „produkować lepsze samochody”. W rzeczywistości ani jakość, ani kursy wymiany nie mają większego znaczenia dla ogromnej nadwyżki eksportu w niemieckim handlu z krajami Europy Południowej i Wschodniej, ostatnio zaś także – ze Stanami Zjednoczonymi.

Niemieckie technologie i konstrukcje zawsze były dobre. Jakość to zatem cecha stała, która nie tłumaczy adekwatnie gwałtownego wzrostu nadwyżki bieżącej w eksporcie do ponad 8 procent w ostatnich latach (i ponad 5% na przestrzeni 15 lat). Nadwyżka ta pozostaje ogromna bez względu na to, czy kurs euro wynosi 1,60 czy 1,06 dolara. W rzeczywistości niemiecka gospodarka została zdominowana przez eksport klasyczną metodą stopniowego przesuwania dochodu narodowego z konsumpcji w sferę oszczędności. W miarę, jak udział pracowników w dochodach kraju spada – w znacznym stopniu na skutek kilku reform politycznych – istotnie wzrosły oszczędności w dwóch innych obszarach: zyski spółek i przedsiębiorstw podniosły się o 50 procent od 2004, zaś niemieckie władze federacyjne, krajowe i lokalne mają nadwyżki na wszystkich szczeblach. Nawet chronicznie zadłużone dzielnice Berlina w większości są już na plusie.

Temu gwałtownemu wzrostowi oszczędności nie towarzyszył jednak wzrost inwestycji. Poziom inwestycji publicznych w Niemczech jest w istocie najniższy w całej OECD. Oszczędności nieinwestowane w kraju wysyła się za granicę. Cechą gospodarki każdego kraju, który więcej oszczędza, niż inwestuje jest to, że sprzedaż produktów na zewnątrz przewyższa ich import. Stąd nadwyżka w handlu. Wielu europejskich partnerów Niemiec bezskutecznie od dawna krytykuje te tendencje, które urzędnicy w Niemczech po większej części ignorują – lub też zbywają solennymi zapewnieniami, że starzejące się społeczeństwo niemieckie po prostu musi oszczędzać. W rezultacie mamy impas – stanowisko Niemiec się nie zmienia, choć nadwyżki (i niezadowolenie) rosną.

To wszystko sprawia, że wybory w Niemczech nabierają wielkiego znaczenia dla Europy. Jeśli koalicja CDU-FDP przyjmie jeszcze bardziej nieustępliwą politykę, Niemcy będą wciąż ignorować rolę swojego kraju w nadmuchiwaniu ekonomicznych baniek, zaś ciężar dostosowania się do tej sytuacji dodatkowo zwiększy presję na delikatne systemy polityczne południa kontynentu. Jeśli jednak dwie największe niemieckie partie zaczną dostrzegać prawdziwe powody chronicznej nadwyżki handlu – tj. rolę strategii ekonomicznej rządu w utrzymywaniu uzależnienia kraju od eksportu – wówczas mamy szansę na pozytywne zmiany. Na szczęście są oznaki, że niemieccy twardogłowi politycy zaczynają dostrzegać, iż ten brak równowagi nie może trwać wiecznie.

Biorąc pod uwagę logikę polityki Niemiec, której zasady nakreśliłem powyżej, przeprowadzenie takiej znaczącej zmiany wymagałoby zapewne kolejnej Wielkiej Koalicji. Z politycznego punktu widzenia, obie wielkie partie potrzebowałyby bowiem gwarancji, że ich główny oponent nie wykorzysta tej zmiany jako narzędzia rozgrywki politycznej. Jednak koalicja byłaby niezbędna również na poziomie instytucjonalnym, ponieważ wszystkie znaczące zmiany w polityce podatkowej i inwestycyjnej wymagają wspólnego udziału obu partii. Wielka Koalicja niesie ze sobą wiele elementów ryzyka, których na pewno nie należy lekceważyć. Jednakże – obok wyboru Emmanuela Macrona na prezydenta Francji – koalicyjna zgoda na zmianę niemieckiej polityki nadmiernego uzależnienia od eksportu mogłaby tchnąć nowe siły w gospodarkę całego Eurolandu i polepszyć toksyczne dziś relacje Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi.

Wade Jacoby, starszy analityk, Akademia Transatlantycka, GMF 

Poglądy wyrażane w publikacjach i komentarzach GMF są wyłącznie opiniami autorów tekstów.

Warszawskie biuro amerykańskiego think-tanku The German Marshall Fund of the Unites States. Ośrodek analityczny, zajmujący się relacjami transatlantyckimi oraz zagadnieniami obronności i bezpieczeństwa. Aktywności GMF Warszawa koncentrują się na Rosji, krajach Partnerstwa Wschodniego, regionie Morza Bałtyckiego oraz Grupy Wyszehradzkiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka