grudziecki grudziecki
237
BLOG

PIS-PO to SAMO ZŁO; CETA (TTIP) – kolejny przekręt (po)magdalenkowych uzurpatoró

grudziecki grudziecki Polityka Obserwuj notkę 3

PIS-PO to SAMO ZŁO; CETA (TTIP) – kolejny przekręt (po)magdalenkowych uzurpatorów!

 

Czy umów o "wolnym" handlu należy się bać?

 

Tysiące osób, z bardzo różnych środowisk, jest przekonanych, że umowa o "wolnym" handlu z Kanadą, będąca furtką do wprowadzenia kolejnej umowy o "wolnym" handlu – z USA, jest śmiertelnym zagrożeniem w wielu dziedzinach: będzie służyć niszczeniu rodzimych, przede wszystkim małych i średnich, firm, zdewastuje rolnictwo, pogłębi proces zastępowania żywności żywnościopodobnym chłamem, szkodzącym zdrowiu, będzie szkodliwa dla środowiska itd., itd.

Wskazywana skala zagrożeń, rozpoznana na podstawie tych informacji o CETA, które przedostały się do opinii publicznej, poraża.

Nic dziwnego, że w sobotę (15 pażdziernika 2016 roku) dziesiątki i setki tysięcy osób protestowało na ulicach polskich miast przeciwko tej umowie.

Podobnie jak od wielu dni obywatele innych państw w całej Europie.

 

Były premier Jan Krzysztof Bielecki w jednym z programów telewizyjnych powiedział, że "tego tysiąca stron umowy" (CETA) "nikt z nas nie przeczytał". Miał na myśli "ekspertów" z wiodących formacji politycznych zgromadzonych w studio.

Umowa o "wolnym" handlu CETA liczy podobno 1 600 stron w wersji angielskiej, a dwa tysiące wraz z załącznikami (w tej samej wersji; bo polskiej brak).

Jestem przekonany, że identyczna sytuacja zachodzi w przypadku posłów. A jednak 213 posłów PIS-u (z 224 głosujących) i 111 posłów PO (ze 116 głosujących) zgodziło się na tymczasowe stosowanie tej umowy.

Oznacza to, że jutro Polska na spotkaniu Rady Europy nie wyrazi swego sprzeciwu (czyli wyrazi zgodą) na parafowanie tej umowy 27 października w trakcie szczytu Unia Europejska – Kanada.

 

Dzisiaj (17.10.2016r.) na antenie Polsatu w porannym programie "Graffiti" rzecznik PIS Beata Mazurek, po wygłoszeniu kilku gołosłownych banałów o tym, jak to rząd PIS zadbał, aby CETA nie była niekorzystna dla Polski (ZERO KONKRETÓW!), przekonywała, że w "dziedzinie handlu i usług" CETA będzie bardzo korzystna dla Polski, bo:

"My importujemy do Kanady (!) za ponad miliard złotych, a eksportujemy z Kanady (!) za nieco ponad 400 milionów złotych".

Po tym argumencie moje poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego poszybowało pod sufit!

Zresztą, już wcześniej, po słuchaniu wypowiedzi na temat tej umowy, wyglaszanych przez wielu "ekspertów", w tym m.in. przez "guru" od ekonomii – po stosunkach międzynarodowych, to moje poczucie było "ogromne"!

 

CETA nazywana jest umową o "wolnym" handlu. Odwołuje się więc wprost do czegoś, co nazywane jest "wolnym rynkiem". Oczywiście słowa "wolny rynek" to pojęcie z dziedziny ekonomii. Dla wielu agitatorów CETY ma być to koronny argument, że ta umowa już sama z siebie musi być czymś bardziej doskonałym, niż stan aktualny.

 

Tylko jest jeden problem – CETA nie ma nic wspólnego z "wolnym rynkiem".

Wprost przeciwnie!

Po jej wprowadzeniu stan gospodarki i stan stosunków gospodarczych drastycznie się zmieni – w kierunku odwrotnym od "wolnego rynku".

 

Ci "eksperci" od ekonomii i ci "guru" od ekonomii, którzy lobbują za CETĄ, odwołując się do argumentów o "wolnym handlu" – o "wolnym rynku", albo tego nie wiedzą, co byłoby porażające (ale chyba już nic mnie nie zdziwi – a na pewno nie taki fakt), albo cynicznie okłamują adresatów swych wypowiedzi.

