Grudeq Grudeq
38
BLOG

Koniec, który musi nastąpić

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 20

 

Dzisiaj na Salonie przeczytałem tekst Toyaha http://toyah.salon24.pl/387529.html Pozwolę sobie przytoczyć to co według mnie jest w nim najważniejsze:
 
Pozostaje jednak sam problem. Ja autentycznie od paru dni mam wrażenie, że coś się kończy, a to co się kończy zostało już skomentowane wielokrotnie. I przecież nie tylko przez mnie. Coś się kończy, a ja z tym nawet nie widzę za bardzo potrzeby walczyć. Bo choć jestem niemal pewien, że wróg, którego nigdy nie lekceważyłem, i nawet jeśli wyśmiewałem i z niego szydziłem, nie wątpiłem, że to wróg realny i zawsze przyczajony, ostatnio mam wrażenie, że stało się coś takiego, co niektórzy nazywają gestem Pana Boga nierychliwego, ale za to sprawiedliwego.
 
Coś się kończy. Koniec zawsze wprawia ludzi w jakiś smutek i melancholię. Zwłaszcza, że tego końca wszyscy rozsądni się jednak spodziewali i go przeczuwali. Trochę to łagodzi nastrój rozgoryczenia. A więc jednak koniec.
 
Statek Polska wśród ciszy na pełnym morzu idzie do burzy kryzysu. Burza błyska się ze wszystkich stron, ale morze cały czas jest spokojne i ciche. Nic nie słychać, nawet dalekich piorunów. Tylko falę uderzają o blaszane ściany, z charakterystycznym dźwiękiem rozpryskując się i słychać te niepokojące zgrzytanie metalu z masztów. Silniki już nie pracują. Kapitanowie z mostku po ostatniej szopce z szukaniem w budżecie oszczędności, które to działanie miało nas uchronić od kryzysu nie wychylają się. Już dobrze wiedzą, że nic nie zrobią. Siedzą zamknięci i nie wiadomo o czym myślą. Może mają jeszcze nadzieję?
 
Nadzieja jest piękną rzeczą. Dzisiaj cały dzień miałem nadzieję na wiadomość od pewnej kobiety. Kobiety niezwykłej, ledwo wczoraj poznanej. I cały dzień miałem nadzieję, chociaż absolutnie nie powinienem jej mieć. Pewne rzeczy są tak oczywiste do wyczytania. Ale wtedy zjawia się nadzieja i łudzi jakimiś mirażami. Ludzi nie można pozbawiać złudzeń. Oni sami doskonale wiedzą, że to tylko złudzenia. Wiadomość o końcu mirażów, przyszła kiedy czytałem tekst Toyaha. Koniec. Ale ten koniec i tu i tam musiał nastąpić. C’est la vie.
 
Nawet bardzo szybko znalazłem wytłumaczenie dlaczego ten koniec musi nastąpić. Napisał o tym xiazeluka http://predatorxl.salon24.pl/387477.html Czy naprawdę żyjemy w tak idiotycznym świecie? Nie, to musi się skończyć. Potem jeszcze słuchałem spokojnej muzyki, i czytałem pamiętniki kogoś kto wspominał całe swoje życie, ze wszystkimi sukcesami i porażkami. Na wszystko można znaleźć wytłumaczenie.
 
Statek w ciszy idzie do burzy. Nie ma sensu krzątaniny na pokładzie, bo to nic nie pomoże. Kapitan zacznie krzyczeć, aby mu nie przeszkadzać. Polacy zawsze z takim spokojem idą do katastrofy. Najlepsze wakacje w II Rzeczypospolitej to były te ostatnie, w lipcu i sierpniu 1939 roku. Wszyscy żyli nadzieją, że jednak wojny nie będzie, że jednak się uda. Ci, którzy przewidywali katastrofę dla młodej niepodległości, za sianie nastroju defetystycznego byli osadzani w Berezie Kartuskiej. Anglikom w katastrofach przygrywają orkiestry. Polakom w katastrofach przygrywa cisza i melancholia, jak ta wierzba co chyliła się nad żołnierzem wracającym z niewoli.
 
Ludzie, którzy jeszcze półtora roku temu triumfowali nade mną zwycięstwem PO dzisiaj jakoś omijają mnie. Nie potrafią już tak mądrze o polityce rozmawiać. A nawet zdarza się, że wklejają mi wypowiedzi klnącego Durczoka, czy piszą o tym, że nie przekonała ich nowa twarz PiS (tak wyczytali z sondaży) nadal nie rozumiejąc jak idealnie zostali takimi właśnie Durczokami wygrani. Wygrani wbrew sobie, a przeciw nie PiSowi, nie Kaczyńskim, nie mi, ale przeciw Polsce.
 
