15% zgubione przez Kukiza.
Żaden inny komitet wyborczy nie chce obiecać dążenia do poprawy demokracji. Choć praktycznie wszystkie partie mogłyby to zrobić nie ryzykując szczególnie swojej pozycji w przyszłych wyborach, a poprawiając ją w obecnych, nie naruszając przy tym podstawowej zasady proporcjonalności, na której tak bardzo wielu zależy. Spełnienie takiej obietnicy nie wymaga finansowania, więc jest dość łatwe do wykonania i (niestety?) rozliczenia przez wyborców. Petru, PIS, PSL, Razem, ZL… - każdy może obiecać, że będzie dążył do załatwienia tego w pierwszym roku kadencji. Ale nikt nie chce. Tylko Kukiz.
15% głosów leży na ulicy… …i nikt się po nie nie schyla.
JOWy tymczasem przepadły wraz z całą dyskusją o ordynacji. Nie tylko dlatego, że nie wszystkim się podobały. Również dzięki Bronisławowi K. i Platformie O., którzy potraktowali je instrumentalnie i przez to są odpowiedzialni za klęskę referendum. Wspomniane wyżej 15% wyborców przede wszystkim opowiedziało się za naprawą demokracji, a to można osiągnąć również poprzez poprawę istniejącej ordynacji wyborczej, niekoniecznie zmianę na JOW. Możliwości w tej dziedzinie jest wiele.
Można zmienić zasady rejestrowania list wyborczych na takie na przykład, że zamiast 100000 podpisów poparcia na listę wymaga się 100 podpisów na kandydata (co w sumie da podobną ilość), albo wprowadzić wymaganie jawnej rekomendacji 10-ciu wyborców (ich krótkie notki biograficzne musiałyby zostać opublikowane). Można również połączyć te dwa systemy wg zasady, że 10 podpisów odpowiada jednej jawnej rekomendacji. Można by także wprowadzić kaucję w wysokości na przykład 3000 zł., jak proponowali JOWici.
Kolejna bariera - 5%-towy próg wyborczy. Można to zmienić na zasadę, że komitety wyborcze nie osiągające tego progu otrzymywałyby jednak mandaty, ale ograniczone w ten sposób, że pozbawione prawa głosowania w sprawach budżetu i powoływania rządu. Zapobiegałoby to skutkom nadmiernego rozdrobnienia sejmu i przez to osłabienia stabilności rządu. Metoda d’Hondta stałaby się zbędna, a proporcjonalność podziału mandatów byłaby większa.
Można również zmniejszyć dopuszczalną liczbę kandydatów, zgłaszanych przez komitet wyborczy z dwóch do jednego na mandat. Z mniejszej liczby łatwiej wybrać i łatwiej policzyć.
Można ograniczyć się do głosowania tylko na partie, kolejność na listach pozostawiając ich władzom - niech układają je odpowiedzialnie. Wtedy do wyboru byłoby tylko kilkanaście komitetów.
To tylko luźne, rzucane naprędce propozycje, nie osłabiające reguły proporcjonalności. Myślę, że są takich możliwości tysiące, w tym wiele gotowych wzorów. Inne, moim zdaniem lepsze opisywałem we wcześniejszych notkach. Problem w tym, że wszyscy ludzie „systemu” zgodnie nie chcą tego zmieniać
Demokracja prawie bezpośrednia
Oczywiście wg tradycji naszej demokracji, ewentualne zmiany w ordynacji mogą nastąpić tylko na pół roku przed kolejnymi wyborami, tak by zyskała na tym aktualna wówczas większość. To lepszy beton niż JOW.
Komentarze