Pod poprzednim postem jeden z dyskutantów - Kierdel zarzucił mi, że nie mogę żądać szacunku dla Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Prof. Lecha Kaczyńskiego, ponieważ jego brat w 1993 roku nie uszanował autorytetu ówczesnego Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Wałęsy. Jarosław Kaczyński palący kukłę z Prezydentem Wałęsa i ten sam Kaczyński (jak i jego zwolennicy) żądający szacunku dla Prezydenta Kaczyńskiego to „Himalaje hipokryzji”. Z logicznego punktu widzenia jest to niewątpliwa racja. Ale niestety nie z politycznego. Niniejszym postem spróbujemy wyjaśnić nasz stosunek do Himalajów hipokryzji w polityce. A przynajmniej zbić je do Karpat hipokryzji.
Najprościej byłoby mi napisać: tak, polityka jest hipokryzją i zilustrować to kilkoma przykładami historycznymi. Ot, np. Churchill nienawidzący komunizmu i komunistów, a w 1941 roku godzący się na sojusz ze Stalinem przeciwko Niemcom Hitlera; obwołany obrońcą Papiestwa angielski Henryk VIII. Tytuł ten nie przeszkadza mu absolutnie w zdobywaniu kolejnych małżonek, a w końcu do zerwania z Rzymem i stworzenia kościoła Anglikańskiego; Napoleon Bonaparte kochający Polaków, dla których nie ma nic niemożliwego, a równocześnie wprowadza pojęcie Księstwo Warszawskie, by słowem Polskie nie rozdrażnić Cara. Sięgając głębiej znajdujemy całe pokłady politycznej hipokryzji. Mieszko I, ten poganin z pięcioma żonami przyjmuje chrześcijaństwo, a jego syn Bolesław Chrobry za nieprzestrzeganie tego chrześcijaństwa zęby każe wybijać. Jak nic hipokryzja. Krzyżacy walczący z Poganami, a sami stosujący takie same metody. Anglicy kolonizujący cały świat, a jednocześnie nie pozwalający Mussoliniemu podbić Etiopii Ciągle ta hipokryzja nam się przez historię przewija. Najgorzej, dla teorii Kierdela, że te państwa czy władcy stosujący hipokryzję całkiem dobrze na niej wychodzili.
Analiz politologicznych nie można dokonywać metodą porównawczą deklaracji i czynów. Jest to mordowanie polityki. Po takiej analizie zawsze nam wyjdzie, że każdy polityk to świnia i oszust. Winne temu są ułomności natury ludzkiej, której zdolności do samooszukiwania są przeogromne. Czy wybory kiedykolwiek wygra kandydat mówiący: do roboty wy świnie rogate, jeśli chcecie mieszkać dobrze!? Dlatego też analizy politologiczne należy przeprowadzać przez porównanie środków i celów. Patrzeć czy osiągane cele nie są zbyt kosztowne. W razie zbyt wysokich kosztów, odpuścić. Tak jak na wojnie. Wyznacza się cele, i dopuszcza się straty jaki przy zdobywaniu można ponieść. Jeżeli w pewnym momencie ta liczba zostaje przekroczona – odpuszcza się. Porównywanie deklaracji i czynów to zajęcie dla zajmujących się sprawami miłosnymi, gdzie wskazana jest identyczność deklaracji i czynów, ale nie polityki.
Jako kontrargument „Himalajów hipokryzji” podałem przykład początków II Rzeczypospolitej gdzie toczono debatę, czy Polacy są ludźmi praworządnymi i czy budowana przez nich Polska będzie praworządna skoro Polacy łamali prawa ustanawiane przez państwa zaborcze. Czapki z głów trzeba ściągać czasem przed tym szlachetnym liberalizmem i praworządnością niektórych profesorów. To Prusacy, Rosjanie wymyślają prawa aby jak najbardziej przeszkodzić w życiu Polakom. Za mowę Polską skazują do więzień, wysyłają na Syberię, blokują prawem wszelkie polskie inicjatywy gospodarcze. Nasyłają Kozaków z nahajkami. I oto profesorowie debatują: czy Polak w tym wypadku może spiskować przeciwko Carowi? Czy może napaść na carskich żołnierzy. Profesorowie obradują – ojczyzno jesteś zgubiona.
Pozwolę teraz w tym momencie podeprzeć się autorytetem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Oto fragmenty z jego przemówienia na bankiecie w Krakowie z racji otrzymania Doktora Praw Honoris Causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w dniu 29 kwietnia 1921 roku. (Podaje za” J. Piłsudski; Pisma Zbiorowe; T. V; Warszawa 1937 r. s. 201-206
Wielce szanowni panowie!
Zwyczaj słuszny w uniwersytecie istnieje, by udzielano doktoratu po wysłuchaniu dysertacji. Będąc łaskawie przez senat i wydział prawniczy (…) zwolniony od składania egzaminu, nie chcę się uchylać od obowiązku dysertacji. Dysertacja wydaje mi się tym bardziej potrzebną, że w niej chciałbym wypowiedzieć swoje grzechy przed prawem (…)
Pozwólcie zatem, panowie, abym mógł odbyć swoją spowiedź.Moi Panowie, pierwszego grzechu przed prawem dopuściłem się wtedy, gdy w bardzo młodym wieku powróciłem do domu po pięknej wycieczce ze Syberii i zastanawiałem się co mam czynić ze złamaną karierą. Przyszła mi wówczas myśl zostania prawnikiem (…) Studia moje trwały zaledwie pół roku: Cofnąłem się, czując, że studiów tych nie potrafię dokończyć. Odstraszyła mnie olbrzymia ilość definicji (…)
Wybrałem zatem inną karierę, mającą jednak również styczność z prawem, którą jednak boję się wam odsłonić. Stałem się bowiem <zawodowym kryminalistą>. Odtąd przez długi czas miałem do czynienia z listami gończymi, ze śledztwami, no i ze skutkami śledztw. Styczność moją z prawem niemal cieleśnie udowodniłem.