 

"Wolny rynek", poza tym, że jest pojęciem z dziedziny ekonomii, jest także pewnym MODELEM ekonomicznym (czyli pewną projekcią jego kreatorów).

I tylko MODELEM!

Wolny rynek nigdy nie istniał jako pewien stan rzeczywistości!

Od momentu powstania państwa, a zresztą nawet wcześniej, rynek zawsze jest, mniej lub bardziej, regulowany, reglamentowany, kształowany itd.

Rzecz w tym, jaki podmiot (jakie podmioty) dokonują tych czynności.

I co chyba nie mniej ważne – w CZYIM INTERESIE!

 

Opis modelu wolnego rynku nie jest celem tego artykułu. Przypomnę więc tylko podstawowe jego założenie. "Wolnym rynkiem" nazywany jest taki stan w rzeczywistości, gdzie:

  1. jest bardzo duża (nieograniczona) liczba sprzedawców (dostawców usług);

  2. jest bardzo duża (nieograniczona) liczba nabywców;

  3. nabywcy (kupujący)dysponują pełną informacjąna temat zarówno samych sprzedawców (dostawców usług), jak i na temat oferowanych przez nich produktów/usług.

 

Czy CETA spowoduje, że znacząco zwiększy się liczba nabywców (odbiorców) dla producentów europejskich?

Wątpię!

Po pierwsze, przedsiębiorstwa te teraz także mogą sprzedawać do Kanady i obniżenie ceł nie spowoduje skokowego wzrostu sprzedaży.

A po drugie – cała populacja Kanady to jedynie około 35 milionów ludzi. Mniej niż ma Polska!

 

Czy CETA spowoduje, że wiedza polskich, czy europejskich nabywców na temat sprzedawców (dostawców) i na temat oferowanych przez nich produktów będzie, po wprowadzeniu tej umowy, większa?

Jest to pytanie retoryczne!

Zagrożenia dla możliwości świadomego dokonywania wyboru przez kupujących (nabywców) są szeroko opisywane i nie ma tu potrzeby ich wyliczania.

Generalnie wskazywane są dwa podstawowe typy zagrożeń:

  1. zmiana (obniżenie się) obowiązujących w tym zakresie norm w Unii Europejskiej, w tym także jako wynik działalności przewidywanego przez CETA Trybunału Arbitrażowego;

    (Podobny proces w odniesieniu do żywności nastąpił w Polsce po wejściu do Unii Europejskiej – mrożony chlebopodobny chłam i wędlinopodobny chłam produkowany na momie wypiera naturalną żywność, produkowaną przez małe, lokalne firmy);

  2. świadome pomijanie lub fałszowanie przez producentów (dostawców) informacji, które mogłyby mieć wpływ na decyzje klientów; ewentualne kary – po wieloletnim sporze przed Trybunałem Arbitrażowym - przez wielkie koncerny mogą być traktowane jako drobny koszt, nie mający większego wpływu na zyski.

    (Praktyka szeroko stosowana m.in przez amerykańskie koncerny farmaceutyczne. I nie tylko)

 

Czy CETA spowoduje zwiększenie się liczby sprzedawców (dostawców) na europejskim rynku?

Oczywiście "spece", "eksperci" i "guru" od ekonomii będą przekonywać, że jeżeli wejdzie na rynek europejski np. 10 firm kanadyjskich to na tym rynku będzie działać o 10 firm więcej.

Tak mogłoby być, szczególnie w początkowej fazie, gdyby na rynku istniały firmy o podobnym potencjale.

Rzecz w tym, że na rynek europejski nie będą wchodzić małe czy średnie firmy kanadyjskie, ale będą to –przede wszystkim- potężne międzynarodowe koncerny, mające siedzibę w Kanadzie.

Albo które w Kanadzie utworzą spółkę – córkę. Po to, aby móc wejść do Unii Europejskiej w ramach CETA.

Tą drogą, jeszcze zanim zostanie podpisana umowa o "wolnym" handlu z USA (TTIP), wejdą na rynek unijny potężne koncerny amerykańskie.

