Jest taka mityczna kraina naszych elit, w której żyje społeczeństwo obywatelskie. Wszyscy są przyjaźnie do siebie nastawieni. Każdy zna swoje prawa i obowiązki. Do władzy nie dopuszczani są populiści ale jedyni i słuszni obrońcy demokratycznego państwa prawa. Arkadia elit III RP to właśnie społeczeństwo obywatelskie. Mamy setki organizacji pozarządowych budujących i wskazujących drogę ku społeczeństwo obywatelskiemu. Wszystkie kolejne reformy – samorządowe, edukacyjne służą budowaniu społeczeństwa edukacyjnego. Każda szanującą się ulotka wyborcza musi zawierać zaklęcie „moje działania służyć będą społeczeństwu obywatelskiemu”. I jak społeczeństwa obywatelskiego nad Wisłą nie ma, tak nie ma.
W chęci budowania społeczeństwa obywatelskiego nasze elity podejmują działania sprzeczne. Na początku do budowy społeczeństwa obywatelskiego trzeba było wszechstronnie edukować społeczeństwo, z naciskiem na przedmioty humanistyczne co by wiedziało jak z praw demokratycznych korzystać. Teraz budowa społeczeństwa obywatelskiego wiedzie przez wąską specjalizację młodzieży. Kiedyś społeczeństwo obywatelskie budowane było przez dużą liczbą radnych różnego szczebla przypadających na jednego mieszkańca. Następnie w roku 2002 odchudzono tą liczbę, bo radni zamiast być obywatelscy na kasę przede wszystkim byli pazerni. Teraz ponownie próbuję się tą liczbę radnych zwiększyć (patrz poprzedni wpis http://www.grudqowy.salon24.pl/70522,index.html). Zachęcano społeczeństwo aby tworzyło własne media i tym wyrażało swój obywatelski głos. Po czym ruszono w odwrotną stronę, i zażądano aby część z tych obywatelskich mediów zamknąć. I jak społeczeństwa obywatelskiego nad Wisłą nie, tak nie ma.
Nie jestem przeciwnikiem społeczeństwa obywatelskiego. Jestem przeciwnikiem marnotrawstwa pieniędzy. Nie jesteśmy bogatym państwem, więc tym bardziej powinniśmy oglądać przed wydaniem każdą złotówkę. Społeczeństwa obywatelskiego nie zbudują programy obywatelskie, nie zbudują przemówienie mądre profesorskie, kolejne reformy i kontrreformy. Społeczeństwo obywatelskie przyjdzie do Polski z czasem. A także i bogactwem naszego państwa i naszych obywateli.
Jak zwykły Polak ma interesować się życiem publicznym skoro 8 h spędza w pracy, 2 h spędza w dojeździe zatłoczonymi drogami do tej pracy, 4 h spędza na dorabianiu do średniej krajowej. A gdzie rodzina, sen, wypoczynek albo inne przyjemności życia? Czyż nie lepiej zamiast pieniędzy na kolejny projekt reformy usprawniającej samorząd, dać je na budowę dróg, żeby skrócić czasy dojazdu do pracy? Zamiast kolejnych festynów budujących wspólnotę obywatelską zmniejszyć podatki by Polacy mogli mniej pracować i mieć więcej czasu dla siebie. Ma się czasem wrażenie, że te festyny są robione przede wszystkim dla działaczy i tak tworzy się idealne perepetuum mobile wyciągające kolejne złotówki (a teraz także euro) z kasy państwa.
Jak zwykły Polak ma czuć przywiązanie do swojego miejsca. Jeżeli na połowie obecnych ziem Rzeczypospolitej dziadkowie dzisiejszej młodzieży kończyli szkoły na kresach wschodnich? Społeczeństwo obywatelskie to tradycja, przywiązanie do miejsca i jego historii. Mury szkół na naszych ziemiach północnych i zachodnich dopiero od 4 pokoleń kształcą Polaków. Historii chociażby najlepszym programem i najlepszymi chęciami nie da się przyśpieszyć.
Społeczeństwa zachodnie model uczestniczenia obywateli w życiu publicznym budowały od kilku wieków. Dla Francuzów punktem odniesienia ich obecnego życia społecznego jest rewolucja 1789 roku, i w stosunku do tego wydarzenia przebiega podział światopoglądowy (zwolennicy monarchii albo rewolucji). Dla Anglików to chwalebna rewolucja 1689 roku i od do tych czasów sięga podział na Torysów i Wigów (choć ich miejsce zajęli obecnie labourzyści). Stany Zjednoczone nie przechodziły zmiany kursu od chwili powstania w roku 1773. Nadal obowiązują artykuły konstytucji pisane ręką Benjamina Franklina. Dla Polski punktem odniesienia jest II Wojna Światowa, bo to ona pozbawiła nasz kraj matecznika naszej kultury – kresów wschodnich przesuwając nas na całkowicie nowe tereny ziem odzyskanych. To II Wojna Światowa całkowicie wywróciła strukturę społeczną naszego kraju. Polska scena polityczna nadal dzieli przede wszystkim stosunek do komunizmu.
Droga do społeczeństw obywatelskich w krajach zachodnich wiodła zarówno przez silnie scentralizowany aparat państwowy (Francja, Niemcy) jak i silnie zdecentralizowany (Anglia, USA, Szwajcaria). Więc rację mają zarówno Ci, co krzyczą, że społeczeństwo obywatelskie zbuduje się poprzez zminimalizowanie ingerencji państwa, jak i Ci wołający, o maksymalną interwencję państwa i przez to budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Tylko trzeba się na coś zdecydować i trzymać się tego konsekwentnie. Skoro raz centralizujemy, to nie możemy później decentralizować, bo to trzyma nas w miejscu.
Kiedy Polacy będą bogaci, będą pracowali po 6 h dziennie, nie będą się męczyli codziennymi przejazdami przez miasto ani nie obawiali spacerów wieczorem po mieście wtedy przyjdzie nad Wisłę społeczeństwo obywatelskie. Przez bogactwo a nie przez broszurkę nawet najwybitniejszego profesora.
Inne tematy w dziale Polityka