W tym nieszczęśliwym zawodzie, który praktykowałem miałem pewne zaszczyty, albowiem, jak mi się później udało sprawdzić, głowa moja w jednym z państw była najwyżej oceniona. Te zaszczyty służą za dowód mojej nieustającej styczności z prawem. (…)
To też kiedy w Polsce stała się ta dziwna nieostrożność, że powołano na stróża praw, to doświadczenie wyniesione z kryminału, przeraziło mnie. Mówiłem sobie: <łamać> prawo potrafiłeś, lecz czy to łamanie przygotowało cię do pilnowania tego? Tego nie wiedziałem.
Nie będąc tego pewnym, zwróciłem się do ówczesnego ministra sprawiedliwości ze słowami: „Panie ma Pan przed sobą człowieka, który zawodowo i systematycznie łamał prawo. Sam mam obawy przed sobą, aby natura nie pociągnęła wilka do lasu. Wobec tego proszę o dodanie mi stróża, któryby mnie mógł w odpowiedniej chwili pociągnąć za surdut. Obiecuję, że będę mu posłuszny”. Pan minister wybrał na tego stróża jednego z prawników warszawskich, którego nazwisko napawało mnie strachem, gdyż było to nazwisko człowieka, z którym całe me życie walczyłem (mowa tu o Stanisławie Carze) (…)
Panie Kierdel. Pan jesteś specjalista od hipokryzji i hipokrytów. Był ten Piłsudski hipokrytą czy nie? Hipokryzją było, to że na początku łamał prawo, a potem je ustanawiał. Tak czy nie? Przekonała Pana jego wypowiedź czy nie?
Często wołam o logiczność. Odpowiedzi konkretne tak czy nie. Lewo czy prawo. Ale w takiej sytuacji nie da się jednoznacznej odpowiedzi udzielić. Nie da się spłaszczyć polityki do jednego wymiaru, do jednej płaszczyzny na której można powiedzieć tak albo nie. To wszystko ciągle gdzieś od czegoś zależy. Ale człowiek który ma otwarty umysł, jest uczciwy nie powinien mieć problemu z tropieniem tych zależności. Takie podejście gwarantuje mu, że nie spłyci problemu do tego czy ktoś hipokrytą był czy nie był.
Pozwolimy sobie na jeszcze jeden cytat. Sięgniemy tym razem do „Sprawy Pułkownika Miasojedowa” Józefa Mackiewicza (wyd. Warszawa 1989, s. 59)
Plan Ludendorffa powzięty w odpowiedzi na plan rosyjski, jest w najwyższym stopniu ryzykowny: odwrócić własne XVII i I rezerwowy korpusy tyłem do 1-szej Armii Rennenkampfa, i osłoniwszy manewr cieniutką zasłoną kawalerii i cyklistów, rzucić je na prawe skrzydło armii Samsonowa; jednocześnie uderzeniem I korpusu na I korpus rosyjski zaatakować lewe skrzydło Samsonowa i zamknąć całą jego armię w kleszczach. Plan nazwanoby „zbrodniczym”, gdyby kawaleria rosyjska wymacała manewr i Rennenkampf zdążył ze swej strony wpaść na karki odwróconych do niego tyłem korpusów niemieckich. Nazwano go genialnym, ponieważ kawaleria rosyjska nie przebiła zasłony, i ponieważ Rennenkampf się nie ruszył.
Wszystko jest takie zmienne i względne. Gdybym był większym specjalistą w dziedzinie fizyki poparłbym powyższe wywody teorią względności Einsteina. Nie można w analizach działalności polityków pomijać czasu. Czasu który zmienia wszystko. Efekt czasu tak pięknie jest wyrażany w przysłowiu: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jest to powiedzenie ze wszechmiar słuszne i prawdziwe.
W rozumieniu Pana Kierdela Bracia Kaczyńscy, wszyscy Kaczyści Rzeczypospolitej są hipokrytami. Gdy uświadamiamy sobie, że znajdujemy się tam w towarzystwie Henryka VIII, Bolesława Chrobrego, Józefa Piłsudskiego, Napoleona Bonapartego, sir Winstona Churchilla i wielu wielu innych, przestajemy to uważać za obrazę, a zaczynamy traktować jak najprawdziwszy szczery komplement. Niestety polityka nie jest dla dzieci. Czy żyjących w wyimaginowanych światach dobra i zła, czerni i bieli. Polityka jest jak najbardziej realna, toczy się tu koło nas. Wygląda tak jak wygląda i nie będzie wyglądać inaczej.
Dla mnie nie ma hipokryzji w stwierdzeniu: Lech Kaczyński zasługuje na szacunek. Lech Wałęsa na taki szacunek nie zasługiwał.. może dlatego, że bliżej mu było do Bolka.. nie tylko TW Bolka, ale także do Bolesława Bieruta. On też był Prezydentem Rzeczypospolitej.
Inne tematy w dziale Polityka