Jest karnawał. Ale to najsmutniejszy karnawał. Premier nie tańczy na studniówkach, nie lepi bałwanów. Złotówka codziennie na czerwono, podobnie WIG i wieści z urzędu pracy. Ale jest spokój, jest cisza na pokładzie. Tylko falę czasem ciut mocniej uderzą o pokład rozpryskując się. Zawieje mocniej wiatr i porusza zardzewiałym masztem. I ten przejmujący zgrzyt metalu.
 
Hałas byłby, gdyby nagle Jarosław Kaczyński powiedział, że on przeprowadzi okręt. Połowa załogi od razu wszczęła by bunt. Przecież już mrok Kaczyzmu wisiał nad Polską, przez prawie dwa lata. Przez prawie dwa lata można były porównywać Polskę do Rosji Putina, do III Rzeszy, do Rosji bolszewickiej. Poza tym nawet gdyby Kaczyński wrócił na mostek, to połowa załogi wszczęła by bunt i nie wykonywała jego rozkazów. A jeśli chcemy przejść przez burzę to musimy działać wszyscy.
 
Jest cisza, bo wszyscy się już pogodzili. Pozostała im tylko nadzieja, że może się uda. Ale doskonale wiedzą, że to miraże. A może nie do wszystkich dotarło. O ile poleceń Kaczyńskiego jego przeciwnicy by nie wykonywali, to ręczę, że polecenia Tuska my akurat wykonywalibyśmy bez szemrania. Historia nas zbyt dobrze nauczyła czym jest brak dyscypliny narodowej. Tylko te rozkazy nigdy nie padną. Magister historii zbyt mało w niej siedział by jakiekolwiek w nie znaleźć, a zaklęcia piarowskie nigdy nie zastąpią prawdziwych rozkazów.
 
Jest cisza. Miasto śpi. A może zawalczyć? A może je obudzić? Jeszcze raz spróbować? Przez dwa lata byłem atakowany, broniłem się. Atakowałem, ale oni się nawet nie bronili, trafiałem w próżnię. Próżnię próżności, braku wiedzy, wyobraźni, dobrej woli czy nawet minimum przyzwoitości. Nie atakowałem, ale prosiłem, błagałem, tłumaczyłem. Też próżnia. Buńczuczne odpowiedzi – wiemy lepiej. I teraz mam walczyć? Czytam jeszcze raz xiazeluke o szczęśliwym uboju zwierząt. To za to mam walczyć? Patrzę na klnącego Durczoka. To za niego mam walczyć, aby mógł triumfalnie ogłosić, że nie będzie, kurwa, kryzysu? Patrzę na Klicha, Chlebowskiego, Donka.. za nich mam walczyć?
 
Brak odpowiedzi. Cisza. Fale lekko uderzają. Czasem coś się błysknie w oddali. Można robić rachunek sumienia. Człowiek się boi. Taka scena z mojego ulubionego „Magnata” Filipa Bajona. Gdy pojawia się złowrogi cień Hitlera. Jest tylko cień. Cały czas narasta w rytm muzyki Satanowskiego. Boję się tego jaki cień wyjdzie z kryzysu. Czy będzie to cień Putina, czy cień jakiś klonów Osamy Bin Ladena? Każdy z nich będzie zły dla nas. A może to będzie ten trzeci cień? Cień szczęśliwie ubijanych europejskich zwierząt.  
 
Jest cisza. Chciałbym jak Kościuszko dać zamknąć się w Szelisburskiej twierdzy albo jak Sosnkowski po swoim ostatnim rozkazie „Rząd Polski wysłuchawszy zachęty Rządu Angielskiego” wyjechać do Kanady. Nie mam siły walczyć. Walczyć, aby ktoś mnie wyzywał od faszystów, kaczystów. Aby ktoś, czyje horyzonty sięgają do najbliższego powiatu i życia wyczytywanego z TVN mówił mi jak mam żyć, i dlaczego on żyje dobrze, a ja tak źle.
 
Jest cisza. Oprócz odbijania się fal i tego złego dźwięku metalu można usłyszeć ten spokojny głos:
Finis Poloniae!
 
Bo może musimy znów dostać 123 lata zaborów aby zmądrzeć? Europa z resztą też potrzebuje zmądrzenia.
 
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka