Gdy Pułkownik Wieniawa Długoszowski romansował, to pisał wiersze. Ot chociażby ten pt: „Wyznanie”:
Kochanko moja cudna, nie bądźmy zbyt pewni,
Choć me wargi łakome, a twe usta miodne,
Chociaż rozkosz pijemy ze siebie wciąż do dna
Że od wieków my z sobą dusz braterstwem krewni
Gdy mnie dłoń twa miłości balsamem namaszcza
Lub gdy nam wargi długi pocałunek zlepi
Gdy westchniesz czasem on całował lepiej
Z żalem, co cię na chwilę z mych objęć wywłaszcza
Dla mnie nie ma na świecie nad ciebie kobiety,
Wówczas gdy w twych ramionach rozkosz chyżą gonię
I gdy wraz się śpieszymy, zdyszani jak konie,
Co w walce głowa w głowę dobiegają mety
Lecz w końcu wypłyniemy z odmętów ekstazy
Jak łodzie, które burza do brzegów zagnała
I dusza znów nieśmiało wśliźnie się do ciała
Nieśmiało, bo ją tyle przepłaszano razy
Wtedy oczy otwarłszy z rozkoszy omdlałe
Długo na cię źrenicą patrzę przerażoną
I kryje twarz w różowe, falujące łono
Jak się do piersi matki tuli dziecko małe
O rozpaczy straszliwa, którą serce kona!...
Twą dobrą, pieszczotliwą osuszane ręką
Łzy gorzkie spod powieki płyną cichuteńko…
To nie ona… O Boże!... Nie ona… nie ona!
Gdy Nauczyciel fizyki z Gorzowa Wielkopolskiego (w czasach Wieniawy Landsberg) romansuje to romans swój opisuje tak:
"Wiele lat temu wyjechałem z Gorzowa, pracowałem najpierw w Warszawie, potem w Londynie. Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego moja rodzina dołączyć nigdy nie chciała. Nawet wówczas, gdy byłem premierem, czy gdy w Londynie wynająłem duży dom dla całej rodziny. Pytałem nie tylko siebie: dlaczego? Dlaczego muszę być sam? To prawda, że uciekałem w pracoholizm, byłem pochłonięty pracą, zmienianiem Polski, świata. W naturalny sposób zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rodzina domagała się, bym rzucił to wszystko, mój świat, moją pracę i moje życie i wrócił do Gorzowa. Nie potrafiłem! Nie jestem hipokrytą, staram się być uczciwym człowiekiem. Nigdy nie romansowałem, wiec w grudniu opowiedziałem wszystko, całą prawdę rodzinie i podjęliśmy z żoną decyzję o rozstaniu. Jednocześnie zagwarantowałem im pełną opiekę i wsparcie. Myślę, że żona nie była zaskoczona. Przez ostatnie lata wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że żyjemy w różnych światach, a nasze drogi się rozchodzą. Dla dzieci to na pewno jest szok, jednakże wiedzą, jak bardzo je kocham i że tego nic nie zmieni. Ojcem jest się całe życie, więc staram się utrzymywać z nimi stały kontakt."
To mamy już jeden argument wyjaśniający dlaczego na romanse Wieniawy czy innych polityków patrzeć się będzie z sympatią, natomiast na romans Kazimierza Marcinkiewicza z pożałowaniem.
Kazimierz Marcinkiewicz przypomina Piotra III Romanowa, męża Katarzyny II. Obydwoje nie znają się totalnie na polityce, ale dostają od historycznego losu – Piotr III zostaje Carem Wszechrusi, Kazimierz premierem Rzeczypospolitej – szanse na zapisanie się w księgach historii. Muszą tylko pomyśleć. Pomyśleć to czasem słuchać mądrzejszych od siebie. Ale oni twierdzą, że wiedzą lepiej. Pierwszy z nich dostaje kolki hemorodialnej, a drugi… dziecinnieje.