Te same, które miały być takim dobrodziejstwem dla Meksyku.

Miał tam nastąpić rozkwit, wprost "raj na ziemi", bum gospodarczy i niesamowity popyt na pracę!

Skończyło się drenażem rynku!

 

CETA spowoduje więc upadek dziesiątków lub może nawet setek tysięcy drobnych firm w całej Europie i utratę pracy (w ostatecznym rozrachunku) przez setki tysięcy ludzi.

Podobny proces możemy – od kilkunastu lat – obserwować w Polsce, gdzie ekspansja zachodnich koncernów handlowych:

  1. zniszczyła setki tysięcy polskich firm handlowych, produkcyjnych i usługowych;

  2. odcięła dziesiątki/setki tysięcy polskich producentów od rynku zbytu i w konsekwencji spowodowała ich upadek;

  3. w ostatecznym rozrachunku spowodowała utratę pracy przez ogromne rzesze ludzi;

  4. doprowadziła do gigantycznego rozrostu "śmieciówek" (śmieciowych umów o pracę);

  5. pozbawiła budżet państwa miliardów złotych z tytułu niepłaconych podatków – jako wynik stosowanych przez te firmy "'optymalizacji" podatkowych.

 

Wskazany powyżej proces niszczenia przez globalne "rekiny" mniejszych firm oznacza pogłębianie się zjawisk monopolistycznych.

I jest ZAPRZECZENIEM WSZYSTKIEGO, co nazywamy WOLNYM RYNKIEM!

Wprowadzenie CETA będzie więc tryumfem, jednak nie wolnego rynku, ale tryumfem globalnych koncernów, które umocnią swoją pozycję.

 

I to ma być dla nas – obywateli Polski i Unii Europejskiej, dla nas – konsumentów, korzystne?

 

Problem z CETA nie sprowadza się tylko do skutków wprowadzenia tej umowy.

Rzecz w tym, że ani polski rząd (podobnie jak parlament), ani żadna z instytucji europejskich (Rada Europejska, Komisja Europejska, Parlament Europejski) nie mają uprawnień do podpisania tej umowy.

Szczególnie w obecnym jej kształcie – z uregulowaniami dotyczącymi Trybunału Arbitrażowego.

 

Suwerenem w państwie jest jednostka (ludzka) – KAŻDY Z NAS, obywatel tego państwa.

Ogół obywateli danego państwa jest suwerenem zbiorowym (zbiorem suwerenów) tego państwa.

W Polsce ten ogół obywateli możemy prawie utożsamić z narodem.

(Wiecej na ten temat w książce: "W poszukiwaniu suwerena. Czy każdy z nas jest suwerenem?", 2009 r.)

 

W państwie - podobnie jak w gminie, powiecie, województwie, Unii Europejskiej - każdy z nas, ze względu na wspólistnienie w danej przestrzeni wspólnej innych suwerenów, ma status, który możemy opisać pojęciem "współsuwerena".

Współcześnie państwo, z wielu przyczyn, jest szczególną przestrzenią wspólną współistnienia jednostek ludzkich (osób).

 

Być może, z czasem, taką szczególną przestrzenią wspólną mogłaby stać się Unia Europejska. Obserwując jednak obecne poczynania eurokratów, którzy zamiast wprowadzać mechanizmy (instytucje, procedury itd.) oddające tą przestrzeń wspólną – Unię Europejską jej prawnym właścicielom: obywatelom Unii Europejskiej, forsują coraz bardziej dziwaczne i coraz bardziej dewastujące pomysły – wątpię.

 

W Unii Europejskiej, w stopniu jeszcze większym niż w Polsce, my obywatele: suwerenowie w tych przestrzeniach wspólnych jesteśmy pozbawieni możliwości wykonywania swej suwerenności, w szczególności wykonywania swych praw politycznych.

Ale o tym problemie - w odniesieniu do Polski - później.

W przypadku umowy CETA istota problemu, w odniesieniu do naszej suwerenności, polega jednak na czymś więcej: na tym, że wprowadza ona do naszych przestrzeni wspólnych: Unii Europejskiej i poszczególnych państw, podmiot (Trybunał Arbitrażowy):

  1. na powstanie którego, my – obywatele, nie wyraziliśmy swojej wyraźnej, jednoznacznej zgody;

  2. na który, my – obywatele, nie będziemy mieć żadnego wpływu.

 

Ani polski rząd, ani polski parlament, ani żaden organ Unii Europejskiej nie ma uprawnień:

  1. aby tak drastycznie ingerować w naszą (obywateli polskich i obywateli całej UE) suwerenność;

  2. aby pogłębiać obecny patologiczny stan, w którymde facto, w dużym stopniu, pozbawieni jesteśmy możliwości wykonywania swych suwerennych praw;

  3. aby przekształcać nasze przestrzenie wspólne: Polskę (i inne kraje) oraz całą Unię Europejską tak, że na teprzestrzenie wspólneogromny – i oparty o przepisy - wpływ będą mogły mieć podmiotyobce, na które my, obywatele UE, nie będziemy mieć żadnego wpływu i których w żaden sposób nie będziemy mogli też kontrolować.

Oczywiście, zarówno polski rząd, tak jak to zrobił polski parlament, może uzurpować sobie uprawnienie, do podpisywania takich umów, jak CETA.

Może także nawet przyjąć, nie tylko uchwałę, ale nawet ustawę w tej kwestii.

Tylko taka "legalność" nie pozbawi jego działań bezprawności.

 

(Więcej na ten temat np. w artykułach:

  1. "25 (70) lat bandytyzmu pod szyldem i w majestacie państwa polskiego"

    http://naszeblogi.pl/50847-25-70-lat-bandytyzmu-pod-szyldem-i-w-majestacie-panstwa

  2. "Czy w Polsce rządzi mafia?"

    http://naszeblogi.pl/47571-czy-w-polsce-rzadzi-mafia

  3. "Tak zwana "demokracja" – największy przekręt współczesności"

    http://naszeblogi.pl/47072-tak-zwana-demokracja-najwiekszy-przekret-wspolczesnosci

  4. "Polska łamie prawa człowieka"http://grudziecki.salon24.pl/526184,polska-lamie-prawa-czlowieka)

     

Oczywiście, w tej sprawie w identycznej sytuacji jak polski rząd, znajdują się rządy innych państw Unii Europejskiej.

Jednak dla mnie, Polaka, suwerena – wraz z innymi Polakami - w moim kraju, wyrażenie zgody przez polski rząd, tak, jak to zrobił już parlament, będzie niczym więcej niżkolejnymprzekrętem dokonywanym przez (po)magdalenkowych uzurpatorów.

 

Dlaczego?

Przecież wystarczy:

  1. popatrzeć na istniejący obecnie w Polsce ustrój (polityczny, gospodarczy, społeczny...):

  2. zadać sobie pytanie: skąd on się wziął?.

 

Oczywiście, polski rząd i cała rządząca formacja polityczna może toczyć z Komisją Wenecką, czy z insytutucjami unijnymi spór na temat "demokracji" w Polsce i w Unii Europejskiej, jednak ten spór ma taki sam sens jak spór dwóch Murzynów z Centralnej Afryki o to, który z nich jest bardziej biały.

 

Nasze, obywateli, prawa polityczne zostały sprowadzone do farsy: do wrzucenia raz na jakiś czas kartki do urny wyborczej po to, aby wybrani zostali przedstawiciele jednej z mafii sejmowych, które:

  1. same określiły swój status – m.in. w 'Ustawie o partiach politycznych";

  2. same zagwarantowały sobie finansowywanie z budżetu;

  3. tak ukształtowały ordynację wyborczą, aby obywatelenie mogli wybrać swoich przedstawicieli;

  4. itd.

 

W efekcie mamy taki ustrój polityczny, gdzie jeden facet decyduje:

  1. co zrobi większość posłów;

  2. co zrobi większość senatorów;

  3. co zrobi rząd;

  4. kto może być prezydentem.

 

Mam pytanie: po co, w tej sytuacji, mamy, na przykład, wydawać przez 4 lata prawie pół miliarda złotych na senat?

Przecież zagłosuje on dokładnie tak samo, jak większość sejmowa, a większość sejmowa będzie głosować tak, jak chce prezes PIS-u.

A takich pytań, jak powyższe, można zadać dziesiątki, setki...

 

Każdego dnia, my obywatele, okradani jesteśmy z naszych praw.

(Więcej na ten temat w książkach:

  1. "Postmonarchia czy demokracja?", 2013 r;

  2. "Demokracja", 2013 r.)

Tak samo, jak przez poprzednie 27 (71) lat!.

 

Dzisaj PIS chciałby nam wmówić, że nie ma nic wspólnego z patologią wygenerowaną przez PO. Jednak:

  1. patologie w wielu wymiarach naszej rzeczywistości: w gospodarce, w wymiarze (nie)sprawiedliwości, w funkcjonowaniu wielu urzędów itd., mogą być aż tak wielkie tylko dlatego, że został zbudowany skrajnie patologiczny system polityczny, w którym obywatelede factoprawie o niczym nie decydują(mogą sobie jedynie w wyborach zmienić mafię polityczną, która ma rządzić), a więc i niczego nie mogą kontrolować;

  2. ma nie mniejszy niż PO (i inne formacje) udział w wykreowaniu tego patologicznego systemu politycznego.

 

Korzenie tego patologicznego systemu politycznego tkwią w Magdalence i przy "okrągłym stoliczku", który przyklepał ustalenia z Magdalenki (i z willi Zawrat).

Żadna ze stron, które podzieliły wtedy między siebie Polskę i nasz wspólny: obywateli, majątek,nie miała żadnej legitymacji do podjętych tam ustaleń.

 

Nomenklatura peerelowska, której podstawowym celem było uwłaszczenie się na majątku narodowym, swą pozycję opierała na resortach siłowych i na ruskich bagnetach.

Tzw "strona solidarnościowa" została wyselekcjonowana przez L. Wałęsę (i nie tylko). I oczywiście, także nie miała żadnej społecznej legitymacji.

Trzeci uczestnik tych wydarzeń, hierarchia kościelna, swą obecnością uwiarygadniała cały układ; z ogromną korzyścią dla siebie na przyszłość.

 

W obradach w Magdalence brał udział Lech Kaczyński.

W teatrze przy "okrągłym stoliczku" brali udział zarówno Lech Kaczyński, jak i Jarosław Kaczyński.

 

A potem rozpoczęła się orgia grabienia, wysprzedawania, a czasem wprost niszczenia, naszego majątku narodowego.

Oczywiście, PIS będzie twierdził, że osoby z nim związane nie miały z tym nic wspólnego.

Aby nie wdawać się w poboczny, dla tego artykułu, spór zaproponuję jedynie poczytać sobie, na przykład, o Fundacji Prasowej "Solidarność", np. tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Fundacja_Prasowa_%E2%80%9ESolidarno%C5%9B%C4%87%E2%80%9D

(Od razu dopowiem: odpowiednie organy nigdy nie orzekły, że jakieś przepisy zostały złamane. Dziwi to kogoś?)

 

Dzisiaj, po 27 latach od wydarzeń w Magdalence i przy "okragłym stoliczku", formacje polityczne, które mają korzenie w tamtych wydarzeniach, a które obecną swą pozycję zwyczajnie sobie uzurpowały wcześniejszymi działaniami, chcą znowu ponad głowami nas – obywateli, a więc i bez naszej zgody, wprowadzić regulacje, które zdewastują naszą"przestrzeń wspólną".

 

W tej sytuacji mogę powiedzieć tylko jedno, słowami artykułu sprzed trzech lat (z 13.08.2013 rok): "Pisiora" goń, "Platformersa" goń, złodzieja goń!

( http://grudziecki.salon24.pl/526810,pisiora-gon-gon-platformersa-gon-gon-zlodzieja-gon)

Bo PIS-PO to SAMO ZŁO!

(http://grudziecki.salon24.pl/557818,pis-po-to-samo-zlo)

 

(Inne artykuły autora na:

  1. http://grudziecki.salon24.pl/

  2. http://naszeblogi.pl/blog/5461

  3. http://niepoprawni.pl/blogi/dariusz-grudziecki

  4. http://www.mpolska24.pl/blog/demokracja-czy-postmonarchia

  5. http://alexjones.pl/)

     

grudziecki
O mnie grudziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka