Gdy byłem małym chłopcem i uczono mnie kim był Kopernik. Najmocniej zapamiętałem, to że każdy radziecki kosmonauta (wtedy jeszcze astronauci byli po drugiej stronie) przed wyruszeniem w kosmos myśli i dziękuje Kopernikowi za jego donośne odkrycie. Wszak pani nauczycielka mówiła: wstrzymał słońce, ruszył ziemię, Polskie wydało go plemię i w domyśle każdy wiedział, że dzięki temu odkryciu mógł stać się możliwy podbój kosmosu. To ten bohater, ten wysłannik ludzkości – kosmonauta, nim poleci w kosmos. Myśli o Polaku – Mikołaju Koperniku. Myśli o Polsce! Ach duma małego dziecka jest czymś pięknym.
Dopiero po jakimś czasie zaczęły dochodzić do mnie inne myśli. Przecież ten kosmonauta ma chyba tysiąc innych ważniejszych myśli niż Kopernik. Czy ta radziecka machina się nie rozleci? Nie roztrzaska? Co będzie robić moja żona? Co z dziećmi? Czy wszystkie wskaźniki sprawdziłem? Czy jak wrócę to dadzą mi ekstra kasę i spłacę długi karciane? Który z członków załogi jest agentem/zamienne na jak zrobić, żeby nie myśleli, że to ja jestem agentem. Ta myśl o Koperniku, myśl o Polsce. Gdyby nawet znalazł się tam jakiś historyk, człowiek lubiący czuć patos chwili, to prędzej pomyślał by o Leninie, Breżniewie, Stalinie, Marksie, Puszkinie, Dostojewskim niż o Koperniku. Należy jednak rozróżniać marzenia od życia, propagandę od faktów.
Scenka druga. Kochankowie spotykają się po wielu latach. On wraca po długim rejsie. Jej pierwsze pytanie: myślałeś o mnie? Odpowiedz jest oczywiście tylko jedna spodziwana. Więc kochanek rzecz wiadoma odpowie: tak, cały czas, wciąż o Tobie myślałem. Setki sztormów, obcych mórz i krajów, obcych kobiet, różnorakie przygody, a on cały czas myślał o niej. Przykład przejaskrawiony? Nie. My jesteśmy narodem naprawdę romantycznym, chowanym na poezji i z dużą zdolnością do samooszukiwania. Jak dla tej dziewczyny wyznacznikiem miłości jest to czy ukochany o niej myślał, to dla Polaków wyznacznikiem polityki jest to czy za granicą o nas myślą i czy myślą dobrze.
Mamy gdzieś zaszczepione przekonanie, że o to cały świat ciągle na nas patrzy, cały czas o nas myśli. Że na świecie każdy, każdego dnia myśli o Polsce. Są specjalne lunety we wszystkich świata stolicach ustawione na Warszawę i każdy codziennie do niej zagląda. O tej Polsce! która rozwaliła komunizm. O tej Polsce! która komunizm zatrzymała. O tej Polsce! która wydała Papieża Jana Pawła. O tej Polsce! która wydała Kopernika. O tej Polsce! która jako pierwsza stworzyła Unię z innym państwem. O tej Polsce! która jako pierwsza była napadnięta przez Niemcy w czas II Wojny Światowej. O tej Polsce! co zawsze za wolność naszą i waszą. O tej Polsce! której stolicą jest bohaterska Warszawa. O tej Polsce! która najcudniejszej urody ma kobiety.. gdy sobie to wszystko wymieniam, to faktycznie świat ma dużo powodów aby myśleć o Polsce.. ale przecież świat ma też swoje własne życie.
Są inne kraje, inne narody, inne historie tych narodów. Nie zawsze w nich początek historii liczy się od chrztu. Nie zawsze ich sąsiadami na zachodzie są Niemcy a na wschodzie Rosjanie, bo bywa, że Niemcy są na wschodzie a Rosjanie na zachodzie. Bywa, że góry są na północy a morze na południu. Może nie być morza. Nie ma święta narodowego 3 maja. Wszystko inaczej.
Gdyby tak chociaż na jeden dzień Polacy stali się np. Węgrami. Tak żebyśmy zaczęli czuć i myśleć jak Węgrzy. Żebyśmy początek historii liczyli od koronacji Stefana I. Aby narodowym poetą był dla nas Sandor Petofi. Piosenki śpiewalibyśmy o Dunaju, a myśląc o wypoczynku myśleli o Balatonie, o morzu to o Adriatyku. Żeby tym który cierpiał za miliony był dla nas Kossuth. Że jak bardzo poświęciliśmy się dla dobra Europy po klęsce pod Mochaczem przechodząc pod panowanie Osmańskie. Aby przykładem największej niegodziwości zachodu stał się dla nas Trianon, a nie 3 września 1939 roku. Aby najważniejszym wynalazkiem dla ludzkości stał się długopis i nasz rodak Laszlo Biro. Chociaż na moment.
Tak żebyśmy nabrali przekonania, ze cały świat właśnie patrzy tylko i wyłącznie na Węgry. Że przecież ludzkość tyle zawdzięcza Węgrom. Że ma tyle długów do spłacenia wobec Węgier. Że każdy kiedy pisze długopisem w myślach błogosławi kraj nad Dunajem dziękując za ten wspaniały wynalazek. Tak żebyśmy cieszyli się jak dzieci gdy ktoś na zachodzie powie: Hungary… ooo! Imre Nagy albo Ferenc Puskas!
I tak byśmy jako Węgrzy natrafili wypoczywając w Siofok na hałaśliwych Polaków. Z tymi koszulkami z wielkim Orłem Biało Czerwonym. Bo akurat startuje Kubica. I tak byśmy tym spokojnym węgierskim okiem patrzyli na tych Polaków. I aby zrobić im przyjemność (bo w gruncie rzeczy sympatyczne to chłopaki) z odpowiednim namaszczeniem powiedzieli: Poland? O.. Walesa. Ten przykład z Węgrami może jest o tyle nietrafiony, że Węgrzy z Polakami mają bardzo dużo skojarzeń, ale ustalmy, że jesteśmy Węgrami nowego pokolenia i historia dla nas zaczęła się w roku 1989, i wychowywaliśmy się nie na teledyskach grupy Omega ale na teledyskach grupy Scorpions. Powiedzieliśmy Wałęsa. Polacy się ucieszyli. No i co z tego? Ano nic. Polacy poszli, a my wróciliśmy do popijania Tokaja i rozmyślania naszych spraw. Pozwalam sobie jeszcze odświeżyć post z poprzedniego roku, oddający nasz sposób myślenia: http://www.grudqowy.salon24.pl/45507,index.html
Z powrotem jesteśmy już Polakami. W pamięci tylko Mieszko, Chrobry, Mickiewicz, Słowacki, Piłsudski, Wałęsa. Polska w samym centrum świata. Przypominamy sobie Roosvelta – Polska natchnieniem świata, Churchilla – jeszcze nigdy tak wielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak nielicznym, pewnego Generała Brytyjskiego: gdybym ze wszystkich żołnierzy świata miał wybrać, wybrałbym was! Polaków!
Nie mam nic przeciwko Polakocentryzmowi. Pod wszakże trzema warunkami. Przyjmuje się do wiadomości istnienie co najmniej dwóch setek innych centryzmów, a także zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to wyłącznie na nasz wewnętrzny użytek, oraz wiemy co to zasady savoir vivre.
I jeżeli T. W. Wilson mówi: cały czas myślałem o Polsce i dlatego kazałem napisać 13 punkt. To my odczytujemy to tak: zbliżają się wybory, a Polonia amerykańska jest dość znacząca. A jeżeli dodaje, szczególnie o Polsce myślałem podczas koncertu Padarewskiego to my myślimy, znaczy się Padarewski nie miał najlepszego koncertu i Wilson myślał o Polsce miast skupiać się na wydobywanych z fortepianu dźwiękach. Jeżeli taksówkarz w Rio mówi: Wałęsa, to znaczy że liczy na jakiś bonusowy zarobek. A w przerwach w oczekiwaniu na klienta czyta jakiś miejscowy brazylijski Super Express gdzie jest zamieszczonych pełno gruntownych analiz sytuacji międzynarodowych. A jeżeli ktoś chwali Polaków, albo mówi, że jego daleki przodek był z Polski, to wiemy że mamy do czynienia z człowiekiem dobrze wychowanym, co oczywiście nie oznacza, że już my mu się na wszystko godzimy.
O tu znów wyjdzie ta nasza kobiecość. Polaków jest tak łatwo zdobyć komplementem. Jeden komplement i zapominamy o wszystkim, a zwłaszcza o naturalnym porządku świata, gdzie nic nie ma za darmo i każdy gra przede wszystkim o swoje.
To może jednak wrócimy na te Węgry? http://www.youtube.com/watch?v=CGt-rTDkMcM&feature=related
Inne tematy w dziale Polityka