Zajmijmy się teraz wypowiedzią Premiera Marcinkiewicza. Nie przypominam sobie, że gdy Premierem zostawał Kazimierz Marcinkiewicz on sam, czy jego żona lub dzieci narzekali na kwestię odległości. Nie pamiętam żadnego z wywiadów, w którym żalił by się pan premier na brak żony, czy na fakt, że żona z dziećmi z Gorzowa nie chce się do Warszawy przeprowadzić. Wydaje się, że Pan Premier kłamał albo wtedy, albo kłamie dziś. 1:0
„Pytałem nie tylko siebie, dlaczego? Dlaczego muszę być sam?”. Mnie pan nie pytał. 2:0.
„Zmienianiem Polski, świata” Jeżeli Pan Premier uznaje obecność na studniówce w XXVI LO w Warszawie i ulepienie bałwana na stoku Gubałówki za zmienianie Polski i świata to mamy 3:0
„Rodzina domagała się bym rzucił to wszystko, mój świat, moją pracę i moje życie i wrócił do Gorzowa”. Znów nie pamiętam, aby tak rodzina się żaliła wtedy. Wszyscy raczej byli z pańskiej rodziny w samozachwytach z premierowania Marcinkiewicza. 4:0. Poza tym jaką sobie pan rodzinę ma, która nie docenia pańskiego wysiłku na rzecz rozwoju kraju i nie zna takiego pojęcia jak służba publiczna? 5:0
„Nie jestem hipokrytą, staram się być uczciwym człowiekiem.” Tu akurat za szczerość wyznania pana premiera, że tylko stara się być uczciwym człowiekiem 5:1
„Nigdy nie romansowałem, wiec w grudniu opowiedziałem wszystko, całą prawdę rodzinie i podjęliśmy z żoną decyzję o rozstaniu.” Ha. Kłamstwo. Bo skoro pan nie romansował, to o czym pan opowiadał swojej żonie? O swoich cierpieniach? A kiedy to rzeczona asystentka pojawiła się w pańskim życiu? To pan romansował czy nie? Poza tym, co to za facet, który nie potrafi romansować i się jeszcze publicznie tym chwali? 7:1
„Myślę, że żona nie była zaskoczona.”. Jak sobie wszystko powyższe przemyślimy na spokojnie, to nawet nie jest to dziwne. Żona premiera Marcinkiewicza jest dojrzałą kobietą i po prostu nie chce być z mentalnym dzieckiem.
Politycy zawsze byli twardymi ludźmi, i nadal powinni być twardymi ludźmi, twardymi facetami. Wyobraźmy sobie Premiera Marcinkiewicza gdzieś na ważnej konferencji, gdzie trzeba twardo negocjować, zaimponować czymś innym przywódcom. A jego nachodzi melancholia: dlaczego musi być sam? Prezydent Kennedy tą jego samotność raz, dwa trzy by rozwiązał.. no ale przecież Premier Marcinkiewicz nigdy nie romansował, a poza tym jest uczciwy, więc nie on z tych telefonów co to Prezydent Kennedy ma nie może skorzystać. To facet po co, żeś sobie żonę brał co Tobie nie odpowiada? A teraz się żalisz, a daj mi spokój. Zrozpaczony Kazimierz: „Ale ja nie potrafię! Tak!”. No ale pewnie jakimś wzorcom metroseksualnym taka postawa zaimponować może.
Życie osobiste polityków jest rzeczą ważną. Ma olbrzymi wpływ na prowadzoną przez nich politykę, chociażby wspominając Króla Anglii Henryka VIII. Cherchez la femme – szukajcie kobiety, zalecają historycy gdy nie ma żadnej racjonalnej przyczyny decyzji danego polityka. Ale to jest życie osobiste, gdzie każdy jest inny i każda sytuacja jest całkowicie inna. Gdy więc JFK romansował sobie na boku, to Jaquline Kennedy nie może mu czynić z tego powodu zarzutu, gdyż doskonale wiedziała jakiego faceta bierze. A ożeniła się z JFK tylko z powodu korzyści jakie to małżeństwo jej dawało. Poza tym JFK nie ogłaszał swoich romansów publicznie w gazecie. O to jest właśnie życie osobiste. Nie możemy się w jego badaniach opierać na tym, że nam się wydaje, że oni są szczęśliwi, albo że są nieszczęśliwi, czy też, że ona pasuje do niego, a on dla niej taki zły. Nie. W życiu osobistym musimy się opierać na oficjalnych deklaracjach. Koniec. Bo nam się zawsze coś może wydawać.
Gdy romansowała Katarzyna II to można było być pewnym, że robi to z olbrzymią korzyścią dla interesów Rosji. Stanisław August Poniatowski do końca nie potrafił się wyzwolić z więzów byłego kochanka carycy i przez ten sentyment w czasie wojny w obronie Konstytucji 3 Maja w Warszawie istniało poselstwo Rosyjskie, które dostarczało Petersburgowi wszystkie informacje o ruchach wojsk polskich. Co Polsce przynosi romans Kazimierza Marcinkiewicza?
Rośnie nam pokolenie polityków chowanych na „Bravo”. Czy Kazimierz Marcinkiewicz nie rozumie, że jego romans czy jest czy nie ma nie obchodzi mnie w ogóle. Mnie interesuje to jakie płace podatki, jaka jest ogólna polityka państwa. Teraz wyjdzie ze mnie najgorszy szowinista. Jak Bill Clinton romansował z Moniką Lewinsky to przynajmniej istniały tam ciekawe szczegóły do opowiadania.. a jak romansuje Kazimierz Marcinkiewicz.. to mam słuchać opowieści o spacerach za ręce w parku, i sentymentalnych definicjach miłości? Kazik! Dziecko! Dziecko! Po stokroć Dziecko!
Na dobicie Marcinkiewicza i jego dziecinności dodać można jeszcze dzisiejszą wypowiedź Premiera Tuska.
„Jeśli będzie sygnał z mojej strony, że Kazimierz Marcinkiewicz jest potrzebny, b. premier będzie "do dyspozycji" - tak Donald Tusk odpowiedział na pytanie o możliwość współpracy PO z Marcinkiewiczem. (…)- Pytałem go, na ile możliwy jest jego powrót do polityki i czy - gdyby się okazało, że jego wiedza i energia byłyby potrzebne - czy byłby gotów zmienić swoje usytuowanie dzisiaj w biznesie - powiedział premier. (…)- Ustalenie z panem premierem Marcinkiewiczem na jego prośbę było takie, żeby nie brać go pod uwagę w tych wyborach - zaznaczył.
Znów kłamstwo. Bo Marcinkiewicz mówi, że ma być lokomotywą wyborczą w wyborach do PE, a tu Premier Tusk mówi, że Marcinkiewicz nie chce być brany pod uwagę w wyborach do PE. Rozbraja mnie słowo: „usytuowanie w biznesie”. Tak patrząc na tą Tuskową wypowiedz, przypominają mi się wypowiedzi trenerów o b. gwiazdorach piłkarskich, którzy jednym sezonem zawojowali ligę a w następnym przeszli do rezerw. I gdy pytają się dziennikarze o ich powrót do I składu to trener właśnie tak odpowiada, że gdy coś to wtedy oni. Osobiście mnie upokorzyło by sformułowanie publiczne, że jestem do dyspozycji na sygnał. N miejscu Marcinkiewicza na taki sygnał bym nie czekał. Robiłbym natomiast wszystko aby utrzymać się w formie fizycznej, bo jeśli Bank nie przedłuży umowy to czym Kazik zatrzyma swoją konsultantkę? Bo na pewno nie swoimi opowieściami.
Inne tematy w dziale Polityka